Tomek pisze:Wawrzyniec pisze:Tak abstrahując to zaobserwowałem coś ciekawego. A mianowicie z perspektywy jak to Adam określi "Polskiego Towarzystwa Muzyki Filmowej" to największym uznaniem cieszy się James Newton Howard. Nie jest to jakiś zarzut z mojej strony, gdyż to bardzo dobry kompozytor, ale ciekawe, że akurat ten kompozytor tak się naszym rodakom upodobał.

Trochę chyba generalizujesz, bo takich kompozytorów można byłoby znaleźć z dziesięciu

Skoro tak, to czekam na tę listę tych dziesięciu:) Żeby było jasno ja nie jestem z tych, którzy rzucają słowa na wiatr. I tak sobie popatrzmy wśród tych najgłośniejszych nazwisk:
- Hans Zimmer - komentarz nie potrzebny, jeden z najbardziej dzielących kompozytorów muzyki filmowej na świecie! I mnie się to podoba, gdyż lepiej być gorącym, albo lodowatym niż letnim.
- Wielki John Williams - też nie. W sumie jak się popatrzy w internecie to znajdzie się spora liczba osób, która herezja Bladu popiera. "Świetne tematy, ale dalej nic", czy też częste zarzuty o zbyt ciężki, trudny, męski, heteroseksualny action-score.
- Danny Elfman - Też są wielcy miłośnicy i hatarzy. Zbyt oryginalny i zbyt specyficzny styl tego kompozytora dzieli słuchaczy.
- James Horner - kolejny co odpada. Niektórzy go bardzo lubią, ale "czteronutowiec" zawsze się pojawia w kontrargumentacjach. A z punktu widzenia Polskiego Towarzystwa Muzyki Filmowej to taki Wojciech Kilar za nim nie przepada.
- Howard Shore - jak się pominie "Lord of the Rings" to już nie jest tak wesoło i zgodnie.
- Ennio Morricone - niby też wielki kult i szacunek, ale nie do końca, patrz Adam i jego często ironicznie powtarzane "Santo Subito Ennio"
- Alexandre Desplat - to już w ogóle wystarczy przeglądnąć to forum, plus moje komentarze.
- Michael Giacchino - też nie i w zależności czy jesteś lub nie jesteś fanem "Lostów".
- Alan Silvestri - nie.
- Thomas Newman - też nie.
- John Powell - niedawno też odpadł;)
Ciężko, ciężko znaleźć takiego jednoczącego i powszechnie lubianego i nie budzącego negatywnych emocji kompozytora jak James Newton Howard. No może z Azji jest jeszcze Joe Hisaishi.
Tomek pisze:Niemniej Howard jest słusznie tak postrzegany bo to gość poważny, z klasą, czyli coś odmiennego od np. Briana-trampka-Tylera

Nie kłóci się z reżyserami, ma wysoką pozycję w Hollywood, a jedyny news spoza muzyki filmowej jaki z nim w ostatnim czasie kojarzę to, że ożenił się niedawno ze swoją długoletnią asystentką

Gratuluję i życzę dużo szczęścia na nowej drodze życia
Tomek pisze:Ale czy to dla Was, fanów muzyki filmowej, ma aż takie znaczenie, że kompozytor napisał świetną muzykę do gniotowatego filmu? Dla mnie się liczy to, że mam na półce kilka świetnych albumów Howarda, które są mi drogie i naprawdę mam to gdzieś, że pochodzą z kiepskich filmów a kompozytor nie jest mega-popularny.
Znaczy się ja przede wszystkim jestem fanem filmów. I jak spoglądam na moją skromną kolekcję soundtracków to jakieś 79% tytułów pochodzi z filmów, które mi się podobają, bardzo podobają, które uwielbiam. Zresztą tak też zacząłem się interesować muzyką filmową. Filmy mi się tak podobały,że i podobała mi muzyka w nich i tak kupowałem wszystko z nimi związanymi, czyli też soundtracki. Ja jednak wolę, kiedy muzyka jest z dobrego filmu, bo tak mogę się nią delektować jako osobnym dziełem, ale również oglądając film. Ale to tylko moje zdanie.
