Zacznijmy od tego, że nikt normalny tego nie obejrzyCzekam zatem na opinię kogoś normalnego.
STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011)
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26609
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
obejrzeć, może obejrzy, ale nie pójdzie do kina. 
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
3d w imax wgniata w fotel.. Battle: Chicago wgniata w fotel. reckarze którzy nie byli w imaxie, a imaxów w PL mało, nie mają prawa pisać że z 3d to ściema.
film zasługuje na małe podsumowanie więc spisałem takie o to coś (ze spojlerami):
Plusy:
- wyraźne transformacje z aut w roboty i na odwrót
- świetny pomysł i jakże wydaje ię teraz prosty z początkim i wpleceniem oryginalnych filmów, dialogów i historii lądowania Aldrina na Księżycu, by przerobić to pod scenariusz i logicznie spiąć do kolejności zdarzeń a jednoczesnie pół scenariusza gotowe
- zniwelowany prawie do zera obleśny humor
- brak ostrego i szybkiego montażu i trzęsącej kamery
- występ rodziców Sama podany z umiarem, nie oglądamy ich wygłupów przez pół filmu tylko ledwo 5 min?
- świetna drobna rólka Aldrina (!) który gra samego siebie i rozmawia z Optimusem co odkryli na Księżycu
- w walkach robotów widać wreszcie kto jest kim i kto z kim walczy
- jest masę świetnej muzy która nie weszła na płytę i jak myślałem muzy akcji (fantastyczna scena z odlotem autobotów w której Stiw zapodał swój najsłynniejszy utwór Arrival To Earth w wersji na wiolonczelE solo - wielkie znaczenie utworu który wczesniej ilustrował przybycie na Ziemię, a teraz w zmienionej wersji, i to jedyny raz użyty w filmie, przy odlocie autobotów co sprawiło że zyskał o wiele większą wymowę emocjonalną niż w 1 części filmu - na płycie niby jest, ale nie dokładnie w takiej wersji ; dynamiczny temat Optimusa w zmienionej wersji który na płycie praktycznie nie istnieje ; temat Bumblebee jajcarsko na fortepian itp)
- brak patosowych przemówień wojaków usa i łopoczących flag (widać flagę usa tylko dwa razy w tym raz mocno pokiereszowaną i nie całą, a drugi jak kamera przejeżdża po wygranej bitwie po ekranie) oraz brak ich biegania w slow motion do samolotów.
- mniej bohaterów robotów (i przez to luksusowych samochodów) przez co jest luźniej na ekranie i nie ma przepychu
- pokazane więcej "normalnego" ludzkiego życia w tym filmie
- nowy czarny charakter shockwave wygląda fenomenalnie
- Spock jako głos Sentinela ohh yeahhh
- poziom i dialogi całościowo o niebo lepsze niż w dwójce
- chyba najciekawszy występ Szaji w roli Sama
- efekty w imax piorunujące (zniszczenia Chicago, wybuchy, kolizje aut, skutki pocisków, pościg na autostradzie, start wahadłowca oraz cały prolog z ukazaniem destrukcji Cybertonu)
- świetne zdjęcia z powietrza, plus kamera wśród skoczków spadochoronowych dająca nam złudzenie że jestesmy kolejnym skoczkiem obok tych na ekranie
Minusy:
- za długie niektóre sceny (np dewastacja wieżowca przez dżownicę ciągła się w nieskończoność do tego w takt utworu podobnego charakterystycznym brzmieniem Dream Is Collapsing)
- brak chemii między Szają a nową laską, która gra jak drewno. Megan wytworzyła więź z Szają w dwóch filmach i to było widać na ekranie, a tutaj nie mamy tego za grosz, i stale na pół ekranu nowej laski wydęte od kwasiku usta możemy oglądać.
- niepotrzebna rola Malkovitcha który nic nie wnosi, a bez niego film byłby z 15 min krótszy.
- spłycona fabularnie historia duetu Megatron+Sentinel i wyjątkowo prostacko przedstawiona "zdrada".
- dziwna (komediowa?) rola McDormant w roli szefowej wywiadu
- piosenki w scenach filmu brzmią przeciętnie, mało chwytliwe
- po co dorobili robotom krew?
- czy optimus prime zawsze musi być mega kozakiem, bo troszkę nudnawo że zawsze i wszystkich musi rozwalić
- niektóre sceny walk robotów wyglądały jak kalki poprzednich, zmienili się tylko bohaterowie i sceneria
- czy Elja Baskin w każdym filmie od 30 lat musi grać znów i tylko ruska, do tego tak samo i z tą samą rudą brodą i akcentem?
- i najważniejszy minus filmu - nowa laska to kompletna pomyłka.
To tak po krótce.... Jak coś pominąłem to dopiszę po przypomnieniu. Dla mnie to świetne zakończenie trylogii (i choć na 99% będą to ciągnąc dalej, to już bez Baya i Szaji więc temat zamknięty dla mnie i tak), film prawie tak dobry jak jedynka (gdyby nie przydługawość i rola nowej laski). Recenzja stopklatki idealnie oddaje to co o tym filmie chcialbym powiedzieć i zgadzam się z nią co do joty.
film zasługuje na małe podsumowanie więc spisałem takie o to coś (ze spojlerami):
Plusy:
- wyraźne transformacje z aut w roboty i na odwrót
- świetny pomysł i jakże wydaje ię teraz prosty z początkim i wpleceniem oryginalnych filmów, dialogów i historii lądowania Aldrina na Księżycu, by przerobić to pod scenariusz i logicznie spiąć do kolejności zdarzeń a jednoczesnie pół scenariusza gotowe
- zniwelowany prawie do zera obleśny humor
- brak ostrego i szybkiego montażu i trzęsącej kamery
- występ rodziców Sama podany z umiarem, nie oglądamy ich wygłupów przez pół filmu tylko ledwo 5 min?
- świetna drobna rólka Aldrina (!) który gra samego siebie i rozmawia z Optimusem co odkryli na Księżycu
- w walkach robotów widać wreszcie kto jest kim i kto z kim walczy
- jest masę świetnej muzy która nie weszła na płytę i jak myślałem muzy akcji (fantastyczna scena z odlotem autobotów w której Stiw zapodał swój najsłynniejszy utwór Arrival To Earth w wersji na wiolonczelE solo - wielkie znaczenie utworu który wczesniej ilustrował przybycie na Ziemię, a teraz w zmienionej wersji, i to jedyny raz użyty w filmie, przy odlocie autobotów co sprawiło że zyskał o wiele większą wymowę emocjonalną niż w 1 części filmu - na płycie niby jest, ale nie dokładnie w takiej wersji ; dynamiczny temat Optimusa w zmienionej wersji który na płycie praktycznie nie istnieje ; temat Bumblebee jajcarsko na fortepian itp)
- brak patosowych przemówień wojaków usa i łopoczących flag (widać flagę usa tylko dwa razy w tym raz mocno pokiereszowaną i nie całą, a drugi jak kamera przejeżdża po wygranej bitwie po ekranie) oraz brak ich biegania w slow motion do samolotów.
- mniej bohaterów robotów (i przez to luksusowych samochodów) przez co jest luźniej na ekranie i nie ma przepychu
- pokazane więcej "normalnego" ludzkiego życia w tym filmie
- nowy czarny charakter shockwave wygląda fenomenalnie
- Spock jako głos Sentinela ohh yeahhh
- poziom i dialogi całościowo o niebo lepsze niż w dwójce
- chyba najciekawszy występ Szaji w roli Sama
- efekty w imax piorunujące (zniszczenia Chicago, wybuchy, kolizje aut, skutki pocisków, pościg na autostradzie, start wahadłowca oraz cały prolog z ukazaniem destrukcji Cybertonu)
- świetne zdjęcia z powietrza, plus kamera wśród skoczków spadochoronowych dająca nam złudzenie że jestesmy kolejnym skoczkiem obok tych na ekranie
Minusy:
- za długie niektóre sceny (np dewastacja wieżowca przez dżownicę ciągła się w nieskończoność do tego w takt utworu podobnego charakterystycznym brzmieniem Dream Is Collapsing)
- brak chemii między Szają a nową laską, która gra jak drewno. Megan wytworzyła więź z Szają w dwóch filmach i to było widać na ekranie, a tutaj nie mamy tego za grosz, i stale na pół ekranu nowej laski wydęte od kwasiku usta możemy oglądać.
- niepotrzebna rola Malkovitcha który nic nie wnosi, a bez niego film byłby z 15 min krótszy.
- spłycona fabularnie historia duetu Megatron+Sentinel i wyjątkowo prostacko przedstawiona "zdrada".
- dziwna (komediowa?) rola McDormant w roli szefowej wywiadu
- piosenki w scenach filmu brzmią przeciętnie, mało chwytliwe
- po co dorobili robotom krew?
- czy optimus prime zawsze musi być mega kozakiem, bo troszkę nudnawo że zawsze i wszystkich musi rozwalić
- niektóre sceny walk robotów wyglądały jak kalki poprzednich, zmienili się tylko bohaterowie i sceneria
- czy Elja Baskin w każdym filmie od 30 lat musi grać znów i tylko ruska, do tego tak samo i z tą samą rudą brodą i akcentem?
- i najważniejszy minus filmu - nowa laska to kompletna pomyłka.
To tak po krótce.... Jak coś pominąłem to dopiszę po przypomnieniu. Dla mnie to świetne zakończenie trylogii (i choć na 99% będą to ciągnąc dalej, to już bez Baya i Szaji więc temat zamknięty dla mnie i tak), film prawie tak dobry jak jedynka (gdyby nie przydługawość i rola nowej laski). Recenzja stopklatki idealnie oddaje to co o tym filmie chcialbym powiedzieć i zgadzam się z nią co do joty.
NO CD = NO SALE
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26609
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
[/size]Adam Krysiński pisze:i nic węcej nie zamirzam pisać..
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
ale pomyslałem że jednak warto i tyle, a film jest warty szerszej opinii. natomiast w dyskusje z miłośnikami hambitności i udowadniania jaki to niby z Desplata mistrz akcji, wchodzić w temacie T3 nie zamierzam już
NO CD = NO SALE
-
Turek
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
Byłem wczoraj w IMAXie. Powiem bez ogródek: jeden z najbardziej spektakularnych filmów pod względem efektów specjalnych w historii kina. Pod względem efektowności nie pozostaje w żaden sposób za Avatarem. Jest to z całą pewnością najlepsza część serii, która momentami wręcz zachwyca.
Co mnie zaskoczyło najbardziej: fabuła. Ktoś powie, że oklepana, ale sam pomysł wyjściowy UWAGA SPOJLER! mówiący o tym, że Autoboty były przyczyną wszystkich lotów w kosmos (włącznie z lądowaniem na Księżycu, a także wydarzeniami w Czarnobylu) jest świetny. Scena, w której dowództwo mówi do Neila Armstronga, że już nikt na Ziemi go nie słyszy jest świetna, gdyż fajnie ukazuje jaką przykrywką był lot na Księżyc. Przez pierwszą połowę filmu jest on bardzo (jak na tego typu film) mroczny, pomimo iż nie brak tu typowego dla serii humoru, który jednak nie jest tak częsty i na tak niskim poziomie jak w części II. W filmie ginie masa ludzi, co jest pokazane dość dosłownie, świetnie wypadają wklejone sekwencje archiwalne (Kennedy dający zgodę na lot w Kosmos) tak więc oś fabularna, pomimo iż wykorzystuje istniejące już wielokrotnie wykorzystywane szablony jest bardzo ciekawa poprzez połączenie autentycznych wydarzeń z fikcją. Film (na serio!) trzyma bardzo w napięciu, ja oglądałem go z zapartym tchem, ani przez chwilę się nie nudząc.
Pod względem aktorskim mamy to co zwykle, aktorzy nie wykazują się wielkim talentem, jednak jak wiemy nie o to tutaj chodzi. Rossie Hautington Whiteley, gra o wiele lepiej niż Megan Fox, jest bardziej naturalna, a jej postać - bardziej sympatyczna w porównaniu z przerysowaną Mikaelą. John Malkovich jest ok, aczkolwiek jego rola jest mało znacząca dla fabuły. Bardzo fajnie wypada pojedynek pomiędzy Samem a szefem jego dziewczyny, co zakończyło się rzeczą, której bym się nie spodziewał po takim typie filmu.
Co jednak najistotniejsze: akcja i efekty. Film jest arcyspektakularny. 3D robi świetne wrażenie, a efekty specjalne bez dwóch zdań - powalają. To o czym pisze Adam czyli Bitwa w Chicago to rzecz niezwykła. Momentami film ogląda się jak Helikopter w ogniu, tak fajnie zrealizowane są sceny akcji. Pojedynki między robotami, niszczenie wszystkiego wokół robi niesamowite wrażenie, podobnie jak scena pościgu na autostradzie (wow!). Muzyka Steve'a działa ok, choć ginie często pod SFX. W kilku patetycznych momentach gdy pojawia się Arrival to Earth aż poczułem dumę w sercu
Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich moje słowa przekonają, lecz mnie film ten zadowolił w pełni, dostałem to, czego oczekiwałem, czyli świetną 2,5-godzinną zabawę, a ostatnia niecała godzina (Bitwa w Chicago) wgniotła mnie w ziemię. Przesadnego patosu tutaj nie było, przesadnego humoru też nie - Michael Bay potrafił odpowiednio wyważyć wszystkie elementy, przez co uważam, że to kino rozrywkowe na najwyższym poziomie, które polecam każdemu. Trzeba nam filmów, które dają nam po prostu masę zabawy. Z pewnością najlepsza cześć serii, która pewien jestem, zgarnie Oscara za najlepsze efekty specjalne. Byłem w IMAXie, wybiorę się raz jeszcze do zwykłego kina 3D, by porównać jakość obrazu (z Avatarem zrobiłem tak samo).
Polecam gorąco, 8/10
Co mnie zaskoczyło najbardziej: fabuła. Ktoś powie, że oklepana, ale sam pomysł wyjściowy UWAGA SPOJLER! mówiący o tym, że Autoboty były przyczyną wszystkich lotów w kosmos (włącznie z lądowaniem na Księżycu, a także wydarzeniami w Czarnobylu) jest świetny. Scena, w której dowództwo mówi do Neila Armstronga, że już nikt na Ziemi go nie słyszy jest świetna, gdyż fajnie ukazuje jaką przykrywką był lot na Księżyc. Przez pierwszą połowę filmu jest on bardzo (jak na tego typu film) mroczny, pomimo iż nie brak tu typowego dla serii humoru, który jednak nie jest tak częsty i na tak niskim poziomie jak w części II. W filmie ginie masa ludzi, co jest pokazane dość dosłownie, świetnie wypadają wklejone sekwencje archiwalne (Kennedy dający zgodę na lot w Kosmos) tak więc oś fabularna, pomimo iż wykorzystuje istniejące już wielokrotnie wykorzystywane szablony jest bardzo ciekawa poprzez połączenie autentycznych wydarzeń z fikcją. Film (na serio!) trzyma bardzo w napięciu, ja oglądałem go z zapartym tchem, ani przez chwilę się nie nudząc.
Pod względem aktorskim mamy to co zwykle, aktorzy nie wykazują się wielkim talentem, jednak jak wiemy nie o to tutaj chodzi. Rossie Hautington Whiteley, gra o wiele lepiej niż Megan Fox, jest bardziej naturalna, a jej postać - bardziej sympatyczna w porównaniu z przerysowaną Mikaelą. John Malkovich jest ok, aczkolwiek jego rola jest mało znacząca dla fabuły. Bardzo fajnie wypada pojedynek pomiędzy Samem a szefem jego dziewczyny, co zakończyło się rzeczą, której bym się nie spodziewał po takim typie filmu.
Co jednak najistotniejsze: akcja i efekty. Film jest arcyspektakularny. 3D robi świetne wrażenie, a efekty specjalne bez dwóch zdań - powalają. To o czym pisze Adam czyli Bitwa w Chicago to rzecz niezwykła. Momentami film ogląda się jak Helikopter w ogniu, tak fajnie zrealizowane są sceny akcji. Pojedynki między robotami, niszczenie wszystkiego wokół robi niesamowite wrażenie, podobnie jak scena pościgu na autostradzie (wow!). Muzyka Steve'a działa ok, choć ginie często pod SFX. W kilku patetycznych momentach gdy pojawia się Arrival to Earth aż poczułem dumę w sercu
Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich moje słowa przekonają, lecz mnie film ten zadowolił w pełni, dostałem to, czego oczekiwałem, czyli świetną 2,5-godzinną zabawę, a ostatnia niecała godzina (Bitwa w Chicago) wgniotła mnie w ziemię. Przesadnego patosu tutaj nie było, przesadnego humoru też nie - Michael Bay potrafił odpowiednio wyważyć wszystkie elementy, przez co uważam, że to kino rozrywkowe na najwyższym poziomie, które polecam każdemu. Trzeba nam filmów, które dają nam po prostu masę zabawy. Z pewnością najlepsza cześć serii, która pewien jestem, zgarnie Oscara za najlepsze efekty specjalne. Byłem w IMAXie, wybiorę się raz jeszcze do zwykłego kina 3D, by porównać jakość obrazu (z Avatarem zrobiłem tak samo).
Polecam gorąco, 8/10
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
no i proszę, w zasadzie odmienne zdanie tylko co do występu nowej laski
i pamiętajcie - tylko imax!! a wszyscy recenzenci piszący recenzje na portalach filmowych na podstawie seansu ze zwykłych kin 2d powinni mieć zakaz pisania o tym filmie!
i jeszcze jedno - po filmie i muzie niezamieszczonej na cd zrozumiałem zmianę stylu przez Jabło, z racji odmienności scenariusza, bardziej ludzkiego wymiaru...
i jeszcze jedno - po filmie i muzie niezamieszczonej na cd zrozumiałem zmianę stylu przez Jabło, z racji odmienności scenariusza, bardziej ludzkiego wymiaru...
NO CD = NO SALE
-
Turek
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
Najgorsze jest to Adamie, że zaraz zjawią się tacy co stwierdzą że nie mamy żadnego gustu i jesteśmy debilami skoro podobają nam się takie filmy...
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
no i że Desplat to miszczu akcji
ale akurat ja takich filmów nie lubię, ale akurat ten i jedynka na mnie zrobiły cholerne wrażenie. Battle LA byłą syfem, a osławionego Skyline nie widziałem.
i kolejna rzecz która mi umknęła.. nie wiem jak mozna jechać ten film że niby nie ma fabuły i scenariusza? ci sami teraz krzykacze podniecali się 2 lata temu avatarem, a przecież tam to dopiero nie było fabuły - Pocahontas + Dances With Wolves + Greenpeace i tyle. Pomysł z wpleceniem lądowania na Księzycu w historię Transformersów to jedna z najfajniejszych rzeczy jakie widziałem od dłuższego czasu.. Aż człowiek sobie mówi - o kurde, tak mogło przecież byc. niby proste a jaki wydźwięk.
i kolejna rzecz która mi umknęła.. nie wiem jak mozna jechać ten film że niby nie ma fabuły i scenariusza? ci sami teraz krzykacze podniecali się 2 lata temu avatarem, a przecież tam to dopiero nie było fabuły - Pocahontas + Dances With Wolves + Greenpeace i tyle. Pomysł z wpleceniem lądowania na Księzycu w historię Transformersów to jedna z najfajniejszych rzeczy jakie widziałem od dłuższego czasu.. Aż człowiek sobie mówi - o kurde, tak mogło przecież byc. niby proste a jaki wydźwięk.
NO CD = NO SALE
-
Mefisto
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
eee, jak wyście grzali dupy w kinie jam se obejrzał solidne girl on girl action - z miejsca 10 / 10 i to doznanie na pewno nie do zatarcia przez jakieś imaxy 
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26609
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
Ja nie jadę tego filmu, bo go nie widziałem, tylko część drugą. A do Twojej wiadomości: "Avatar" miał sensowną i spójną fabułę ze związkiem przyczynowo-skutkowym (czego drugie Transy nie posiadały). Owszem, całość była oparta o stare bajkowe klisze, niemniej sam wykreowany na potrzeby filmu ekosystem Pandory jest sto tysięcy razy bardziej złożony niż jakaś tam bzdurna opowiastka o zabawkach amerykańskich chłopców ratujących świat. Zatem daj sobie na luz z tą fanbojską obroną Transów.Adam Krysiński pisze:i kolejna rzecz która mi umknęła.. nie wiem jak mozna jechać ten film że niby nie ma fabuły i scenariusza? ci sami teraz krzykacze podniecali się 2 lata temu avatarem, a przecież tam to dopiero nie było fabuły - Pocahontas + Dances With Wolves + Greenpeace i tyle.
Rzeczywiście Adamie, tak mogło być. A może gdy Ty sobie właśnie dziś smacznie śpisz to Optimus Prime zmienia się w ciężarówkę i z powortem...Adam Krysiński pisze:Pomysł z wpleceniem lądowania na Księzycu w historię Transformersów to jedna z najfajniejszych rzeczy jakie widziałem od dłuższego czasu.. Aż człowiek sobie mówi - o kurde, tak mogło przecież byc. niby proste a jaki wydźwięk.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10528
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
Koper pisze:
Rzeczywiście Adamie, tak mogło być. A może gdy Ty sobie właśnie dziś smacznie śpisz to Optimus Prime zmienia się w ciężarówkę i z powortem...
Aaaale pocisk!

Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
niby dlaczego? przecież mi chodziło tylko o fajny pomysł, a nie że tak jest i autoboty mi brykają po ulicach 
NO CD = NO SALE
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35184
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: STEVE JABLONSKY - TRANSFORMERS 3: DARK OF THE MOON (2011
Iść czy nie iść do kina o to jest pytanie
"NIE" gdyż:
- Rosie
- Nie przepadam za stylem Baya
"TAK" gdyż:
- ILM
I chyba dla tych trzech liter się wybiorę, gdyż jakie te filmy są i jaki sam Bay jest to każdy z nas wie, ale chłopaki z ILM to w każdej części odwalili kawał dobrej roboty i to im się należą główne pochwały, gdyż bez nich te filmy by nie istniały.
"NIE" gdyż:
- Rosie
- Nie przepadam za stylem Baya
"TAK" gdyż:
- ILM
I chyba dla tych trzech liter się wybiorę, gdyż jakie te filmy są i jaki sam Bay jest to każdy z nas wie, ale chłopaki z ILM to w każdej części odwalili kawał dobrej roboty i to im się należą główne pochwały, gdyż bez nich te filmy by nie istniały.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
