To wg specjalistów od psychologii emocje ludzkie zależą od 5 (czemu tylko 5?) ludzików w głowie, a jak któryś wypadnie ze stacji dowodzenia to już ch.., człowiek nie będzie do końca życia odczuwał radości, czy smutku czy czego tam?

Dla mnie cała ta wędrówka radości (która potrafiła być smutna swoją drogą) i smutku nie miała najmniejszego sensu. Przecież wiadomo było, że w końcu muszą wrócić, bo nie można przeżyć życia bez tego - chyba że dziewczynka zostałaby pierwszym w historii warzywem z powodu przeprowadzki do San Francisco.

Poza tym one sobie tam wędrują i wracają niezależnie od tego co spotyka bohaterkę... aha... fajnie. Jakby jej mama umarła w tym czasie, to też by miała w d... bo jej się smuteczek zabłąkał, a wszystko przez cholerną przeprowadzkę.
Filmik spoko, choć najlepsze gagi to były w epilogu i napisach końcowych, jak dla mnie (emocje kota

), ale nie dorabiajmy mu niewiadomo czego, bo to nie jest żaden artystyczny geniusz, sama wizja "mózgu" jak dla mnie nic ciekawego - labirynt półeczek z kolorowymi kuleczkami. Takie to ładne, cukierkowe. Żeby za temat wziął się jakiś prawdziwy artysta z nieszablonowymi wizjami, to byłoby ciekawie, ale wtedy film nie byłby ładną familijną produkcja dla wszystkich a na tym zarabia Pixar a nie na tworzeniu artystycznych cudów.
