Nie omieszkamWawrzyniec pisze: Ale chlaśnij sobie coś przed wejściem to łatwiej seans minie
John Debney - Predators
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26609
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
A ten znowu jakieś samobiczowanie? Nie mam już sił do niego... Ktoś pisał, że się nie zna?Wawrzyniec pisze:A ja się jak zwykle nie znam, więc idź spokojnie do kina.
Ja wyraziłem swoje zdanie. Ja się na filmie nieźle bawiłem, bo lubię czasem bezpretensjonalną rozrywkę, bardzo lubię "Predatora" i tego typu klimaty, a że film choć mało może mądry był zrobiony z szacunkiem do fanów (zachowanie klimatu, muzyki, dźwięków, charakteryzacji) to mi się całkiem podobał. Nie każdemu musi, ale są różne gusta.
A Adam ma oczywiście rację, co do muzy.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
"Predator" z Arnoldem Schwarzeneggerem to kwintesencja kina rozrywkowego tamtej epoki – kult macho rozdęty do absurdalnych rozmiarów, pogoń za tanią ekscytacją i fabularny redukcjonizm na rzecz pozbawionych głębszego sensu scen akcji. A jednak po latach film wspominany jest z rozrzewnieniem i wielu ocenia go bardzo wysoko. Jest więc więcej niż prawdopodobne, że za 20 lat równie kultowy status uzyska "Predators" Nimróda Antala. Jego film jest bowiem niemal identyczny pod względem atmosfery i sposobu narracji co oryginał z 1987 roku. Jedynie efekty specjalne są nowoczesne, choć twórcy i tu postarali się, by całość zbyt drastycznie nie odbiegała od pierwowzoru.
Akcja "Predators" została przeniesiona z Ziemi na obcą planetę. Nie wpływa to jednak znacząco na fabułę, która jest znów dość prosta. Grupa ludzi staje się zwierzyną łowną, a że wszyscy są twardymi sztukami, łatwo ich zabić nie będzie. Oczywiście większość z nich nie doczeka końca przygody, ale takie są prawa kina akcji: przetrwać mogą tylko najlepiej przystosowani. W tej filmowej opowieści roi się od cytatów zarówno z wcześniejszych "Predatorów", jak i innych filmów gatunku. Adrien Brody może nie ma muskulatury Arniego, ale w roli zaprawionego w bojach najemnika sprawdza się bardzo dobrze. Reszta obsady też jest niczego sobie. Na pochwałę zasługuje przede wszystkim Laurence Fishburne, któremu przypadła w udziale bardzo barwna postać.
A jak prezentują się sami predatorzy? O dziwo, bardzo przyzwoicie. Wersja klasyczna to hołd dla starego Predatora. Na jego widok bardziej sentymentalni mogą uronić łezkę, wspominając "stare, dobre czasy". Druga rasa predatorów wygląda równie imponująco i sądzę, że niewiele osób będzie narzekać na ich widok. Twórcy naprawdę postarali się, by niczego nie zepsuć, i spisali się na medal.
Po słabym "Opancerzonym" Antal powrócił do formy. Jego najnowszy film to dobrze skrojona rozrywka. Co jednak najbardziej zaskakuje, to fakt, że "Predators" jest tak wierne duchowi lat 80. Jak dotąd sukces osiągały jedynie te remaki, które starały się uwspółcześnić oryginał. W "Predators" nie ma o tym mowy. Można co prawda psioczyć, że twórcy mogli być bardziej cyniczni w kreacji postaci, ale byłoby to szukanie dziury w całym. Owszem, jak na twardych drani bohaterowie są "za miękcy", lecz nie ma to większego wpływu na frajdę, jaką sprawia cały film. Fani kina rodem z VHS-u naprawdę powinni być zadowoleni.
rzekłem
;-):P
Akcja "Predators" została przeniesiona z Ziemi na obcą planetę. Nie wpływa to jednak znacząco na fabułę, która jest znów dość prosta. Grupa ludzi staje się zwierzyną łowną, a że wszyscy są twardymi sztukami, łatwo ich zabić nie będzie. Oczywiście większość z nich nie doczeka końca przygody, ale takie są prawa kina akcji: przetrwać mogą tylko najlepiej przystosowani. W tej filmowej opowieści roi się od cytatów zarówno z wcześniejszych "Predatorów", jak i innych filmów gatunku. Adrien Brody może nie ma muskulatury Arniego, ale w roli zaprawionego w bojach najemnika sprawdza się bardzo dobrze. Reszta obsady też jest niczego sobie. Na pochwałę zasługuje przede wszystkim Laurence Fishburne, któremu przypadła w udziale bardzo barwna postać.
A jak prezentują się sami predatorzy? O dziwo, bardzo przyzwoicie. Wersja klasyczna to hołd dla starego Predatora. Na jego widok bardziej sentymentalni mogą uronić łezkę, wspominając "stare, dobre czasy". Druga rasa predatorów wygląda równie imponująco i sądzę, że niewiele osób będzie narzekać na ich widok. Twórcy naprawdę postarali się, by niczego nie zepsuć, i spisali się na medal.
Po słabym "Opancerzonym" Antal powrócił do formy. Jego najnowszy film to dobrze skrojona rozrywka. Co jednak najbardziej zaskakuje, to fakt, że "Predators" jest tak wierne duchowi lat 80. Jak dotąd sukces osiągały jedynie te remaki, które starały się uwspółcześnić oryginał. W "Predators" nie ma o tym mowy. Można co prawda psioczyć, że twórcy mogli być bardziej cyniczni w kreacji postaci, ale byłoby to szukanie dziury w całym. Owszem, jak na twardych drani bohaterowie są "za miękcy", lecz nie ma to większego wpływu na frajdę, jaką sprawia cały film. Fani kina rodem z VHS-u naprawdę powinni być zadowoleni.
rzekłem
NO CD = NO SALE
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26609
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
ale przyznasz, że takie aranżacje jak w "Edwin and Isabelle Captured" trochę z dupy. Burzy trochę klimat całości. Za to np. japońskie instrumenty na początku "Hanzo's Last Stand" ok i bardzo fajne w kontekście filmowym. Te dzikie rogi, trochę a'la "Planeta Małp" w "Predator Fight, Royce Runs" też cool.
PS: Nie rzekłeś tylko wkleiłeś z filmwebu.
PS: Nie rzekłeś tylko wkleiłeś z filmwebu.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35174
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35174
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Jest naprawdę dobrym kopistą i imitatorem. Gdyż jak się połączy te wszystkie ścieżki, to trudno mówić o jakimś konkretnym stylu.dziekan pisze:W sumie tak jak przesluchalem jego kompozycje do kilku komedii,Pasji,Sorayi M i Iron Mana to odnosze wrażenie,że jest dosyc wszechstronny
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35174
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
"The Stonning of Soraya M." strasznie mnie wynudziła i niestety zachwyty nad nią są dla mnie niezrozumiałe. A "The Passion" jest oczywiście bardzo dobre, ale przynajmniej ja odczuwam sporą inspirację "Gladiatorem" Zimmera.
A teraz porównaj sobie takie "The Passion" z "Cutthroat Island". Trudno stwierdzić, aby za obydwoma projektami stał ten sam kompozytor.
I tu nawet nie chodzi o wszechstronność. Gdyż Williams, Zimmer, Horner, Morricone, Goldsmith, Elfman itd. też komponują do najróżniejszych gatunków filmowych, a jednak w każdym ich scorze słychać jakąś ich cząstkę. U Debneya tego niestety nie ma.
A teraz porównaj sobie takie "The Passion" z "Cutthroat Island". Trudno stwierdzić, aby za obydwoma projektami stał ten sam kompozytor.
I tu nawet nie chodzi o wszechstronność. Gdyż Williams, Zimmer, Horner, Morricone, Goldsmith, Elfman itd. też komponują do najróżniejszych gatunków filmowych, a jednak w każdym ich scorze słychać jakąś ich cząstkę. U Debneya tego niestety nie ma.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26609
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Morfeusz to akurat dopada mnie np. na TTRL i nigdy nie obejrzałem do końca.Wawrzyniec pisze:A film według mnie sucks, szczególnie kiedy pojawia się przygruby Morfeusz.
A jeśli "Predators" sucks to co o sequelu Transów powiedzieć?
No, Wawrzek wreszcie mądrze prawi i trudno się nie zgodzić.Wawrzyniec pisze:I tu nawet nie chodzi o wszechstronność. Gdyż Williams, Zimmer, Horner, Morricone, Goldsmith, Elfman itd. też komponują do najróżniejszych gatunków filmowych, a jednak w każdym ich scorze słychać jakąś ich cząstkę. U Debneya tego niestety nie ma.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26609
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Howard akurat jest bardziej oryginalny i pomysłowy od Debneya. W ogóle wyższa klasa jak dla mnie.
Z Debneyem to taki problem, że gość to bardzo, bardzo sprawny rzemieślnik ale raczej niewiele ponadto. Nawet mimo "Pasji" i "Wyspy piratów". Bardzo zgrabnie pisze taką muzę, jaką potrzeba do filmu, umie korzystać z dobrodziejstw orkiestry czy solistów, ale brak w tym czegoś ponadto, artyzmu, własnego "ja". Tak ja go odbieram.
Z Debneyem to taki problem, że gość to bardzo, bardzo sprawny rzemieślnik ale raczej niewiele ponadto. Nawet mimo "Pasji" i "Wyspy piratów". Bardzo zgrabnie pisze taką muzę, jaką potrzeba do filmu, umie korzystać z dobrodziejstw orkiestry czy solistów, ale brak w tym czegoś ponadto, artyzmu, własnego "ja". Tak ja go odbieram.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński