#72
Post
autor: Paweł Stroiński » pn lut 29, 2016 00:54 am
Zgodzę się z Markiem, choć jednocześnie mam pewne zrozumienie dla argumentów Wawrzyńca. Choć ja częściowo też widzę problem gdzie indziej.
Weźmy już kwestie jakości ścieżek na bok. I jedna uwaga do Adama. Żadna to szpila wbita Markowi, jeśli wziąć pod uwagę, że w swoim czasie i chyba wciąż, Marek jest jednym z największych obrońców Gladiatora wśród recenzentów muzyki filmowej, a wtedy to było coś innego. Chodzi faktycznie o to, że od tego momentu to brzmienie stało się dominujące i z wyjątkiem Królestwa niebieskiego i Pasji Debneya, raczej nie ma, delikatnie mówiąc, klasy.
Tak, inspiracje Rozsy, z zamiłowania przynajmniej muzykologa, wynikały faktycznie z badań, bardzo długich i żmudnych (choć Marek lepiej wie, jak bardzo Rozsa cenił ten research!) muzyki danego okresu i faktycznie, udało się nawet na rzecz Ben Hura odtworzyć izraelski róg, szofar (z tego samego skorzystał też Hans, w Księciu Egiptu, zresztą, zob. Red Sea). Tego było dużo. Oczywiście, nie można zapomnieć: pewien model ilustracji tej epiki istniał, jak chociażby uwielbienie Węgra do fanfar, ale jeszcze też kilka innych rzeczy, które z jednej strony były po prostu jego stylem, z drugiej modelem, dla którego być może niektórzy go brali do tych epickich filmów. Cyd i Ben Hur oczywiście (by podać tylko najbardziej oczywiste projekty, ale jest też oczywiście i Quo Vadis, i wiele różnych) się różnią na tyle, że da się je jako score'y odróżnić i miały odpowiednio inne brzmienie.
Ale wydaje mi się, że prawda leży też gdzie indziej. Nie myślmy Rozsa kontra Rozsa. Bo Ben Hur kontra np. El Cyd... można by to sprowadzić do różnic, jakie istnieją między Gladiatorem a np. Księciem Egiptu, gdzie część modelu ilustracyjnego jest ta sama (i to nawet sięgająca "zwykłego akcyjniaka", jakim był Peacemaker, bo przecież tam po raz pierwszy pojawia się u Hansa Holst ze swoimi, może przede wszystkim, trytonami). I to jest ten sam kompozytor, operujący w tym czasie tym samym stylem, bardziej opartym na orkiestrze, i tak dalej. Ale gdybyśmy zestawili właśnie Gladiatora z takim Clash of the Titans, to zaczynamy mieć mały problem. Bo w przypadku Golden Age byśmy mieli Ben Hura postawić naprzeciw Upadku Cesarstwa Rzymskiego. Nikt mi nie powie, że Tiomkin brzmi totalnie jak Rozsa. A że Ramin brzmi jak Hans, to nie trzeba mieć za sobą habilitacji z muzykologii by tak powiedzieć.