Byłem wczoraj w IMAXie. Powiem bez ogródek: jeden z najbardziej spektakularnych filmów pod względem efektów specjalnych w historii kina. Pod względem efektowności nie pozostaje w żaden sposób za Avatarem. Jest to z całą pewnością najlepsza część serii, która momentami wręcz zachwyca.
Co mnie zaskoczyło najbardziej: fabuła. Ktoś powie, że oklepana, ale sam pomysł wyjściowy
UWAGA SPOJLER! mówiący o tym, że Autoboty były przyczyną wszystkich lotów w kosmos (włącznie z lądowaniem na Księżycu, a także wydarzeniami w Czarnobylu) jest świetny. Scena, w której dowództwo mówi do Neila Armstronga, że już nikt na Ziemi go nie słyszy jest świetna, gdyż fajnie ukazuje jaką przykrywką był lot na Księżyc. Przez pierwszą połowę filmu jest on bardzo (jak na tego typu film) mroczny, pomimo iż nie brak tu typowego dla serii humoru, który jednak nie jest tak częsty i na tak niskim poziomie jak w części II. W filmie ginie masa ludzi, co jest pokazane dość dosłownie, świetnie wypadają wklejone sekwencje archiwalne (Kennedy dający zgodę na lot w Kosmos) tak więc oś fabularna, pomimo iż wykorzystuje istniejące już wielokrotnie wykorzystywane szablony jest bardzo ciekawa poprzez połączenie autentycznych wydarzeń z fikcją. Film (na serio!) trzyma bardzo w napięciu, ja oglądałem go z zapartym tchem, ani przez chwilę się nie nudząc.
Pod względem aktorskim mamy to co zwykle, aktorzy nie wykazują się wielkim talentem, jednak jak wiemy nie o to tutaj chodzi. Rossie Hautington Whiteley, gra o wiele lepiej niż Megan Fox, jest bardziej naturalna, a jej postać - bardziej sympatyczna w porównaniu z przerysowaną Mikaelą. John Malkovich jest ok, aczkolwiek jego rola jest mało znacząca dla fabuły. Bardzo fajnie wypada pojedynek pomiędzy Samem a szefem jego dziewczyny, co zakończyło się rzeczą, której bym się nie spodziewał po takim typie filmu.
Co jednak najistotniejsze: akcja i efekty. Film jest arcyspektakularny. 3D robi świetne wrażenie, a efekty specjalne bez dwóch zdań - powalają. To o czym pisze Adam czyli Bitwa w Chicago to rzecz niezwykła. Momentami film ogląda się jak Helikopter w ogniu, tak fajnie zrealizowane są sceny akcji. Pojedynki między robotami, niszczenie wszystkiego wokół robi niesamowite wrażenie, podobnie jak scena pościgu na autostradzie (wow!). Muzyka Steve'a działa ok, choć ginie często pod SFX. W kilku patetycznych momentach gdy pojawia się Arrival to Earth aż poczułem dumę w sercu
Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich moje słowa przekonają, lecz mnie film ten zadowolił w pełni, dostałem to, czego oczekiwałem, czyli świetną 2,5-godzinną zabawę, a ostatnia niecała godzina (Bitwa w Chicago) wgniotła mnie w ziemię. Przesadnego patosu tutaj nie było, przesadnego humoru też nie - Michael Bay potrafił odpowiednio wyważyć wszystkie elementy, przez co uważam, że to kino rozrywkowe na najwyższym poziomie, które polecam każdemu. Trzeba nam filmów, które dają nam po prostu masę zabawy. Z pewnością najlepsza cześć serii, która pewien jestem, zgarnie Oscara za najlepsze efekty specjalne. Byłem w IMAXie, wybiorę się raz jeszcze do zwykłego kina 3D, by porównać jakość obrazu (z Avatarem zrobiłem tak samo).
Polecam gorąco, 8/10