#35
Post
autor: Łukasz Wudarski » śr sty 04, 2006 11:56 am
Właśnie Mariusz. Nawet nie waż się przestawać pisać swoich recek. Pisząc swojego komenta chciałem pokazać jedną rzecz. Ważne dla kogo się pisze. Nie napisałem w nim przecież że nie cenie tego co robisz. Twoje teksty są przeznaczone przede wszystkim dla szerokiej publiczności. To ty jako jeden z najlepszych redaktorów potrafisz mówić o płycie prosto i z pasją. Ale zrozum, że takie teksty nie są dla każdego (podejrzewam że nigdy nie miały być). Nie dziw się że środowisko grymasi, ale Twoje recki nie są dla środowiska (oczywiście nie wszystkie, bo przecież potrafisz, jeśli tylko chcesz napisać dobrą analizę- nie rób już z siebie takiego nieuka muzycznego) tylko dla szarego użytkownika netu, czytelnika który woli przeczytać opowiadanko o Jerry Goldsmicie, a nie zastanawiać się jakie zostało zastosowane metrum. Niemniej jednak, oba typy recenzji są potrzebne. Tym którzy przesłuchali setki scorów nie wystarcza "smsowe" powiedzenie: płyta jest fajna. I to dla nich tworzymy te bardziej hermetyczne analizy. Czy to jest dobra droga dla promocji? I tak i nie. Sztukę wysoką zawsze było trudno promować, ze względu na jej elitarność i nie zrozumiałość przez ogół społeczeństwa. Wyobrażasz sobie takim językiem analizę płyt Shakiry? Językiem hermetycznym i naukowym? Byłoby trudno. Bo każdy odczuł by zgrzyt. Muzyka filmowa ciągle ma posmak sztuki. Wiele osób nie chce przyjąć że często gotowy produkt to płytka rąbanka, od Shakiry różniąca się tylko tym że kompozytor wykorzystał orkiestrę (jak już wspomniałem dziś w Hollywod nie trzeba mieć skomplikowanej wiedzy muzycznej- a to dotąd było argumentem za tą elitarnością scorów). Ba sam się łapię że staram się znaleźć w takim badziewiu jakieś podwójne dno, dno którego być może wcale nie ma. Ale taki jest przywilej krytyka. To krytyk w dzisiejszym postmodernistycznym świecie tworzy dzieło (świetnie pisał o tym Głowacki w swych esejach: od tego co napisze "Times" zależy czy sztuka będzie grana czy nie, czy odniesie sukces czy zostanie zepchnięta w otchłań niebytu). Ty swoimi tekstami pokazujesz inne podejście. Zdejmujesz klątwę naukowości. Tylko czy tak da się sprawiedliwe podejść do wszystkich twórców? Rozumiem że jak opisujesz Policjantów z Maimi, czy W krzywym zwierciadle, ale pochodzenie już do Williamsa taką metodą może być krzywdzące dla twórcy. Wiem że Ciebie ta naukowość (a w niektórych wypadkach pseudonaukowość), ale zrozum że nie każdy ma talent do pisania barwnych narracyjnych tekstów. Poza tym tak jak napisałem nie każdą płytę tak zanalizujesz. Jaka więc konkluzja płynie z tego długiego komenta? Pisz dalej, bo dzięki Tobie na portalu nie jest nudno, bo dzięki Tobie muzyka filmowa promowana jest wśród laików. A co my mamy zrobić. Piszmy dalej jak kto umie, starając się jednak dbać o precyzję, czystość i klarowność języka. Tak aby i wilk był syty i owca całą. Dlatego jak najbardziej wskazane jest pisanie recek barwnych ciekawych, nowatorskich formą.
PS. A Twoje recki powinno się wydać w jakiejś antologii. Niekoniecznie dotyczącej muzyki filmowej.
Why So Serious !?