Na wstępie chciałbym tylko odnieść się do tego, że ferowanie wyroków po jednym przesłuchu jest trochę mylne, tym bardziej, że jest to WILLIAMS
No ale, ścieżka "spełniła" moje oczekiwania w 100%, jeżeli mogę to tak nazwać. Film Spielberga będzie jak podejrzewam dość kameralny, rozgrywający się we wnętrzach, zaciemnionych pokojach, w salach Kongresu, przemówienia itp. rzeczy. Słowem: Williams nie miał tu możliwości stworzenia nie wiadomo jakiej ilustracji. Dodatkowo dochodzi (pewnie z nabożnością przez Spielberga i Williamsa) potraktowane tło polityczno-historyczno. Ta muzyka nie mogła być inna

Najmocniej kłania się Ryan, potem americana z Patrioty, Nixona (chociaż tam była bardziej mroczna) Amistadu ("Adams Summation"), czy też Rosewood, nobliwe brzmienie dętych i standardowa trąbka. Tak, to wszystko już mieliśmy, tyle razy. Co lekko (a niektórych bardzo) rozczarowuje to powolność, kameralność, pewna "teatralność" muzyki. Ale, jak napisałem powyżej, pewnie większośc filmu taka właśnie jest. Mam wrażenie, że Williams napisał to wszystko z "zamkniętymi oczyma"
Muzyka "źródłowa"/etniczna/ludowa - lepiej posłuchać Patrioty a już zupełna wybitność w tym temacie to "Sommersby" Elfmana - polecam. Piszczałki, werble, bajo, skrzypki, ta 'pieśń' - zupełnie nie-atrakcyjne to moim zdaniem, za hermetyczne, za "źródłowe", nie mające nawet żadnego kontrapunktu z orkiestrowym scorem, jako odrębne utwory.
Przykro mi Wawrzek, chciałbyś (i ja pewnie też), aby Lincoln był prawdziwym Williamsowym arcydziełem, ale niestety daleko mu do niego, brakuje mi tu nutki dramaturgii, jakiegoś pazura (co przecież potrafił robić nawet w takich stonowanych pracach - znakomici "Uśpieni", których słuchałem wczoraj wieczorem), za dużo jest tu underscore'u, restrykcji, stonowania, pseudo-ważności muzyki. Nawet tematyka jakoś nie porywa, jest taka zachowawcza, tematy są jakby niedopracowane, "nie rozwinięte". Mam wrażenie, że na tej muzyce za bardzo cięży brzemię "ważności" i jest bardzo zachowawcza przez to - pewnie tak jak film Spielberga (obym się mylił, ale jakoś po ostatnich jego dokonaniach raczej tak będzie...). Trudno wyłowić nawet jakieś highlighty, a to już jak na Williamsa jest conajmniej niepokojące... No może skrzypcowa solówka w "Freedom's Call", "Elegy" z podchodzące pod "Arlington" z JFK. No i finałowy 10-minutowy utwór, w którym jednak nie ma absolutnie niczego, czego już w tego typu muzyce patriotycznej nie zaprezentował Williams.
Na usta ciśnie mi się słowo nuda... Jak słucham tą muzykę to kojarzy mi się z siedzącym i dumającym nad losami Ameryki i Murzynów w fotelu Lincolnem

Fortepianowe solówki wg mnie są zupełnie bez emocji, ot odgrywany powolnie, z nutką artystyczności temat, bez finezji jakiejś, bez jakiejś magii. I gdzie te mroczne chóry, które były zapowiadane, bo się nie dosłyszałem za bardzo?
PS. Wawrzek, "TDKR" Hansa jest zdecydowanie lepsze

Jak masz w filmmuzach głosować, to przynajmniej wykaż się odrobiną przyzwoitości i zagłosuj na Batka na I miejscu
PS. Lisie, "Lincoln" nie ma ŻADNEGO startu do "Sleepers". Trąbka jest mega standardowa - słyszałeś "Urodzonego 4 lipca", "Szeregowca" albo "American Journey", czy "Patriotę"?
A właśnie, najlepsza muzyka patriotyczna jaką kiedykolwiek napisał John to utwory 2-7 z krążka Call of the Champions. American Journey to jest czad (przy Lincolnie)