Alexandre Desplat

Tutaj dyskutujemy w wątkach ogólnych o poszczególnych kompozytorach.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34430
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Alexandre Desplat

#1 Post autor: Wawrzyniec » ndz gru 06, 2009 14:47 pm

Alexandre Desplat (znany także jako "Alejandro" Desplat) z pewnością zalicza się do czołowych kompozytorów współczesnej muzyki filmowej. Trudno mi policzyć do ilu filmów w tym roku (2009) skomponował muzykę, a do ilu jeszcze zamierza. Niesamowita liczba projektów, mnóstwo pozytywnych opinii, recenzji, rozgłos - oto właśnie Alexandre Desplat aktualnie jeden z ważniejszych kompozytorów filmowych.
Wszystko ładnie, wszystko pięknie, ale mnie osobiście trudno jakoś przekonać się do Desplata i tym samym ten cały szum jest dla mnie nie do końca zrozumiałem :? Oczywiście jako specjalistę Desplata trudno mnie nazwać, a zapewne też dlatego, że po przesłuchaniu paru jego soundtracków nie za bardzo ma ochotę na więcej. Niby muzyka Desplata jest bardzo ładna, pięknie rozpisana, delikatna, ale jakoś mnie nie przekonuje, nie porywa, czegoś jej brakuje :? I nie wiem jak Wy, nie twierdzę, że mam jakiś super słuch, ale dla mnie większość prac Desplata brzmi bardzo podobnie do siebie. I tym samym jeszcze bardziej nie rozumiem tych zachwytów :? Hornerowi ciągle wypomina się kopiowanie samego siebie, aż robi się to nudne. MV/RC też jest krytkowane ciągle za brak oryginalności, kopiowanie siebie nazwzajem. A według mnie Desplat robi dokładnie tak samo, tylko zamiast krytyki dostaje brawa.

Na zakończenie chciałbym zaznaczyć, że jest to wyłącznie moja opinia. Dlatego też moim celem nie było obrazić kogokolwiek, kto muzykę Alexandre Desplata lubi i ceni.
Dziękuję za uwagę.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Althazan
+ Georges Delerue +
Posty: 3636
Rejestracja: wt lut 24, 2009 14:28 pm

Re: Alexandre Desplat - osobiste rozważania

#2 Post autor: Althazan » ndz gru 06, 2009 15:17 pm

Może chodzi Ci o to, że Horner kopiuje całe nuty ze swoich wcześniejszych prac, a Desplat tylko ogólny nastrój, styl? Żeby nie było nieporozumień - bardzo lubię obu kompozytorów i nie przeszkadzają mi zapożyczenia Hornera - dla mnie ważniejsza jest dobra słuchalność niż wyjątkowa oryginalność (po prostu lubię, gdy muzyka mi się po prostu podoba ;)).
A jeżeli chodzi o Desplata i jego oryginalność, to posłuchaj jego wcześniejszych prac: zwłaszcza "Les Milles: Le Train De La Liberté" i "The Luzhin Defence", a z ostatnich: "L'Ennemi Intime". Chociaż jak Cię nie przekonuje "Golden Compass", "Afterwards", "Curious Case Of Benjamin Button" czy najnowszy "The Twilight Saga New Moon score" to może po prostu nie pasuje Ci jego europejski styl, może wolisz amerykańskie rozwiązania...? Ja tak mam z Giacchino - lubię tylko dosłownie kilka jego scorów, reszta mnie nie przekonuje (z "Up" na czele)... Po prostu są różne gusta... :)

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Alexandre Desplat - osobiste rozważania

#3 Post autor: Marek Łach » ndz gru 06, 2009 15:49 pm

Wawrzyniec pisze:Niby muzyka Desplata jest bardzo ładna, pięknie rozpisana, delikatna, ale jakoś mnie nie przekonuje, nie porywa, czegoś jej brakuje :?
Myślę że odpowiedź, dlaczego tak jest, łatwo znaleźć - po prostu Desplat to biegun przeciwny do stylistyki muzyki filmowej lat 90, czyli tej stylistyki, na której większość z nas się wychowała. Twórczość Francuza ma zupełnie inny stopień i charakter ekspresji niż Williams czy Horner, w zasadzie jest niemal zupełnym przeciwieństwem sposobu myślenia o muzyce tych panów. Do Desplata najbardziej pasuje stwierdzenie (które zresztą on sam w wywiadach przywołuje), że w pierwszej kolejności szuka barw, kolorów muzycznych. Jego muzyka jest bardzo nastrojowa, zupełnie nie odnosi się do tak wykorzystywanego przez nasz ulubiony gatunek romantyzmu/neoromantyzmu, wiele w niej klimatów a la Satie czy Ravel. A to już znacznie inne korzenie, niż monumentalna symfonika Czajkowskiego, czy - z późniejszych twórców - Szostakowicza.

Wawrzyniec pisze:I nie wiem jak Wy, nie twierdzę, że mam jakiś super słuch, ale dla mnie większość prac Desplata brzmi bardzo podobnie do siebie. I tym samym jeszcze bardziej nie rozumiem tych zachwytów :? Hornerowi ciągle wypomina się kopiowanie samego siebie, aż robi się to nudne. MV/RC też jest krytkowane ciągle za brak oryginalności, kopiowanie siebie nazwzajem. A według mnie Desplat robi dokładnie tak samo, tylko zamiast krytyki dostaje brawa.
Desplat wbrew pierwszemu wrażeniu jest dość elastyczny muzycznie i ma sporą wyobraźnie (warto dla porównania posłuchać jego wcześniejszych prac, tak jak wspomniał Althazan) - choć prawdą jest, że ostatnie lata w jego wykonaniu polegały na wypracowaniu i udoskonaleniu pewnej konkretnej stylistyki, z którą to teraz przede wszystkim się kojarzy. Apogeum był tu Benjamin Button, który IMHO stanowił ukoronowanie tego kierunku i najlepsze (muzycznie) dokonanie Desplata. I faktycznie, w tym roku odcinanie kuponów od tej ścieżki stało się nieco męczące (chociaż też zwracam uwagę, że poza wtórnymi Coco czy Afterwards, Francuz napisał odmienne stylowo Cheri, Julie & Julia, Un Prophete, czy nawet New Moon!). Tyle że te podobieństwa to nie horneryzmy, Francuz bazuje na pewnym schemacie (głównie orkiestracyjnym), w oparciu o który osiąga ten charakterystyczny dla swojego języka muzycznego efekt, ale nie posuwa się do bezpośrednich kopii. Ten "buttonowski" nurt w jego twórczości to o tyle ciekawe zjawisko, że w każdej kolejnej ścieżce Desplat jak gdyby modyfikuje lżej bądź intensywniej ów styl bazowy. Ale to trochę tak jak gdyby krytykować Delerue, że każdy jego romantyczny score brzmi podobnie. Owszem, można, i pewien nadmierny stopień powtórek należy piętnować (bo muzyka powinna ewoluować), ale Desplat akurat, gdy mocniej się wsłuchać w jego prace, na pewno nie zamyka się w jednym wypracowanym schemacie.
Ostatnio zmieniony ndz gru 06, 2009 16:01 pm przez Marek Łach, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Althazan
+ Georges Delerue +
Posty: 3636
Rejestracja: wt lut 24, 2009 14:28 pm

Re: Alexandre Desplat - osobiste rozważania

#4 Post autor: Althazan » ndz gru 06, 2009 15:58 pm

Marek Łach pisze:Szostakiewicza.
Świetnie napisane, tylko żeby być "exact" poprawiłbym "Szostakiewicza" na Szostakowicza ;)

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Alexandre Desplat - osobiste rozważania

#5 Post autor: Marek Łach » ndz gru 06, 2009 16:00 pm

Althazan pisze:
Marek Łach pisze:Szostakiewicza.
Świetnie napisane, tylko żeby być "exact" poprawiłbym "Szostakiewicza" na Szostakowicza ;)
Heh;)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26407
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: Alexandre Desplat - osobiste rozważania

#6 Post autor: Koper » ndz gru 06, 2009 16:35 pm

Marek Łach pisze:Myślę że odpowiedź, dlaczego tak jest, łatwo znaleźć - po prostu Desplat to biegun przeciwny do stylistyki muzyki filmowej lat 90, czyli tej stylistyki, na której większość z nas się wychowała. Twórczość Francuza ma zupełnie inny stopień i charakter ekspresji niż Williams czy Horner, w zasadzie jest niemal zupełnym przeciwieństwem sposobu myślenia o muzyce tych panów. Do Desplata najbardziej pasuje stwierdzenie (które zresztą on sam w wywiadach przywołuje), że w pierwszej kolejności szuka barw, kolorów muzycznych. Jego muzyka jest bardzo nastrojowa, zupełnie nie odnosi się do tak wykorzystywanego przez nasz ulubiony gatunek romantyzmu/neoromantyzmu, wiele w niej klimatów a la Satie czy Ravel. A to już znacznie inne korzenie, niż monumentalna symfonika Czajkowskiego, czy - z późniejszych twórców - Szostakowicza.
Tylko Marku, przy całym szacunku do Desplata (choć nie jestem jego fanem, to jednak broniłem "New Moon" jako jeden z niewielu :) ) zauważ jeden problem. Spójrz na własne recenzje jego score'ów i na oceny "muzyki w filmie" jakie wystawiałeś. Najczęściej to są tróje, czasem czwórki. Wniosek? Desplat jest świetnym kompozytorem ale nie jest świetnym kompozytorem FILMOWYM. Desplat jest mam wrażenie zbyt subtelny, a w muzyce filmowej nie chodzi o to by ukrywać emocje, by je tonować, ale o to, by je eksponować. I to jest wg mnie problem tego pana. Może to się zmieni, bo już w "New Moon" troszeczkę bardziej Desplat zaczął ukazywać te emocje wprost, choć pewnie na ten akurat film to i tak było jeszcze zdecydowanie zbyt subtelnie. :)
Wawrzyniec pisze:MV/RC też jest krytkowane ciągle za brak oryginalności, kopiowanie siebie nazwzajem
A to już inna para kaloszy. :) O ile wielcy kompozytorzy powielają sami siebie w obrębie swojego stylu, o tyle większość (podkreślam: większość, nie wszyscy, żebyś mi tu Wawrzyniec nie zaczął wyskakiwać z przykładami tych nielicznych, którzy coś tam potrafią ;) ) MV to zwykła banda wyrobników, która własnego stylu nie posiada i nauczyła się jedynie lepiej lub gorzej imitować swojego mistrza. Dlatego ich w ogóle wykreśliłbym z rozważań w tym temacie i porównań do Desplata, którego można lubić lub nie, ale własnego stylu i pomysłu na muzykę odmówić mu nie można. A że Alexandre potrafi i napisać coś w innej stylistyce to nie trzeba się zaraz cofać do najstarszych prac, bo wystarczy sięgnąć po "Fantastycznego Pana Lisa". :)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26407
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: Alexandre Desplat - osobiste rozważania

#7 Post autor: Koper » ndz gru 06, 2009 17:20 pm

Althazan pisze:Ja tak mam z Giacchino - lubię tylko dosłownie kilka jego scorów, reszta mnie nie przekonuje (z "Up" na czele)... Po prostu są różne gusta... :)
Jeśli chodzi o tegoroczne prace Giacchino to ilość zdecydowanie nie poszła w jakość, więc specjalnie nie ma co tu lubić moim zdaniem. :)

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Alexandre Desplat - osobiste rozważania

#8 Post autor: Marek Łach » ndz gru 06, 2009 17:37 pm

Koper pisze: Tylko Marku, przy całym szacunku do Desplata (choć nie jestem jego fanem, to jednak broniłem "New Moon" jako jeden z niewielu :) ) zauważ jeden problem. Spójrz na własne recenzje jego score'ów i na oceny "muzyki w filmie" jakie wystawiałeś. Najczęściej to są tróje, czasem czwórki. Wniosek? Desplat jest świetnym kompozytorem ale nie jest świetnym kompozytorem FILMOWYM. Desplat jest mam wrażenie zbyt subtelny, a w muzyce filmowej nie chodzi o to by ukrywać emocje, by je tonować, ale o to, by je eksponować. I to jest wg mnie problem tego pana. Może to się zmieni, bo już w "New Moon" troszeczkę bardziej Desplat zaczął ukazywać te emocje wprost, choć pewnie na ten akurat film to i tak było jeszcze zdecydowanie zbyt subtelnie. :)
Akurat w New Moon (filmie) jest wręcz przeciwnie i wcale nie wychodzi mu to na dobre:P Poza tym nie wydaje mi się, żeby muzyka Desplata ukrywała emocje - mam raczej przeciwne wrażenie, jak gdyby Francuz często próbował odnaleźć takie emocje, których na ekranie właśnie nie widzimy. Jeśli przyjąć, że muzyka filmowa ma faktycznie eksponować, wzmacniać to co możemy zobaczyć (czyli właśnie na modłę hiciorów lat 90.), to faktycznie można by uznać, że Desplat nie do końca sprawdza się jako kompozytor filmowy. Ale gdyby prześledzić historię filmowej muzyki europejskiej i europejskiego kina artystycznego, to zobaczymy, że takie multiplikowanie emocji za sprawą muzyki wcale nie jest jedynym wyjściem - powiedziałbym nawet, że jest to wyjście, od którego giganci kina europejskiego regularnie odstępowali (Fellini, Herzog, Tarkowski). Jako klasyczny ilustrator w stylu Williamsa Desplat nie sprawdza się w 100%, ale to nie jedyne rozwiązanie. Na sprawę trzeba chyba raczej spojrzeć z perspektywy filmów, do których Francuz pisze muzykę - taki Button czy Złoty kompas to klasyczny Hollywood (w obu przypadkach nieudany zresztą), a klasyczny Hollywood jak wiemy to muzyka przede wszystkim fabularna. I tutaj dopiero można polemizować z Desplatem, dlaczego intelektualizuje on w sytuacji, gdy filmowi potrzeba ścieżki prostej jak konstrukcja cepa. Pytanie tylko, czy we współczesnej ogłupiałej muzyce filmowej takich eksperymentów nie należy jednak podejmować?
Koper pisze:Dlatego ich w ogóle wykreśliłbym z rozważań w tym temacie i porównań do Desplata, którego można lubić lub nie, ale własnego stylu i pomysłu na muzykę odmówić mu nie można. A że Alexandre potrafi i napisać coś w innej stylistyce to nie trzeba się zaraz cofać do najstarszych prac, bo wystarczy sięgnąć po "Fantastycznego Pana Lisa". :)
Styl Desplata to zresztą fenomen, nie ma chyba drugiego kompozytora, który wypłynąłby w tej dekadzie i prezentował się tak unikalnie na tle całej reszty. No może Rahman :wink:

Awatar użytkownika
Althazan
+ Georges Delerue +
Posty: 3636
Rejestracja: wt lut 24, 2009 14:28 pm

Re: Alexandre Desplat - osobiste rozważania

#9 Post autor: Althazan » ndz gru 06, 2009 18:52 pm

Marek Łach pisze:Button czy Złoty kompas to klasyczny Hollywood (w obu przypadkach nieudany zresztą)
Pozwolę się nie zgodzić. Kompas jakiś odkrywczy może nie jest, ale świetnie się tego słucha - za każdym razem jak się zakręci w odtwarzaczu... Lubię scory słuchać, nie analizować, być może dlatego kręcą mnie ładne i inteligentne melodie, użycie konkretnych, świetnie brzmiących instrumentów (orkiestracje?), no i Desplat nie miał chyba na razie wpadki z realizacją dźwięku...
Tak jak z kolei Button - nastrojowy i klimatyczny, a hollywoodzkim scorem bym go chyba jednak nie nazwał...
Jeżeli Kompas i Button to nieudane hollywoodzkie scory, to co można powiedzieć o takiej topornej przykładowej "Mumii 3"?

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: Alexandre Desplat - osobiste rozważania

#10 Post autor: Marek Łach » ndz gru 06, 2009 18:58 pm

Althazan pisze:
Marek Łach pisze:Button czy Złoty kompas to klasyczny Hollywood (w obu przypadkach nieudany zresztą)
Pozwolę się nie zgodzić. Kompas jakiś odkrywczy może nie jest, ale świetnie się tego słucha - za każdym razem jak się zakręci w odtwarzaczu... Lubię scory słuchać, nie analizować, być może dlatego kręcą mnie ładne i inteligentne melodie, użycie konkretnych, świetnie brzmiących instrumentów (orkiestracje?), no i Desplat nie miał chyba na razie wpadki z realizacją dźwięku...
Tak jak z kolei Button - nastrojowy i klimatyczny, a hollywoodzkim scorem bym go chyba jednak nie nazwał...
Jeżeli Kompas i Button to nieudane hollywoodzkie scory, to co można powiedzieć o takiej topornej przykładowej "Mumii 3"?
Nie nie!! Chodziło mi, że oba te filmy są nieudane! Obie ścieżki cenię bardzo wysoko i niezmiennie mnie fascynują :wink:

Awatar użytkownika
Althazan
+ Georges Delerue +
Posty: 3636
Rejestracja: wt lut 24, 2009 14:28 pm

#11 Post autor: Althazan » ndz gru 06, 2009 19:30 pm

A, no to OK :D Mnie tam Button nawet się podobał, choć nie wracam do tego filmu...

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34430
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#12 Post autor: Wawrzyniec » ndz gru 06, 2009 20:01 pm

Wow! Tyle szczegółowych odpowiedzi :) Dlatego też jakbym czyjś argument przez przypadek pominął to najmocniej przepraszam :wink:

Jeżeli chodzi o moją znajomość Desplata to oczywiście nie mam co sie z Wami porównywać. Nawet bym nie chciał, gdyż nie słucham muzyki filmowej dla zasady, że "wpada", dlatego też Desplata raczej omijam. Chociaż dla zasady, że "wypada" to słuchałem "Benjamina Buttona" i naprawdę słysząc te "ochy" i "achy" dookoła i jakoś starałem się zrozumieć tę muzykę, ale zaraz kiedy szum minął, odstawiłem "Benjamina" i już nigdy do niego nie wróciłem. "Button" to oczywiście nie jedyny soundtrack Desplata jaki znam. "Złoty Kompas" jako film mi się strasznie nie podobał, a muzyka jak to u Desplata, nie zachwyciła. Od muzyki do filmu fantasy oczekuje jednak czegoś zupełnie innego, czegoś bardziej porywczego. "Ostrożnie, pożądanie!" w sumie było moim pierwszy soundtrackiem Desplata po jaki sięgnąłem, głównie zachęcony dobrymi recenzjami i nagrodami przeznawanymi przez wszelakie strony o muzyce filmowej :wink: I niestety strasznie mnie ten soundtrack umęczył. Słuchałem go wręcz na raty i niestety na początek przygody z Desplatem zawód. "Królowa" - bardzo mi się film podobał, ale muzyka znowu mnie jakoś nie poruszyła. Szczerze to jedynym soundtrackiem Desplata, który słuchałem i mi się spodobał to "Dziewczyna z Perłą". Ładna muzyka, z dobrym tematem głównym jeśli to tak można nazwać. Ale mimo wszystko dla mnie to za mało. A słuchajac sobie czasami fragmentów pojedynczych utworów Desplata z innych jego płyt, doszedłem do wniosku, że ten kompozytor mi po prostu nie leży, że się tak wyrażę.
Nie zaprzeczam, że swój styl posiada, gdyż od razu czuję, że mam z Desplatem do czynienia. Mi jednak ten styl nie odpowiada. Może jest to za wysoka szkoła jazdy, ale jakoś trudno mi się przekonać. Powiadacie, że to jest styl europejski? To ja chyba jednak wolę styl amerykański, mimo że jeden z jego reprezentantów z pochodzenia jest Niemcem :wink:
Może i moje porównanie Desplata z Hornerem i MV/RC nie było zbytnio trafne, ale dla mnie dla laika, miłośnika muzyki filmowej amatora to jednak te prace brzmią zbyt podobnie. Czy to jest taki styl :? Być może, ale moi ulubieńcy jak John Williams i Hans Zimmer też posiadają swój styl, który dobitnie słychać, a jednak tworzą muzykę znacznie bardziej różnorodną. Niechaj będzie rok 1993 i "Park Jurajski" i "Lista Schindlera" Williamsa. Dwa score'y dwa jakże różne score'y, ale w obu słychać, że to Williams jego styl, mimo że tamtyka tak różna. A z tych co fragmentów "New Moon" słyszałem to ta muzyka mogłaby spokojnie pasować do innych filmów na jakie Desplat muzykę skomponował. Takie jest niestety moje zdanie. :(
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Ele
Początkujący orkiestrator
Posty: 626
Rejestracja: ndz maja 17, 2009 16:05 pm

#13 Post autor: Ele » ndz gru 06, 2009 20:03 pm

A to już inna para kaloszy. O ile wielcy kompozytorzy powielają sami siebie w obrębie swojego stylu, o tyle większość (podkreślam: większość, nie wszyscy, żebyś mi tu Wawrzyniec nie zaczął wyskakiwać z przykładami tych nielicznych, którzy coś tam potrafią ) MV to zwykła banda wyrobników, która własnego stylu nie posiada i nauczyła się jedynie lepiej lub gorzej imitować swojego mistrza.
Czy prawie każdy temat na tym forum mi zawierać chociaż jeden post mówiący o tym jakie to MV/RCP jest złe i w ogóle? Już nawet ja mogę wymienić wielu kompozytorów stamtąd którzy "coś tam potrafią" i nie sądzę aby znalazła się "ta większość" o ktorej pan tutaj wspomina.

Tomasus
Parkingowy przed studiem nagrań
Posty: 29
Rejestracja: pt paź 26, 2007 18:46 pm
Lokalizacja: Kraków

#14 Post autor: Tomasus » ndz gru 06, 2009 20:44 pm

Mnie naszła taka myśl że może to po prostu muzyka filmowa się zmieniła i teraz będą już powtórzenia i powielenia co zresztą mi nie przeszkadza bo ważne jest wg. mnie żeby muzyka pasowała to zarówno do filmu jak i dobrze się jej słuchało poza nim. Nie musi przecież mieć żadnych "oryginalnych" dźwięków czy orkiestracji. Może Panowie Zimmer, Williams, Horner, Goldsmith "zrobili swoje"? i teraz czas na inną muzykę filmową inne partytury i inny układ. Ja się zaczynam przyzwyczajać do MV itd... bo nie dość że często nie jest to takie złe :D to jeszcze moze człowieka poderwać z miejsca.... Oczywiście dalej będziemy słuchać swoich ulubionych starych dźwięków ale zacznie dominować styl MV/RCP.... To tylko takie moje odczucie... :wink:

Pozdrawiam

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26407
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#15 Post autor: Koper » ndz gru 06, 2009 20:56 pm

Ele pisze:Czy prawie każdy temat na tym forum mi zawierać chociaż jeden post mówiący o tym jakie to MV/RCP jest złe i w ogóle? Już nawet ja mogę wymienić wielu kompozytorów stamtąd którzy "coś tam potrafią" i nie sądzę aby znalazła się "ta większość" o ktorej pan tutaj wspomina.
Nie ja wyskoczyłem tu Z MV/RC, ale jak bardzo chcesz, to proszę. Ja tam zdanie nie zmienię, takie są zresztą fakty, że działa to na bardzo wyrobniczej zasadzie, co zresztą wcale w Hollywood nie jest niczym nowym. Proponuję poprosić Tomka Goskę, to on może dać wykład na temat jak tego typu system funkcjonował już w latach 30. :) Ale to nie jest topic o tym. :P

Marek, co do Desplata - ja nie wiem jak jego "intelektualna" muzyka działa w filmach bardziej wysublimowanych od tych hollywoodzkich, w których za bardzo nie działa (choć z hollywoodzkich w miarę nieźle to wyglądało w "Osaczonym"), ale jak tak spojrzę na prace Morricone czy Delerue, którzy pisali przecież też do tego typu europejskiego kina, to jednak to jest zupełnie inne podejście i też jakoś nie wydaje mi się, żeby score'y Desplata dawały tym filmom aż tak wiele. "Lust, Caution" obejrzałem i muzyka w przekroju całego filmu szału tam nie robiła.

ODPOWIEDZ