Marek Łach pisze:No więc w czym problem? Nolan należy do TOP, Coenowie należą do TOP, Polański należy do TOP, Inarritu należy do TOP, Leigh należy do TOP. Z tego grona dostali tylko Coenowie. Czy to znaczy że Nolan jest bardziej pokrzywdzony od pozostałych wymienionych tu panów? (sądząc po lamentach to jego jednego Akademia okradła z nominacji)
Dziwne po prostu jest, że reżyser filmu, który jest nominowany za najlepszy film, plus jest nominowany za najlepszy scenariusz i to jeszcze autorstwa reżysera, nie jest nominowany za reżyserię. Dla mnie jest najbardziej pokrzywdzony, gdyż czasami przecenie się wiele produkcje. Reżyseria to nie tylko dobre pokierowanie aktorem. A szczególnie przy takich wielkich produkcjach to wielka odpowiedzialność. Nolanowi się ta nominacja należała, jak kotu jedzenie do miski.
Marek Łach pisze:Ja nawet nie wiem, jakim filmem jest The King's Speech. Wiem natomiast, że Incepcja jest inteligentną rozrywką, fajną grą z konwencją, ale NICZYM więcej. I jeśli będę miał do wyboru Incepcję a film ciekawie rozgrywający ludzkie dramaty, film który będzie miał wartościowy przekaz, to prawie na pewno wybiorę ten drugi. Black Swan moim zdaniem na Oscara nie zasługuje, choć jest ok, a True Grit nie widziałem, choć tutaj nie spodziewam się rewelacji.
Ja też nie wiem jakim filmem jest "The King's Speach", ale z chęcią się dowiem, gdyż cenię Colina Firtha, Geoffreya Rusha i Helenę Bohnan Carter.
Dla mnie akurat "Black Swan" jest filmem, nie tyle co pustym, co strasznie napuszonym, udającym i wywyższającym się, że jest czymś więcej niż jest, a w sumie to jest nieudolną próbą powielania klisz Polańskiego i Cronenberga.
Za to "True Grit", choć może to zabrzmi głupio, ale też dużo traci przez to, że to remake.
W ogóle ja lubię oryginalne pomysły. I dlatego "Inception" wygrywa, gdyż nie jest oparta na literackim pierwowzorze, wydarzeniach historycznych, nie jest remakiem i takie tam. I za to ten film też w szczególności cenię i pozwalam sobie z lekką arogancją go wywyższać od innych.
Marek Łach pisze:Prawda jest taka, że Oscary pod wieloma względami zatrzymały się w latach 50 i 60 i dobrym filmem, nie może być obraz fantastyczny, przygodowy itd. gdyż to są filmy klasy B.
Wawrzyńcu, co Ty w ogóle wygadujesz.

Prześledź sobie może nominacje w ostatniej dekadzie i zobaczysz, że większość ZNACZĄCYCH (bo reszta z reguły jest bezwartościowa) filmów fantastycznych była przez Akademię dostrzeżona. Były LOTRy, był Avatar, był Wall-E (choć to trochę inna kategoria), był Dystrykt, był Labirynt Fauna, jest wreszcie Incepcja. Mieliśmy więcej wartościowych filmów z tego gatunku? Może Ludzkie dzieci i (bardzo ewentualnie) któryś film Spielberga czy ten nieszczęsny TDK ale to tyle. I co, za mało tych nominacji? Akademia tak straszliwie krzywdzi gatunek SF i fantasy? Rozumiem że przestanie krzywdzić dopiero gdy zacznie te filmy nagradzać w najważniejszej kategorii, bo przecież
sama nominacja jest zupełnie bezwartościowa...
Sam sobie odpowiedziałeś. Powiedz, jakie filmy fantastyczne dostały statuetkę w najważniejszej kategorii? "Władcy Pierścieni" nie liczę, gdyż za tym filmem, stoi ceniona i kultowa książka.
"Avatar" nie został nagrodzony (Globy na szczęście zgarnął), tylko dlatego, że to S.F. lub jak to twierdzi Sigourney Weaver, gdyż "Cameron nie ma waginy"
"Blade Runner" został regularnie "wydymany" przez Akademię. Takiego określenie używa sama była ekipa, więc mam prawo je używać.
Steven Spielberg, który jest w sumie współwinowajcą, że widzowie wolą filmy klasy B od A, dostał Oscara dopiero wtedy, kiedy porzucił fantastykę i kiedy jego filmy nie był z tego gatunku. "E.T." "Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia" i tak można wymieniać.
Co ciekawe, czy w ogóle ktoś pamięta, jaki film wygrał Oscara za rok 1977, kiedy nominowane były takie klasyki jak "Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia", czy "Gwiezdne wojny"?
Fantastyka, blockbuster, znaczy od razu kino klasy B, niech tak będzie. Tylko niech się organizatorzy nie dziwią, że z roku na rok coraz mniej osób ogląda galę Oscarów.
W sumie to na razie tyle z mojej strony.
