Mefisto pisze:muaddib_dw pisze:Skoro WH was usypia to pewnikiem Stepmom nie dalibyście rady

Takimi sucharami, to własnego konia możesz karmić
A, Widzisz, ja tam tego " suchara " bardzo lubię
Bosz... co za fajnboj - jedno słowo źle i już od razu najgorsza praca. Ja tam z miejsca dałbym 4 / 5, bo liryka jest naprawdę ładna i czuć tu serducho, a końcówka, jak mówiłem, rozpierdala. Ale całość jest za długa, za nudna i lekko za nijaka jak na historię wojenną, w której biega sobie koń. Oczywiście ostateczny osąd wydam po filmie, ale na albumie muzyka jest porównywalna do Szeregowca, do którego w ogóle nie wracam (jedynie do Hymn, ale i to od wielkiego dzwonu) - tyle tylko, że tam taka specyfika muzyki była uwarunkowana jego stylistyką i klimatem (obie sceny batalistyczne np. pozbawione ilustracji), a przy Koniu ma się wrażenie, że to takie 'ciepłe kluchy' obojętnie od tego, co akurat się na ekranie dzieje. Ale o filmowym działaniu przekonamy się dopiero w grudniu.
Skoro utwory w środku scoru się nie podobają to można ich nie słuchać, proste
jestem po dwukrotnym odsłuchu całości i muszę przyznać, że pierwszym zdziwieniem dla mnie był fakt, że motywem przewodnim jest tu jednak to sielankowe, wiejskie, choć zawsze fajnie i bogato zaaranżowane folkowe granie, którym zaczyna się ostatni utwór - motyw ze zwiastuna pojawia się z rzadka a w pełnej krasie tylko na chwile pod koniec szóstego utworu - także drugi, ładny motyw jest wykorzystywany rzadko
ogólnie, brakuje tu czegoś, co by rzuciło na kolana za pierwszym razem ( podobnie jak w przypadku TinTina ), utworu na miarę " Hymn to the Fallen " czy " Welcome to Jurrassic Park ", ale aż tak bardzo to nie przeszkadza.
O ile Tin Tin jest pracą bardzo zróżnicowaną i odrobinę chaotyczną, tutaj mamy do czynienia z bardzo spójnym, opartym na tematach przekazie, bardziej leniwym, spokojnym, płynącym jak rzeka - od razu skojarzyło mi się to z jednym z moich ulubionych dzieł Jamesa Hornera, czyli " The Perfect Storm ", tam też muzyka płynie jak morze - choć w przypadku WH można powiedzieć, że stylistycznie to taki " Far and Away " skrzyżowany z " Patriotą " + " Szeregowiec Ryan "
Po raz kolejny potwierdziło się, że nie warto słuchać sampli, bo nie oddają one wydźwięku całości i mogą źle nastawić do płyty, oraz że nie należy sugerować się opinią innych: po lekturze pierwszych wrażeń Tomka Goski nastawiłem się na to, że utwory 7,8,9 i 11 to będzie droga przez mękę a tymczasem wcale nie są one złe, ba, mi się podobają, jest trochę patetycznie, jest sporo akcji i wcale nie jest tak nudno i ilustracyjnie jak to niektórzy malowali ( nadal uważam, że nie da się zrobić nic nudniejszego, niż HP i Insygnia Śmierci par 1 ), trochę rozczarował mnie pierwszy utwór, który nie " zrywa beretów " a jest raczej wprowadzeniem do partytury, trochę za mało tam tego fletu.
Ogólnie, jest dobrze, choć nie tak epicko jak by to mogło być ale to zapewne wina specyfiki filmu Spielberga - czyli, nie jest tak epicko jak to wynikało z odsłuchu ' The Homecoming ' a z drugiej strony, środek partytury nie jest tak nudny, bezbarwny i ilustracyjny, jak to odczuwają inni
dla mnie ocena zbliżona do Tin Tina -4 - 4,5 / 5 na płycie.