
Dario Marianelli - Jane Eyre
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9347
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
Agorę nadrobię, jak najszybciej się da 

- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9347
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
Sądzę, że nie tylko to. Marianelli jest także mistrzem dążenia do wybuchów emocji. Zaczyna bardzo subtelnie, wręcz w wyciszeniu i powoli, ale skutecznie (slowly but surelyMarek Łach pisze:No i właśnie ta klasyczność sprawia, że pomimo operowania kliszami (rzewny fortepian, solowe skrzypce w dramacie, wailing vocals w kinie kostiumowym), muzyka Marianellego jest świeża. Bo w takiej Agorze na pierwszy rzut oka może się wydawać: o nie, znowu zawodząca kobita, która to już zrzynka z Zimmera? A tak naprawdę Marianelli jako pierwszy (może też trochę Yared w Troi, ale na mniejszą skalę) odszedł od wailing vocals w aranżacjach zimmerowskich, zamiast tego wykorzystując je w aranżacji na poły klasycznej. Dlatego Agora w tej kwestii jest moim zdaniem najlepszym, najdojrzalszym (bo mniej wtórnym od takiej Pasji) scorem historycznym dekady. A Jane Eyre ma dużą szansę wskoczyć do grona najlepszych dramatów ostatnich lat.

Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
Wybuchy emocji - poczekaj Paweł jak usłyszysz "Agorę", tam dopiero Cię czekają wybuchy 


Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
Dołączę się do grona poprzednich opinii. "Jane Eyre" to muzyka urzekająca, choć nie łatwa. Naturalnie słychać tu silne stylistyczne podobieństwa do "Osady" czy "Creation" Younga, ale też echa "Purpurowych skrzypiec" Corigliano czy "Wichrowych wzgórz" Sakamoto. Dużo rozgrywa się między nutami, stale jesteśmy atakowani smutno-refleksyjną atmosferą zdążającą do wielu emocjonalnych rozwiązań. Czuć ten anglikański pierwiastek, bez którego muzyka nie byłaby tak autentyczna, coś jak w "Dumie i uprzedzeniu" Marianelliego sprzed kilku lat. Smyczkowe solówki przepiękne, choć zastanawiałem się jak score poradziłby sobie bez nich, biorąc pod uwagę, że nie ma tu tak efektownych sekwencji jak w "Agorze" czy "Pokucie" i to one są tym języczkiem uwagi głównie. Ale są też ciekawe wokale (np. atmosferyczny utwór rozpoczynający). Tematy nie są bardzo (jak to zauważył Marek) jak to u Marianelliego uderzające od razu w twarz, ale są, i są dość silne. Trzeba się tylko wsłuchać
Na razie po dwóch przesłuchach jest bardzo dobrze, ale z oceną wstrzymam się do kolejnych, bo wydaje mi się, że ta muzyka będzie "dojrzewać".
Score Marianelliego jest bez dwóch zdań wybitny, ale głównie jako - powiedzmy - dość mainstreamowa ilustracja historyczna, choć nadal zdecydowanie wyróżniająca się różnymi specyficznymi elementami. Debney natomiast wnosi za sprawą etniki i pewnych rozwiązań aranżacyjnych niezwykły klimat sprzed 2000 lat. Do dziś zadziwia mnie jak ten człowiek tak głęboko zanurzony w typowo hollywoodzkim graniu zdołał to osiągnąć
i w sumie tylko raz się do tego zbliżyć ("Stoning of Soraya M."). Jako ciekawostkę podam, że w kameralnym kościele w mojej miejscowości "Pasja" jest grana przeważnie podczas wielko-piątkowego czuwania a ostatnio również w czasie Drogi Krzyżowej na rozważaniach. Doznania są szczególne...

No tak, ale jednak "Agora" nie ma tej starożytnej autentyczności jak DebneyMarek Łach pisze:No i właśnie ta klasyczność sprawia, że pomimo operowania kliszami (rzewny fortepian, solowe skrzypce w dramacie, wailing vocals w kinie kostiumowym), muzyka Marianellego jest świeża. Bo w takiej Agorze na pierwszy rzut oka może się wydawać: o nie, znowu zawodząca kobita, która to już zrzynka z Zimmera? A tak naprawdę Marianelli jako pierwszy (może też trochę Yared w Troi, ale na mniejszą skalę) odszedł od wailing vocals w aranżacjach zimmerowskich, zamiast tego wykorzystując je w aranżacji na poły klasycznej. Dlatego Agora w tej kwestii jest moim zdaniem najlepszym, najdojrzalszym (bo mniej wtórnym od takiej Pasji) scorem historycznym dekady.



Zdecydowanie.Marek Łach pisze:A Jane Eyre ma dużą szansę wskoczyć do grona najlepszych dramatów ostatnich lat.

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
Tja
Wybaczcie, ale niestety tradycyjnie muszę nałożyć okulary w grubych czarnych oprawkach i pobawić się w forumowego hipstera, gdyż na mnie ten score trochę inaczej zadziałał, przynajmniej po tych trzech odsłuchach.
Oczywiście nie zaprzeczam, że to ładna muzyka, profesjonalnie wykonana, przemyślana itd. Ale trudno mi ją nazwać muzyką filmową, lub przynajmniej tym co ja rozumiem pod słowem "muzyka filmowa". Jesteś świadom, że już trudniej sobie wyobrazić bardziej kostiumowy film od "Jane Eyre", ale dla mnie ta muzyka jest aż za klasyczna. Nie jest to co prawda aż taka pomyłka jak "Solista", ale dalej słuchając tej muzyki czuję się jakbym był na koncercie w zamku w Łańcucie.
Oczywiście trudno mi oceniać jak to się sprawdza w filmie, gdyż naturalnie go nie widziałem. Tak samo jako do tej pory nigdy nie miałem zastrzeżeń, co do funkcjonalności muzyki Marianellego w obrazie. Mimo to, gdybym ja kręcił film kostiumowy to nie wiem czy bym zaprosił Marianellego na stanowisko kompozytora.
A zamiast tego nie skorzystał już z istniejących utworów kompozytorów klasycznych.
Wybaczcie, ale niestety to słuchanie od 14 roku życia Williamsa, wyrządziło nieodwracalne szkody w moim pojmowaniu muzyki filmowej, które się już raczej nie naprawi. I niestety dla mnie muzyka filmowa musi być jednak oparta na czymś wyrazistym, co sprawi, że po usłyszeniu, pewnego motywu, stylu, brzmienia od razu skojarzę muzykę z filmem.
Co prawda po trzecim odsłuchaniu wyczaiłem już motyw przewodni, ładny zresztą, nie zaprzeczam, ale nie uderzył on we mnie i spenetrował moich uszu, ani mózgu, a co dopiero serca.
Ta muzyka rzeczywiście płynie i człowiek się w niej zanurza. Tylko płynąc tym strumieniem, szybko wszystko zlewa się w jedną całość. I na razie też mi trudno wybrać utwory, które mi się szczególnie podobają i do których mam ochotę wracać. Może "Yes!", które posiada w sobie sporą dawkę emocjonalną mimo trochę zbyt ekspresyjnych skrzypiec (zresztą nie tylko w tym utworze), jak i też otwierający i zamykający utwór kawałek. Rzeczywiście delikatny chór w "Wandering Jane" doskonale pasuje, dodając niesamowity klimat. W sumie spokojnie można byłoby go wykorzystać jako motyw otwierający jakiś wiktoriański, gotycki horror.
Na razie wstrzymuję się od oceny końcowej, czy też w ogóle oceniania tej muzyki, gdyż chyba nie jestem do niej stworzony. I podobnie jak w przypadku Desplata, taki i Marianellego niestety styl ich mi nie do końca odpowiada i nie podchodzi. Co nie oznacza, że uważam ich za złych kompozytorów, gdyż to byłoby za łatwe i zbyt płytkie.
Na pewno jest to muzyka ładna. Na pewno też zjedna sobie serca krytyków i kto wie czy nie powalczy o najbardziej prestiżowe nagrody z Filmmuzą na czele
Ale mam swoje wątpliwości ile ta fascynacja potrwa
Na pewno nie odłożę teraz tej muzyki w zapomnienie i jeszcze będę do niej wracał, szczególnie jak zobaczę jak współgra ona z filmem. Ale nie wiem czy za rok będę do tego score'u wracał i też jestem ciekaw jak z Wami będzie...
To tyle na razie z mojej strony. A i ważna sprawa! Podzieliłem się moimi kontrowersyjnymi wrażeniami, dlatego też liczę na wyrozumiałość. Gdyż jak otrzymam odpowiedzi, w których widocznie ktoś będzie pił do mych ostatnich komentarzy chociażby do "Your Hughness" itd. to się w taką dyskusję nie bawię. Zimmera może dawać, gdyż to inna liga kompozytorska, a dla mnie osobiście akurat "Agora" ma elementy, które czynią ją w moich oczach "gorszym Gladiatorem". Ale to już kolejna kontrowersyjna opinia z mojej strony, na kolejną dyskusję.
Dziękuję za uwagę.

Oczywiście nie zaprzeczam, że to ładna muzyka, profesjonalnie wykonana, przemyślana itd. Ale trudno mi ją nazwać muzyką filmową, lub przynajmniej tym co ja rozumiem pod słowem "muzyka filmowa". Jesteś świadom, że już trudniej sobie wyobrazić bardziej kostiumowy film od "Jane Eyre", ale dla mnie ta muzyka jest aż za klasyczna. Nie jest to co prawda aż taka pomyłka jak "Solista", ale dalej słuchając tej muzyki czuję się jakbym był na koncercie w zamku w Łańcucie.
Oczywiście trudno mi oceniać jak to się sprawdza w filmie, gdyż naturalnie go nie widziałem. Tak samo jako do tej pory nigdy nie miałem zastrzeżeń, co do funkcjonalności muzyki Marianellego w obrazie. Mimo to, gdybym ja kręcił film kostiumowy to nie wiem czy bym zaprosił Marianellego na stanowisko kompozytora.

Wybaczcie, ale niestety to słuchanie od 14 roku życia Williamsa, wyrządziło nieodwracalne szkody w moim pojmowaniu muzyki filmowej, które się już raczej nie naprawi. I niestety dla mnie muzyka filmowa musi być jednak oparta na czymś wyrazistym, co sprawi, że po usłyszeniu, pewnego motywu, stylu, brzmienia od razu skojarzę muzykę z filmem.
Co prawda po trzecim odsłuchaniu wyczaiłem już motyw przewodni, ładny zresztą, nie zaprzeczam, ale nie uderzył on we mnie i spenetrował moich uszu, ani mózgu, a co dopiero serca.
Ta muzyka rzeczywiście płynie i człowiek się w niej zanurza. Tylko płynąc tym strumieniem, szybko wszystko zlewa się w jedną całość. I na razie też mi trudno wybrać utwory, które mi się szczególnie podobają i do których mam ochotę wracać. Może "Yes!", które posiada w sobie sporą dawkę emocjonalną mimo trochę zbyt ekspresyjnych skrzypiec (zresztą nie tylko w tym utworze), jak i też otwierający i zamykający utwór kawałek. Rzeczywiście delikatny chór w "Wandering Jane" doskonale pasuje, dodając niesamowity klimat. W sumie spokojnie można byłoby go wykorzystać jako motyw otwierający jakiś wiktoriański, gotycki horror.
Na razie wstrzymuję się od oceny końcowej, czy też w ogóle oceniania tej muzyki, gdyż chyba nie jestem do niej stworzony. I podobnie jak w przypadku Desplata, taki i Marianellego niestety styl ich mi nie do końca odpowiada i nie podchodzi. Co nie oznacza, że uważam ich za złych kompozytorów, gdyż to byłoby za łatwe i zbyt płytkie.
Na pewno jest to muzyka ładna. Na pewno też zjedna sobie serca krytyków i kto wie czy nie powalczy o najbardziej prestiżowe nagrody z Filmmuzą na czele


To tyle na razie z mojej strony. A i ważna sprawa! Podzieliłem się moimi kontrowersyjnymi wrażeniami, dlatego też liczę na wyrozumiałość. Gdyż jak otrzymam odpowiedzi, w których widocznie ktoś będzie pił do mych ostatnich komentarzy chociażby do "Your Hughness" itd. to się w taką dyskusję nie bawię. Zimmera może dawać, gdyż to inna liga kompozytorska, a dla mnie osobiście akurat "Agora" ma elementy, które czynią ją w moich oczach "gorszym Gladiatorem". Ale to już kolejna kontrowersyjna opinia z mojej strony, na kolejną dyskusję.
Dziękuję za uwagę.

#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
Świetny, klasyczny score. Może nie rekord świata, ale te smyczki... 
Faktycznie - dla tych, którzy choćby liznęli muzyki poważnej, albo mają zacięcie na klasykę - naprawdę warto!

Faktycznie - dla tych, którzy choćby liznęli muzyki poważnej, albo mają zacięcie na klasykę - naprawdę warto!
Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
Zgadzam się z Tomaszem, dobra, świetnie wykonana muzyka na pewno. Mimo to tak po jednym odsłuchu wydaję mi się, że ten score ma jednak kilka poważnych wad jak na muzykę filmową; po jakimś czasie wydaje się być zbyt monotonny, do tego ma sporo niepotrzebnych krótkich minutowych utworów, które burzą całość. Bardziej klasyczny był jednak tak myślę Solista, który mi bardziej przypadł do gustu z marszu no cóż , póki co mocne 4 /5 .Jeżeli faktycznie ktoś lubi klasykę czy muzykę poważną Jane to bombaAlthazan pisze:Świetny, klasyczny score. Może nie rekord świata, ale te smyczki...
Faktycznie - dla tych, którzy choćby liznęli muzyki poważnej, albo mają zacięcie na klasykę - naprawdę warto!

- Bucholc Krok
- Jean-Baptiste Lully
- Posty: 17506
- Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
- Lokalizacja: Golden Age
Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
Będzie lepszej jakości wydanie?Althazan pisze:Świetny, klasyczny score. Może nie rekord świata, ale te smyczki...
Faktycznie - dla tych, którzy choćby liznęli muzyki poważnej, albo mają zacięcie na klasykę - naprawdę warto!

"Wszyscy się koncentrują na tej wymianie słów z Lechem Wałęsą, który jest niesłychanie szybki, jeżeli chodzi o riposty, i tutaj ma taki intelekt najwyższych lotów" Rafał "Rafaello" Trzaskowski, prezydęt Warszawy
Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
Mam nadziejęBucholc Krok pisze:Będzie lepszej jakości wydanie?

- Bucholc Krok
- Jean-Baptiste Lully
- Posty: 17506
- Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
- Lokalizacja: Golden Age
Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
A to wydanie USA kupujesz?
"Wszyscy się koncentrują na tej wymianie słów z Lechem Wałęsą, który jest niesłychanie szybki, jeżeli chodzi o riposty, i tutaj ma taki intelekt najwyższych lotów" Rafał "Rafaello" Trzaskowski, prezydęt Warszawy
Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
Nie, to żaden limit, więc sobie poczekam. Tak samo zresztą jak na "Water for Elephants" - obie płyty wydało Sony, więc 99%, że będą wydane w Japonii.Bucholc Krok pisze:A to wydanie USA kupujesz?

Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
Nie bierzesz pod uwagę, że jakieś tłocznie mogły się trochę ostatnio poprzesuwać...Adam Krysiński pisze:raczej 110%

- Bucholc Krok
- Jean-Baptiste Lully
- Posty: 17506
- Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
- Lokalizacja: Golden Age
Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
W takim razie zapisuję się na Mariana. Przynajmniej jedna płyta będzie do topu 2011.Althazan pisze:Nie, to żaden limit, więc sobie poczekam. Tak samo zresztą jak na "Water for Elephants" - obie płyty wydało Sony, więc 99%, że będą wydane w Japonii.

"Wszyscy się koncentrują na tej wymianie słów z Lechem Wałęsą, który jest niesłychanie szybki, jeżeli chodzi o riposty, i tutaj ma taki intelekt najwyższych lotów" Rafał "Rafaello" Trzaskowski, prezydęt Warszawy
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Dario Marianelli - Jane Eyre
Mam nadzieję, że swoją opinią "Jane Eyre" nie zniechęciłem Was do siebie? 

#WinaHansa #IStandByDaenerys