JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Templar

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#541 Post autor: Templar » śr lis 09, 2011 22:40 pm

muaddib_dw pisze:Ale co wy chłopaki chcecie usłyszeć z plików mp3 na głośnikach komputerowych max. creative? Jak to ma być wciągający przekaz to winszuję, jak na takim sprzęcie miałbym bazować to zostałbym przynajmniej dealerem herbat świata na zach. Polskę, a nie tylko robił sobie nań przerwę.
No Ty oczywiście wiesz najlepiej na czym ja słucham muzyki, no i te kijowe MP3 320 kb/s, nie to co CD i milion pięćset sto dziewięćset razy lepsza jakość, z pewnością dlatego mam wrażenie, że score jest nudnawy, po przesłuchaniu CD okaże się, że to najbardziej pobudzający soundtrack tego roku :mrgreen:

Awatar użytkownika
muaddib_dw
Zdobywca Oscara
Posty: 3237
Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
Lokalizacja: Kargowa

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#542 Post autor: muaddib_dw » śr lis 09, 2011 22:52 pm

Templar pisze:
muaddib_dw pisze:Ale co wy chłopaki chcecie usłyszeć z plików mp3 na głośnikach komputerowych max. creative? Jak to ma być wciągający przekaz to winszuję, jak na takim sprzęcie miałbym bazować to zostałbym przynajmniej dealerem herbat świata na zach. Polskę, a nie tylko robił sobie nań przerwę.
No Ty oczywiście wiesz najlepiej na czym ja słucham muzyki, no i te kijowe MP3 320 kb/s, nie to co CD i milion pięćset sto dziewięćset razy lepsza jakość, z pewnością dlatego mam wrażenie, że score jest nudnawy, po przesłuchaniu CD okaże się, że to najbardziej pobudzający soundtrack tego roku :mrgreen:
Nie wiem ale mam nadzieję, że człek z takim doświadczeniem jak Ty nie polega jedynie na pierdziawkach komputerowych. Z doświadczenia wiem, że słuchając jakiejś ścieżki w pracy na głośnikach komputerowych a następnie w domu na systemie stereo nawet słabe rzeczy wypadają znaaaacznie lepiej i wyzwalają duużo więcej emocji. Sorki ale taka jest brutalna prawda. Dlatego wszystkim życzę obcowania z muzą filmową nie tylko na sprzęcie komputerowym, że o słuchaniu na żywo nie mówię, bo tego i sobie bym życzył.

Awatar użytkownika
DanielosVK
Howardelis Vangeshore
Posty: 7894
Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#543 Post autor: DanielosVK » śr lis 09, 2011 22:55 pm

To prawda, ale nie trzeba jakiegoś super sprzętu, żeby stwierdzić, jaka jest muzyka. Żaden sprzęt nie uczyni słabej muzyki dobrą, ani nudnej ciekawą.
Fe.

Cóż za score, Howard Shore.

Templar

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#544 Post autor: Templar » śr lis 09, 2011 22:57 pm

muaddib_dw pisze:Nie wiem ale mam nadzieję, że człek z takim doświadczeniem jak Ty nie polega jedynie na pierdziawkach komputerowych. Z doświadczenia wiem, że słuchając jakiejś ścieżki w pracy na głośnikach komputerowych a następnie w domu na systemie stereo nawet słabe rzeczy wypadają znaaaacznie lepiej i wyzwalają duużo więcej emocji. Sorki ale taka jest brutalna prawda. Dlatego wszystkim życzę obcowania z muzą filmową nie tylko na sprzęcie komputerowym, że o słuchaniu na żywo nie mówię, bo tego i sobie bym życzył.
Ja nie lubię słuchać na głośnikach i nie ma znaczenia, czy to jakieś badziewne głośniki za 20zł, czy jakieś za kilka tysięcy. Słucham tylko na słuchawkach, audiofilem nie jestem także wystarczają mi moje NuForce'y NE-700M i Aurvany In-Ear 2. W formacie bezstratnym trzymam tylko te soundtracki, które uważam za wybitne, do reszty wystarcza mi MP3 320 kb/s ;)

Awatar użytkownika
Ghostek
Hardkorowy Koksu
Posty: 10491
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
Kontakt:

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#545 Post autor: Ghostek » czw lis 10, 2011 00:27 am

muaddib_dw pisze:Z doświadczenia wiem, że słuchając jakiejś ścieżki w pracy na głośnikach komputerowych a następnie w domu na systemie stereo nawet słabe rzeczy wypadają znaaaacznie lepiej i wyzwalają duużo więcej emocji.
Łyknij sobie jakiś swój ulubiony score na monitorach odsłuchowych z prawdziwego zdarzenia, a potniesz się tymi emocjami. :D
Ja głównie w pracy słucham filmowej (jak mam czas), bo nawet moje domowe DAW kładzie się przy tym, co tam mam. ;)
Obrazek

Mefisto

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#546 Post autor: Mefisto » czw lis 10, 2011 01:00 am

Templar pisze:po przesłuchaniu CD okaże się, że to najbardziej pobudzający soundtrack tego roku :mrgreen:
bo na płycie jest ukryty przekaz podprogowy :P

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 35045
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#547 Post autor: Wawrzyniec » czw lis 10, 2011 01:26 am

I właśnie dlatego teoria obierania ziemniaków jest do niczego. Ledwo ukazała się piracka wersja score'u nikt nie widział filmu, nie zna szerszego kontekstu tej pracy. Też nie wiem ile razy już ten score został przesłuchany. I już mamy oceny, które budzą kontrowersje.

Ja pozostaję wierny swoim ideałem i tym samym moje obcowanie z tą muzyką będzie milsze, niż tych, gdyż wybrali drogę obierania ziemniaków.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14482
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#548 Post autor: lis23 » czw lis 10, 2011 02:21 am

Mefisto pisze:
muaddib_dw pisze:Skoro WH was usypia to pewnikiem Stepmom nie dalibyście rady :lol:
Takimi sucharami, to własnego konia możesz karmić :D
A, Widzisz, ja tam tego " suchara " bardzo lubię ;)
Bosz... co za fajnboj - jedno słowo źle i już od razu najgorsza praca. Ja tam z miejsca dałbym 4 / 5, bo liryka jest naprawdę ładna i czuć tu serducho, a końcówka, jak mówiłem, rozpierdala. Ale całość jest za długa, za nudna i lekko za nijaka jak na historię wojenną, w której biega sobie koń. Oczywiście ostateczny osąd wydam po filmie, ale na albumie muzyka jest porównywalna do Szeregowca, do którego w ogóle nie wracam (jedynie do Hymn, ale i to od wielkiego dzwonu) - tyle tylko, że tam taka specyfika muzyki była uwarunkowana jego stylistyką i klimatem (obie sceny batalistyczne np. pozbawione ilustracji), a przy Koniu ma się wrażenie, że to takie 'ciepłe kluchy' obojętnie od tego, co akurat się na ekranie dzieje. Ale o filmowym działaniu przekonamy się dopiero w grudniu.
Skoro utwory w środku scoru się nie podobają to można ich nie słuchać, proste ;)

jestem po dwukrotnym odsłuchu całości i muszę przyznać, że pierwszym zdziwieniem dla mnie był fakt, że motywem przewodnim jest tu jednak to sielankowe, wiejskie, choć zawsze fajnie i bogato zaaranżowane folkowe granie, którym zaczyna się ostatni utwór - motyw ze zwiastuna pojawia się z rzadka a w pełnej krasie tylko na chwile pod koniec szóstego utworu - także drugi, ładny motyw jest wykorzystywany rzadko
ogólnie, brakuje tu czegoś, co by rzuciło na kolana za pierwszym razem ( podobnie jak w przypadku TinTina ), utworu na miarę " Hymn to the Fallen " czy " Welcome to Jurrassic Park ", ale aż tak bardzo to nie przeszkadza.
O ile Tin Tin jest pracą bardzo zróżnicowaną i odrobinę chaotyczną, tutaj mamy do czynienia z bardzo spójnym, opartym na tematach przekazie, bardziej leniwym, spokojnym, płynącym jak rzeka - od razu skojarzyło mi się to z jednym z moich ulubionych dzieł Jamesa Hornera, czyli " The Perfect Storm ", tam też muzyka płynie jak morze - choć w przypadku WH można powiedzieć, że stylistycznie to taki " Far and Away " skrzyżowany z " Patriotą " + " Szeregowiec Ryan " ;)

Po raz kolejny potwierdziło się, że nie warto słuchać sampli, bo nie oddają one wydźwięku całości i mogą źle nastawić do płyty, oraz że nie należy sugerować się opinią innych: po lekturze pierwszych wrażeń Tomka Goski nastawiłem się na to, że utwory 7,8,9 i 11 to będzie droga przez mękę a tymczasem wcale nie są one złe, ba, mi się podobają, jest trochę patetycznie, jest sporo akcji i wcale nie jest tak nudno i ilustracyjnie jak to niektórzy malowali ( nadal uważam, że nie da się zrobić nic nudniejszego, niż HP i Insygnia Śmierci par 1 ), trochę rozczarował mnie pierwszy utwór, który nie " zrywa beretów " a jest raczej wprowadzeniem do partytury, trochę za mało tam tego fletu.

Ogólnie, jest dobrze, choć nie tak epicko jak by to mogło być ale to zapewne wina specyfiki filmu Spielberga - czyli, nie jest tak epicko jak to wynikało z odsłuchu ' The Homecoming ' a z drugiej strony, środek partytury nie jest tak nudny, bezbarwny i ilustracyjny, jak to odczuwają inni
dla mnie ocena zbliżona do Tin Tina -4 - 4,5 / 5 na płycie.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Mefisto

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#549 Post autor: Mefisto » czw lis 10, 2011 02:52 am

Wawrzyniec pisze:I już mamy oceny, które budzą kontrowersje.
No, póki co same 4, nawet jesli naciągane - nic, tylko rwać włosy łonowe!
lis23 pisze:A, Widzisz, ja tam tego " suchara " bardzo lubię ;)
Chodziło mi o argument, nie o płytę. Stepmom to dobra muzyka, ale kurnia napisana do skromnego dramatu o umierającej kobiecie :P

Awatar użytkownika
muaddib_dw
Zdobywca Oscara
Posty: 3237
Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
Lokalizacja: Kargowa

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#550 Post autor: muaddib_dw » czw lis 10, 2011 08:36 am

Tomasz Goska pisze:
muaddib_dw pisze:Z doświadczenia wiem, że słuchając jakiejś ścieżki w pracy na głośnikach komputerowych a następnie w domu na systemie stereo nawet słabe rzeczy wypadają znaaaacznie lepiej i wyzwalają duużo więcej emocji.
Łyknij sobie jakiś swój ulubiony score na monitorach odsłuchowych z prawdziwego zdarzenia, a potniesz się tymi emocjami. :D
Ja głównie w pracy słucham filmowej (jak mam czas), bo nawet moje domowe DAW kładzie się przy tym, co tam mam. ;)
Tak masz na myśli bezduszne monitory studyjne dla realizatorów nagrań nie dziękuję.
Ja mam w domu niezgorszy system stereo, który daje mi niesamowita przyjemność ze słuchania muzyki :!: Nie macie racji twierdząc, że na lepszym sprzęcie nie będzie różnicy. Przykładowo na skompresowanych plikach z netu często brak jest lub ledwo słyszalne są subtelne wybrzmienia pewnych instrumentów np harfy itp. które właśnie tworzą wzmacniają emocje bo taka jest ich tam rola, ich brak lub ogólnie wypatrzenie całego pasma (przestery) sorry ale psuje zamysł kompozytora, zaniża jakość odbioru, dając fałszywy obraz całości u niedoświadczonego słuchacza.
DanielosVK pisze:To prawda, ale nie trzeba jakiegoś super sprzętu, żeby stwierdzić, jaka jest muzyka. Żaden sprzęt nie uczyni słabej muzyki dobrą, ani nudnej ciekawą.
Gwoli ścisłości nie mam tu na myśli łupanek w stylu Tylera czy Briana. Nie popadajmy od razu w skrajności :wink:

Awatar użytkownika
Ghostek
Hardkorowy Koksu
Posty: 10491
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
Kontakt:

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#551 Post autor: Ghostek » czw lis 10, 2011 10:07 am

muaddib_dw pisze:
Tak masz na myśli bezduszne monitory studyjne dla realizatorów nagrań nie dziękuję.
Ja mam w domu niezgorszy system stereo, który daje mi niesamowita przyjemność ze słuchania muzyki :!:
Tyle, że systemy stereo właśnie zacierają prawdziwą naturę dźwięku. Tworzą sztuczną przestrzeń muzyczną, która daje złudzenie, że jest coś, czego tak na dobrą sprawę nie ma. Jeszcze jak do tego zestawu stereo nie daj Boże podpięte są jakieś odtwarzacze z wbudowanymi kompresorami, czy też korektorami, to masakra na całej linii.

Monitor odsłuchowy pokaże ci dźwięk takim jakim jest. Jeżeli realizator nagrania spierdolił robotę, to słychać. Jeżeli master jest źle zrobiony - też słychać. Monitor to po prostu pośrednik na linii muzyka-odbiorca, a nie interpretator muzyczny jakim bez wątpienia jest każdy zestaw stereo.

;)
Obrazek

Awatar użytkownika
muaddib_dw
Zdobywca Oscara
Posty: 3237
Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
Lokalizacja: Kargowa

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#552 Post autor: muaddib_dw » czw lis 10, 2011 10:36 am

O i widzę, że mam doczynienia z fachowcem, racja monitor studyjny bezlitośnie pokarze jak muzyka została zapisana, ale czy to będzie przyjemne w odbiorze to już niekoniecznie. Powyżej miałem na myśli porównanie słuchania plików ciągniętych z netu (youtube) na sprzęcie komputerowym a słuchaniem oryginalnej płyty odtwarzanej na zestawie stereo.

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14482
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#553 Post autor: lis23 » czw lis 10, 2011 12:48 pm

Po trzykrotnym odsłuchaniu muszę powiedzieć, ze bardzo podoba mi się muzyka akcji i ten, ponoć nudny underscore - bardziej niż utwory liryczne / 10 / czy smutne / 12 / ale wszystkie mają swój urok i całość jest płynna, scalona
odnoszę jednak wrażenie, że zarówno tutaj jak i przy TinTinie Williams trzyma swoje motywy na smyczy, na wodzy, nie pozwalając im się rozpędzić, zabłysnąć, oszołomić, są one trochę przytłumione, wyciszone, słabiej wyeksponowane, w przypadku WH chodzi mi o motyw ze zwiastuna, brakuje mi tu jakiegoś patosy, oddechu, dlatego też myślę, że Oscara to tu nie będzie - zbyt mało patosu, zbyt mało rozbudowane i eksploatowane tematy, żeby całość zapadła w pamięć tak, jak " Lista Schindlera ", itp.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Awatar użytkownika
DanielosVK
Howardelis Vangeshore
Posty: 7894
Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#554 Post autor: DanielosVK » czw lis 10, 2011 16:57 pm

lis23 pisze:dla mnie ocena zbliżona do Tin Tina -4 - 4,5 / 5 na płycie.
Rozpiętość ocen sięgająca aż 8,5, w dodatku zaczynająca się od cyfry na minusie. Jakie to Williams skrajne emocje wzbudza. :P
Fe.

Cóż za score, Howard Shore.

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14482
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#555 Post autor: lis23 » czw lis 10, 2011 17:08 pm

Ja stosuję skalę do pięciu ;)
a partytura z każdym odsłuchem nabiera barw :P
ani razu nie usnąłem :mrgreen: :P
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

ODPOWIEDZ