No cóż, jeśli mam słuchać elektronicznego tła, wolę Reznora i Rossa. Tak samo nic się u nich nie dzieje, ale przynajmniej eksperymentują i szukają nowego brzmienia.Ghostek pisze: Ot taki nie przeszkadzający, a czasami wpadający w ucho score.

No cóż, jeśli mam słuchać elektronicznego tła, wolę Reznora i Rossa. Tak samo nic się u nich nie dzieje, ale przynajmniej eksperymentują i szukają nowego brzmienia.Ghostek pisze: Ot taki nie przeszkadzający, a czasami wpadający w ucho score.
Z Streitenfelda pamiętam jedynie te pseudo-wojskowe rytmy, jak "naukowcy" wyruszają ku piramidom. Reszta jest sound designem i kalką muzycznych rozwiązań RCP.Marek Łach pisze:Byłem na filmie - jak na ilość głupot, nawet bezboleśnie mi się to oglądało. Tempo jest przyzwoite (o dziwo, patrząc na to, jak chaotyczny jest scenariusz), co chyba oznacza, że Scott dalej umie dobrze reżyserować. Niestety film to zwykły PRODUKCYJNIAK, skrojony według hollywoodzkich schematów, wyprany z inspiracji, miejscami wyglądający jak pastisz pierwszego Aliena.
Muzycznie stoi na bardzo niskim poziomie. Można dyskutować, czy utwory HGW mają sens w uniwersum obcego (pogodne, ciepłe brzmienie symfoniczne), ale powiedzmy że Prometeusz idzie w innym kierunku niż poprzednie filmy, więc nawet to tchnienie optymistycznej epiki można przezyć. Natomiast Streitenfeld... tej muzyki prawie w ogóle się nie czuje. Jest po prostu źle pomyślana, zbyt sterylna, co sprawia, że w większości scen nic nie wnosi do filmu (co niby miał wnieść materiał Davida?). W dodatku to, że jest taka banalna, sprawia, że ginie przytłoczona wydarzeniami na ekranie. Za muzykę w filmie słabe 2/5.
Cóż, pozostaje mi się ze wszystkim zgodzić. Nie wiem który materiał jest Srajfelda, a który HGW (główny temat jest Gregsona??), ale main theme brzmiący jak skrzyżowanie motywu z Aliena z fanfarą rodem ze Star Trek jest zbyt lekki, zbyt przygodowy jak do tego filmu moim zdaniem. A sa, fiolm, jak MArek napisał ogląda się bezboleśnie, ale jak się nad nim chwilę zastanowić, to ilość debilizmów na poziomie czwartej części Terminatora. Zresztą same filmy też na zbliżonym poziomie, "Prometeusz" ma tylko przyjemne, zwłaszcza w początkowych scenach plenerowych, 3D i tyle.Tomek pisze:Byłem na filmie - jak na ilość głupot, nawet bezboleśnie mi się to oglądało. Tempo jest przyzwoite (o dziwo, patrząc na to, jak chaotyczny jest scenariusz), co chyba oznacza, że Scott dalej umie dobrze reżyserować. Niestety film to zwykły PRODUKCYJNIAK, skrojony według hollywoodzkich schematów, wyprany z inspiracji, miejscami wyglądający jak pastisz pierwszego Aliena.
Muzycznie stoi na bardzo niskim poziomie. Można dyskutować, czy utwory HGW mają sens w uniwersum obcego (pogodne, ciepłe brzmienie symfoniczne), ale powiedzmy że Prometeusz idzie w innym kierunku niż poprzednie filmy, więc nawet to tchnienie optymistycznej epiki można przezyć. Natomiast Streitenfeld... tej muzyki prawie w ogóle się nie czuje. Jest po prostu źle pomyślana, zbyt sterylna, co sprawia, że w większości scen nic nie wnosi do filmu (co niby miał wnieść materiał Davida?). W dodatku to, że jest taka banalna, sprawia, że ginie przytłoczona wydarzeniami na ekranie. Za muzykę w filmie słabe 2/5.
Koper pisze: A sa, fiolm, jak MArek napisał ogląda się bezboleśnie
aaaaWojtek pisze:Koper pisze: A sa, fiolm, jak MArek napisał ogląda się bezboleśnie
Koper, nie pij tyle
Adam pisze::
wczoraj wytwórnia Fox oficjalnie potwierdziła że Prometeusz 2 będzie. Premiera w 2014 lub 2015 roku.