


Tak wbijającej w klimat filmu ścieżki dawno nie widziałem. Tak jak pisałem wcześniej przy okazji scoru, doskonale uchwycone elementy, suspensu, thrillera, komedii, dramatu, akcji i do tego ta różnorodność i świeżość, nie tylko jeśli chodzi o Hornera, ale ogólnie ilustrację komiksu - nie jest to kolejna symfoniczna ilustracja jakimi były chociażby Spider-many Elfmana. Muzyka w takich scenach jak "Playing Basketball", "Rumble in the Subway", końcówka "Ben's Death" ("Peter and the Thugs"), no nie poznaję Hornera. Ponoć krytykowano muzykę z finałowych scen z żurawiami. Serio? Patrząc na patetyczność i bzdurność tej sceny, James z tymi chórkami idealnie wbił się w tą konwencję i moim zdaniem uratował tą scenę, bo naprawdę można było dać się wtedy ponieść emocjom. Teraz nie wyobrażam sobie dwójki bez powrotu Jamesa.muaddib_dw pisze:Wczoraj oglądałem film no i ... kuźwa zapomniałem o ElfmanieHorner zrobił kawał dobrej roboty i to bez czteronutowca
Muza bardzo mi się podobała, trafiła na listę życzeń
Filmu nie widziałem, ale ostatnio wreszcie przesłuchałem score w całości (to, że przysnąłem w trakcie przesłuchania nie świadczy nigdy źle o muzyce, przy różnych rzeczach się zasypiało - do lisa, przy A&D i Batmanach nie spałem, ale nie próbowałem nigdy do nich czytać). Playing Basketball było jednym z niewielu kawałków, które mi się na albumie nie podobały. Obiektywnie tak 3,5 bez filmu, subiektywnie 4 za spójne połączenie dwóch różnych światów. Kopii mało, jest jedna, która wiem, że jest kopią, ale nie pamiętam oryginału, ale to najbardziej chamska własna zrzyna w tym score, oprócz The Ganali Device, które jest ładne, choć też dość nijakie. Pewnie wyżej bym ocenił, gdyby ucięli album o jakieś 10-15 minut, ale to Horner i tutaj się nie będę aż tak czepiał o długość albumu. Najlepszy Horner od Avatara.Mystery pisze:Tak wbijającej w klimat filmu ścieżki dawno nie widziałem. Tak jak pisałem wcześniej przy okazji scoru, doskonale uchwycone elementy, suspensu, thrillera, komedii, dramatu, akcji i do tego ta różnorodność i świeżość, nie tylko jeśli chodzi o Hornera, ale ogólnie ilustrację komiksu - nie jest to kolejna symfoniczna ilustracja jakimi były chociażby Spider-many Elfmana. Muzyka w takich scenach jak "Playing Basketball", "Rumble in the Subway", końcówka "Ben's Death" ("Peter and the Thugs"), no nie poznaję Hornera. Ponoć krytykowano muzykę z finałowych scen z żurawiami. Serio? Patrząc na patetyczność i bzdurność tej sceny, James z tymi chórkami idealnie wbił się w tą konwencję i moim zdaniem uratował tą scenę, bo naprawdę można było dać się wtedy ponieść emocjom. Teraz nie wyobrażam sobie dwójki bez powrotu Jamesa.muaddib_dw pisze:Wczoraj oglądałem film no i ... kuźwa zapomniałem o ElfmanieHorner zrobił kawał dobrej roboty i to bez czteronutowca
Muza bardzo mi się podobała, trafiła na listę życzeń
Co do filmu to "Spider-man" Raimiego chyba bardziej mi się podobał, ale to było 10 lat temu i wtedy "Amazing Spider-man", też robiłby na mnie większe wrażenie, także mniej więcej, oba stawiam na równi, dobre komiksowe kino. Co do muzyki, to tylko on, Horner Roy.
Który utwór, jaki fragment?ale to najbardziej chamska własna zrzyna w tym score
The Briefcase, ten motyw na fortepian jest z jakiegoś wczesnego score'u. Erik Woods podał mi Jack the Bear, którego nie znam, ale słyszałem to gdzieś jeszcze.Mystery pisze:Który utwór, jaki fragment?ale to najbardziej chamska własna zrzyna w tym score
Nawet jeśli, to daleko temu do chamskiej zrzynyPaweł Stroiński pisze:The Briefcase, ten motyw na fortepian jest z jakiegoś wczesnego score'u. Erik Woods podał mi Jack the Bear, którego nie znam, ale słyszałem to gdzieś jeszcze.Mystery pisze:Który utwór, jaki fragment?ale to najbardziej chamska własna zrzyna w tym score
Paweł Stroiński pisze:Jest dość chamska, ale to nie Cristiada. W zasadzie Cristiada powinna stać się jednostką chamstwa zrzynkowego w muzyce filmowej - Patriota w relacji do Amistad to 1 cristiada, Piraci z Karaibów 4 to 3 cristiady, a jedynka to półtorej, itd.... Oficjalny skrót jednostki - fgg.
Uważaj, gdyż tak to szybko tekst "jedynka za oryginalność" nie utraci na swej popularności, jeżeli sam będziesz go przywoływał.Paweł Stroiński pisze:Jest dość chamska, ale to nie Cristiada. W zasadzie Cristiada powinna stać się jednostką chamstwa zrzynkowego w muzyce filmowej