Armaggeddon, czyli jak to lubi Jerry Bruckheimer
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9346
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Armaggeddon, czyli jak to lubi Jerry Bruckheimer
Historia pracy nad muzyką do Armaggeddonu pokazuje, że delikatnie mówiąc, każdy film Bruckheimera to muzycznie duży burdel.
Zaczęło się od angażu dla Trevora Rabina, pierwszym jego score po Con Air, gdzie głównie on pracował, ponieważ Mancina dość szybko musiał odejść z projektu. Stwierdzono jednak (nie wiem, kiedy), że sam sobie Rabin nie poradzi z filmem i Bruckheimer i Bay zaczęli szukać w miejscu, które dobrze znali. W Media Ventures.
Nim zaangażowano Rabina próbowano namówić Zimmera, który był między młotem a kowadłem. Poproszono go o muzykę do Deep Impact, filmu Mimi Leder (Peacemaker był jej debiutem kinowym, znana do tej pory głównie była z odcinków Ostrego dyżuru) o podobnej tematyce, wytwórni Dreamworks. Spielberg i Bruckheimer (pracujący dla wytwórni nie tylko konkurencyjnych, ale także nastawionych wrogo wobec siebie - Spielberg do projektu Dreamworks dokooptował Jerry'ego Katzenberga, producenta np. Króla Lwa, zresztą doszło tu do jakiegoś pozwu i to Katzenberg był powodem). Co mógł zrobić Hans? Odmówił obu. Zrzucił to na karb problemów z czasem zapewne (Książę Egiptu i Cienka czerwona linia to były wielkie projekty). Na Zimmera Bay i Bruckheimer nie mógł sobie pozwolić, ale szybko okazało się, że jest kompozytor, który podjął się zadania napisania praktycznie pół score w małej ilości czasu.
Tą osobą był Harry Gregson-Williams. Gregson wziął dwóch asystentów, pracowali w dzień i w nocy. W dzień pracował z Stevem Jablonskym, w nocy z Johnem van Tongerenem. Z kilku głównych tematów dwa (Love Theme i Astronauts na bootlegu) są HGW. HGW obskoczył głównie całą destrukcję Ziemi na początku filmu i muzykę akcji na asteroidzie. Rabin obskoczył główny temat całego filmu, trening, start promów, stację MIR i wiercenie na asteroidzie i zakończenie filmu (poza ucieczką na Ziemię, która jest van Tongerena). Wydaje się piękne i proste? To jeszcze nie koniec.
Okazuje się, że nad sceną katastrofy promu z Affleckiem i akcją zaraz wcześniej z van Tongerenem pracował... niejaki Hans Zimmer. Przy okazji Bay i Bruckheimer zorientowali się, że brakuje trochę napięcia i w ostatniej chwili dosłownie dołożyli sceny pokazujące przelot asteroidy w okolice Ziemi. Zimmer skomponował efektywny, ale banalny motyw dla tej asteroidy w kawałku znanym jako Around the Moon - Shuttle Crash na bootlegu. Tongeren zaaranżował dodatkowe wejścia tego tematu i na chama (zrobili to naprawdę kiepsko) wkleili je na gotowe kawałki HGW i Jablonsky'ego. Tak się Jerry'emu ten temat spodobał. Dopiero parę lat temu wyszedł udział Zimmera przy Armageddonie, był naprawdę dobrze ukryty.
Zobaczcie jaki burdel, pracuje sobie gość, ci biorą innego. Rabin też miał swoich ghostwriterów (Don Harper i Paul Linford), HGW miał swoich (Jablonsky, Tongeren, Zimmer). Kawałek Zimmera oficjalnie (tzn. dla filmu) to był oczywiście kawałek HGW.
Zaczęło się od angażu dla Trevora Rabina, pierwszym jego score po Con Air, gdzie głównie on pracował, ponieważ Mancina dość szybko musiał odejść z projektu. Stwierdzono jednak (nie wiem, kiedy), że sam sobie Rabin nie poradzi z filmem i Bruckheimer i Bay zaczęli szukać w miejscu, które dobrze znali. W Media Ventures.
Nim zaangażowano Rabina próbowano namówić Zimmera, który był między młotem a kowadłem. Poproszono go o muzykę do Deep Impact, filmu Mimi Leder (Peacemaker był jej debiutem kinowym, znana do tej pory głównie była z odcinków Ostrego dyżuru) o podobnej tematyce, wytwórni Dreamworks. Spielberg i Bruckheimer (pracujący dla wytwórni nie tylko konkurencyjnych, ale także nastawionych wrogo wobec siebie - Spielberg do projektu Dreamworks dokooptował Jerry'ego Katzenberga, producenta np. Króla Lwa, zresztą doszło tu do jakiegoś pozwu i to Katzenberg był powodem). Co mógł zrobić Hans? Odmówił obu. Zrzucił to na karb problemów z czasem zapewne (Książę Egiptu i Cienka czerwona linia to były wielkie projekty). Na Zimmera Bay i Bruckheimer nie mógł sobie pozwolić, ale szybko okazało się, że jest kompozytor, który podjął się zadania napisania praktycznie pół score w małej ilości czasu.
Tą osobą był Harry Gregson-Williams. Gregson wziął dwóch asystentów, pracowali w dzień i w nocy. W dzień pracował z Stevem Jablonskym, w nocy z Johnem van Tongerenem. Z kilku głównych tematów dwa (Love Theme i Astronauts na bootlegu) są HGW. HGW obskoczył głównie całą destrukcję Ziemi na początku filmu i muzykę akcji na asteroidzie. Rabin obskoczył główny temat całego filmu, trening, start promów, stację MIR i wiercenie na asteroidzie i zakończenie filmu (poza ucieczką na Ziemię, która jest van Tongerena). Wydaje się piękne i proste? To jeszcze nie koniec.
Okazuje się, że nad sceną katastrofy promu z Affleckiem i akcją zaraz wcześniej z van Tongerenem pracował... niejaki Hans Zimmer. Przy okazji Bay i Bruckheimer zorientowali się, że brakuje trochę napięcia i w ostatniej chwili dosłownie dołożyli sceny pokazujące przelot asteroidy w okolice Ziemi. Zimmer skomponował efektywny, ale banalny motyw dla tej asteroidy w kawałku znanym jako Around the Moon - Shuttle Crash na bootlegu. Tongeren zaaranżował dodatkowe wejścia tego tematu i na chama (zrobili to naprawdę kiepsko) wkleili je na gotowe kawałki HGW i Jablonsky'ego. Tak się Jerry'emu ten temat spodobał. Dopiero parę lat temu wyszedł udział Zimmera przy Armageddonie, był naprawdę dobrze ukryty.
Zobaczcie jaki burdel, pracuje sobie gość, ci biorą innego. Rabin też miał swoich ghostwriterów (Don Harper i Paul Linford), HGW miał swoich (Jablonsky, Tongeren, Zimmer). Kawałek Zimmera oficjalnie (tzn. dla filmu) to był oczywiście kawałek HGW.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34960
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Armaggeddon, czyli jak to lubi Jerry Bruckheimer
Dobrze wiedzieć
A w ogóle to można w ogóle zrobić temat o produkcjach Bruckheimera, gdyż chyba i przy "The Rock" jak i później przy "Pearl Harbor" jeżeli chodzi o muzykę to trochę burzliwie było

A w ogóle to można w ogóle zrobić temat o produkcjach Bruckheimera, gdyż chyba i przy "The Rock" jak i później przy "Pearl Harbor" jeżeli chodzi o muzykę to trochę burzliwie było

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Armaggeddon, czyli jak to lubi Jerry Bruckheimer
Ja myślałem, że Jerry i RCP to jak dobrze prosperująca fabryczka. A to jednak takie coś jak polski urząd.
W każdym razie do artyzmu tutaj daleko. 


"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34960
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Armaggeddon, czyli jak to lubi Jerry Bruckheimer
A czy to kiedykolwiek miało być artystyczne
I czy we wszystkim musimy doszukiwać się artyzmu i musi być artyzm. 


#WinaHansa #IStandByDaenerys
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Armaggeddon, czyli jak to lubi Jerry Bruckheimer
Tak. Dla mnie z założenia muzyka jest sztuką. Nawet filmowa.
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
Re: Armaggeddon, czyli jak to lubi Jerry Bruckheimer
Dobrze wiedzieć, a complete score z Armageddona jest na 3.5/5
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Armaggeddon, czyli jak to lubi Jerry Bruckheimer
Wcześniej było pewnie 4,5/5, a teraz jest 3,5/5, bo się dowiedziałeś, że temat główny jest nie HGW, a Rabina? :>bladerunner pisze:Dobrze wiedzieć, a complete score z Armageddona jest na 3.5/5
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Armaggeddon, czyli jak to lubi Jerry Bruckheimer
Kompozytor i reżyser powinni się starać by ich dzieło można uznać za dzieło sztuki a nie tylko popelinę.Wawrzyniec pisze:A czy to kiedykolwiek miało być artystyczneI czy we wszystkim musimy doszukiwać się artyzmu i musi być artyzm.

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński