Mystery Man pisze:
BEST MUSIC:
Black Swan
Burlesque
The Fighter
Inception
The Social Network
Czy jak patrzycie na taki przykładowy zestaw nominacji to nie macie wrażenia, że śmierć tradycyjnej, hollywoodzkiej, orkiestrowej muzyki filmowej jest już coraz bliżej?
Właściwie oprócz Powellowskiego "Smoka", żaden tradycyjny orkiestrowy score nie przejawia się na tych nominacyjnych listach.
To pokazuje chyba pewien trend wśród krytyki/kinomanów - doceniane są ścieżki absolutnie zrywające z tym synonimem, przeróżne hybrydy gatunków, stylów, eksperymenty czy dziwadła.
To w sumie, tak się zastanawiam, ciche "nie" (być może też znudzenie) dla tradycyjnej muzyki filmowej. Nikt tego nie wyróżnia, nikt tego nie chce, staje się tylko ramotką dla jakichś blockbusterów, w których reżyser czy twórcy przypomną sobie, że może warto wrócić do klasyki, jak to się robiło kiedyś...
W końcu stanie się tylko przedmiotem zainteresowania takiej grupy nerdów jak my
