A tak wracając do meritum...
Tak po pierwszym przesłuchaniu muszę rzec, że muzyka całkiem spoko, chociaż po świetnym początku (klimatyczne "Nerios plan" z ukochanym instrumentem... Hornera

oraz fajnie łączące orkiestrę i elektronikę "Largo Virtuoso") potem troszkę za bardzo score idzie w suspens i underscore, przez co na pewnym etapie robi się nieco monotonnie (nawet mimo ładnego i emocjonalnego "Malunai"), dopiero końcówka "Infiltration" wyrywa z letargu. Potem jest różnie, mamy przebojową pierwsza część "Escape from the Camp", urokliwy temacik miłosny, niezgorszy "Bathroom Fight", elegię ze sakuchachi w początkach "Malunais Death" (która niestety przechodzi potem w taki sobie suspensowo-szpiegowski motywik), inną elegię w "Largo's Sorrow". Sama końcówka albumu troszkę bez wyrazu, na końcowe fragmenty przydałoby się chyba coś z większą energią.
W sumie trzeba jednak rzec, że Desplat, jak chce to całkiem zgrabną, choć dla niektórych pewnie nieco "staromodną" muzykę akcji potrafi napisać.
Podobnie jak w "Jane Eyre" (choć to muzyka gatunkowo zupełnie z innej bajki

) pewną wadą jest brak wyrazistej bazy tematycznej. Właściwie wystarczyłby jeden mocny, charakterystyczny theme a wówczas score Desplata mógłby znaleźć fanów także spoza koneserów filmówki.
Tak czy inaczej jeszcze do tego score wrócę.
