Ok, to oceniając trzy tegoroczne Hornery w kontekście pozafilmowym, gdyż żadnego z tych widowisk jeszcze nie widziałem:
Black Gold miało masę zrzynek i słuchało się średnio przyjemnie. Tu i ówdzie wkraczał główny temat i było dość przyjemnie, ale po co slychać BG, jak był u Hornera już z 5 razy. W dodatku płyta była w większości dość nudna i póki nie obejrzę filmu, na pewno nie będę do niej wracał.
The Amazing Spider-Man - dla mnie to jest masakra. Nudne, nie podobała mi się elektronika, strasznie mnie płyta wymęczyła, musiałem jej słuchać chyba z 8 przerwami, bo nie byłem w stanie tego zdzierżyć na raz. Temat główny zapamiętałem tylko dlatego, że pół roku wcześniej sam skleciłem podobny motyw, siedząc przy pianinku (co ciekawe, w zamierzeniu chciałem sobie napisać na samplach kilka kawałków parodiujących superbohaterskie scory, wykorzystując ten motyw jako element wspólny tych utworów - czyżby Horner był tak zdesperowany, że włamuje się do komputerów wschodnioeuropejskich studentów w poszukiwaniu inspiracji?

Oj, ja się chyba z Jimmym spotkam w sądzie!

). Jeśli chodzi o superbohaterskie scory, to Hans miecie Jamesa w tym roku (a TDKR też nie uważam za jakiś geniusz, ale był dla mnie duzo lepszy od TASMu - przede wszystkim Hans napisał kilka kawałków, do których chciało mi się wracać). Może po obejrzeniu filmu miałbym lepsze zdanie na temat scoru, póki co, też do niego nie będę wracał.
no i wreszcie FGG - jedyny tegoroczny score Hornera, który mnie nie poraził nudą na dzień dobry. Słucha się tego przyjemnie (poza śmiertelnie nudnymi wokalizami) i największą wadą są tutaj zrzynki - czego tu nie ma? Avatar, Braveheart, jak to dobrze, że nie znam jeszcze całej dyskografii Hornera, bo pewnie bym się załamał. Tak czy siak, jeśli chodzi o przyjemność z odsłuchu, to jest jedyny James, który mnie nie zmusił do wyłączenia odtwarzacza. Teraz mam wrażenie, że siedział nad Avatarem przez 18 miesięcy, żeby mieć co rżnąć przez następne 18 lat

No ale nie wykluczam, że go wcisnę do swojego topa, jeśli ten rok będzie wyjątkowo biedny (jeśli miałbym wystawić top10 w tej chwili, to bym nie dał rady, bo mógłbym zapełnić maks. 5 miejsc)