hp_gof pisze:A jak przy analizie scorów/tematów Desplata za każdym razem mówicie, że "meh, nie wyróżnia się" albo śmiejecie się z "ukrytych tematów", to jest dobrze?
Ale gdzie jest w szeroko pojętej muzyce do kina rozrywkowego, fantastycznego, przygodowego, przebojowego grania itp. rzeczy Desplat przy Williamsie? Jarek, ogarnij się

Mogą się mierzyć w dziedzinie muzycznego artyzmu czy technikalii, ale akurat na tej płaszczyźnie Desplat nie ma nic do powiedzenia, bo nawet nie stworzył jak na razie nic co by się zapisało złotymi zgłoskami w wyobraźni słuchaczy tego rodzaju grania. Głęboko zagrzebane tematy Desplata w jakichś Potterach czy Godzilli liczą jego najbardziej hardcorowi słuchacze. Na temat lejtmotywicznej pracy Williamsa powstawały książki, artykuły, analizy. Wystarczy wziąć książeczki z rozszerzonych wersji oryginalnej trylogii. Wiem, mówisz głównie o nowej trylogii. Tyle, że tam tego jest też pełno. Nierzadko, pomniejszy temat Williamsa w uniwersum SW jest lepszy technicznie/strukturalnie/na poziomie "słuchalności" niż życiowe dokonania niektórych twórców pod kątem "mój best theme".
Gadasz wszystkim: dawać konkrety i argumenty, dajcie dowód albo didn't happen (coś w ten deseń), ale z Twoich wypowiedzi tutaj jak dla mnie rysuje się głównie obraz ignoranctwa

. Na zasadzie: "Desplat jeszcze nic takiego nie stworzył, ale to nic, jeszcze zobaczycie, dopiero po czasie będzie można to ocenić". No ale gdzie tu argumenty? Na razie ujmijmy to, Desplat nie ma żadnych. Skoro Williams dla Star Wars tworzy rzemiosło , to co jest ponad nim w tego rodzaju muzyce? W tego rodzaju muzycznych przedsięwzięciach (mówię o Williamsie, trylogii Shore'a)? To wg mnie jest Mount Everest muzyki filmowej. Jest coś wyżej, lepiej, wybitniej? Co nie byłoby rzemiosłem? Jak to ocenić? 30-minutowa kompilacja tematów przewodnich z wszystkich części? Taki album nie byłby rzemiosłem?
Napisałbyś, że Cię nie kręci, to może odzew byłby inny. Ale tak to jest z tymi młodymi fanami gatunku, brak szacunku to normalka, albo love albo hate

Rzekłem ja, "forumowy leśny dziadek"

Rozumiem, że napisałbyś, że jakieś The Book Thief, Stanley i Iris, Always albo Lincoln to rzemiosło, ale Star Wars? Muzycznie, koncepcyjnie? Przecie to do symfonii i dzieł koncertowych/operowych największych mistrzów klasyki porównują. C'mon
PS. Fenomen HP? Ja jeszcze mogę zrozumieć fanatyzm przy ścieżkach Williamsa, ale Desplata? Naprawdę wokół jego score'ów do 7 i 8 części powstał jakiś fenomen?
PS2. Wszyscy są nawiedzeni. No pewnie
