Ale dokładnie to samo wyniknie pewnie z tego, co zrobili i o tym pisałem.Marek Łach pisze:Akurat zabicie młodego Fischera prędzej doprowadziłoby do przejęcia firmy przez wuja, zarząd, czy kto tam mógł być następny w kolejce - stąd wyeliminowanie tej możliwości. Wtedy byliby zmuszeni do kolejnego zabójstwa albo do przeprowadzenia incepcji na nowym dziedzicu - tak czy siak droga do celu mogłaby się wydłużyć.
To jest sen Cobba! To on zapełnia go produktami swojej podświadomości i dlatego rzuciły się one na Ariadne i ją zabiły.Marek Łach pisze:No właśnie nie, bo to był sen Ariadne, który jako "świadomie śniąca" mogła modyfikować w trakcie. W cudzych snach nie ma takiej możliwości - projektuje ona sen (też chyba nie cały, co raczej pewne elementy) niejako z góry, i w trakcie nie może go już zmieniać. Przedstawienie jej możliwości z zawijaniem ulic jest bardzo logiczne, bo dokładnie to samo robią potem (czy raczej przedtem) w limbo Cobb i Mal, co ma kolosalne znaczenie dla fabuły. Sen Ariadne jest klasycznym "wprowadzaczem" do tego motywu, który potem jest rozwijany, albo częściowo (w projektach cudzych snów), albo na maksa (w limbo).
A inni nie są podłączeni??? Wszyscy są!Marek Łach pisze:Jest to w filmie bardzo wyraźnie powiedziane - Cobb jest podłączony do cudzego snu i wpływa na ten sen. Jest powiedzane nawet więcej - im głębszy poziom snu, tym jego podświadomość może wpływać mocniej, aż dochodzi do tego, że z cudzego snu wrzuceni zostajemy do limbo Cobba.
Akurat to chyba każdy mógł (Cobb i żona też sobie tworzyli, jak im się to kiedyś trafiło.Marek Łach pisze:Jest to uproszczenie, ale generalnie tak, bo jest głównym bohaterem.Jest rozchwiany emocjonalnie, tym bardziej że tragedia jego życia (o ile jego życie to rzeczywistość, a nie jeszcze jeden poziom snu) miała ścisły związek ze snami i limbo. Relacja z Mal była bardzo silna, Cobb ma na jej punkcie wręcz obsesję (tak samo na punkcie dzieciaków), stąd te wpływy. O innych bohaterach za mało wiemy żeby teoretyzować, ale można po prostu stwierdzić, że są stabilniejsi. Zresztą pewnym wyjątkiem jest tu Saito, który w końcu stwarza własny kształt limbo.
A o innych bohaterach można powiedzieć, że są jeszcze bardziej papierowi.

Bardziej zamotane, ale czy inteligentniejsze? D9 miał mniej dziur i głupotek (choć też paru sztamp i wpadek nie uniknął) no i jako SF (jak to się Bladu upiera) też był lepszy.Marek Łach pisze:Ten film to klasyczny przykład dzieła postmodernizmu - gra z widzem, fałszywe tropy, których jest mnóstwo, kilka równorzędnych interpretacji, wielopoziomowość, intertekstualność. W najogólniejszym ujęciu dotyka on teorii poznania. Konwencja SF jest tu nośnikiem. Przypomina mi ten film Dystrykt 9 - ogólnie kino rozrywkowe, ale inteligentne (pod względem konstrukcji i kontaktu z widzem chyba inteligentniejsze niż film Blomkampa).
A "Incepcja" teorii poznania dotyka w bardzo płytkim stopniu jak dla mnie. "Matrix" był chyba ciekawszym i bardziej oryginalnym tworem, jeśli patrzymy na filmy, które kręcą się wokół tematów, co jest rzeczywistością, a co fikcją.
Pytaj Bladu.Marek Łach pisze:Oj nie wiem po co te porównania z Avatarem.
Wizualnie, jako widowisko (bo "Incepcja" nie jest faktycznie niczym ponadto) "Avatar" też jest lepszy. Jakby tak podsumować "Incepcja" jako film lepsza nie jest dla mnie, ale jak mówię - kwestia gustów.Marek Łach pisze:Avatar to lepszy film pod względem zawartości "science" w SF, bo więcej kwestii wymagało tam dopracowania od tej strony. Incepcja to lepszy film jako film.