Są już recki - 7/10 i oceny są rozbieżne, od zachwytów po, meh. Ponoć film częściowo leci w 48 klatkach na sekundę

Powtórka z "Hobbita" ...
Czego by jednak nie mówić, należy przyznać, że warto było się pomęczyć, bo film wygląda niesamowicie dobrze, w czym zasługa również TYTANICZNEJ pracy wykonanej przez animatorów. To w jaki sposób ciała bohaterów wpływają na taflę wody, jak przebijają ją, jak załamuje się pod nią światło, a więc i obraz, to po prostu mistrzostwo świata. Jasne, nie robi już takiego natychmiastowego efektu wow, jak trzynaście lat temu pierwszy "Avatar", bo dzisiaj technologia komputerowa doszła już do takiego poziomu, że diabeł tkwi raczej w szczegółach.
Perfekcyjnie, ekhem, skórzasta cera Na'vi, pokryta porami i delikatnymi włoskami pięknie lśni na słońcu, kiedy bohaterowie wychodzą z wody. Natomiast na sucho znacznie skuteczniej pochłania światło, odbijając już tylko jakąś jego część. Przezroczystość obiektów, cienie, ruch wody i jak gra na niej światło, drobne detale jak piasek zostający na pięcie Neytiri, kiedy stąpa po plaży i częściowo opadający z powrotem przy kolejnych krokach. Wszystkie te drobiazgi współpracują w idealnej harmonii, tworząc złudzenie bycia na innej planecie, jakbyśmy naprawdę oglądali kosmitów i ich dom. A kiedy jeden z ludzi zarzucił na któregoś z Na'vi rybacką sieć, która oczywiście idealnie zareagowała na każdy ruch, szamotaninę błękitnego kosmity, do kompletu wprowadzając zmienną w postaci bycia zanurzoną pod wodą, dosłownie na głos powiedziałem, że teraz to już się po prostu popisują.
Aby należycie pokazać całe to piękno podwodnego świata, Cameron sięgnął po zwiększoną liczbę klatek na sekundę, podobnie jak wcześniej na przykład "Hobbit" Jacksona. Tak więc zamiast standardowych 24 klatek dostajemy 48. Ale nie zawsze! Tylko w niektórych scenach, gdzie reżyser chciał dać widzom lepszy, czystszy wgląd w przygotowany przez siebie i swoją ekipę świat nasze oczy atakuje dwa razy tyle obrazków na sekundę. Rzecz wygląda wtedy jak jakaś absolutnie niewiarygodnie wyglądająca gra komputerowa. Z jednej strony ciekawy zabieg, z drugiej miejscami - zwłaszcza kiedy na ekranie widzimy ludzi - ich ruchy są zbyt płynne jak dla przyzwyczajonych do standardowego klatkarzu oczu widza. Całość staje się wtedy zbyt realistyczna i przez to, paradoksalnie, bardziej sztuczna. Dodatkowo, kiedy wracamy nagle do 24 klatek, przez chwilę obraz zdaje się być zbyt poszatkowany, zanim oko znów przyzwyczai się do iluzji.
https://www.ppe.pl/recenzje/310409/avat ... akosc.html
Czy Avatar: Istota wody to wielkie dzieło filmowe? Moim zdaniem nie. Jest to porządne kino przygody z wielką finałową walką. Jednak bardzo często łapałem się na tym, że miałem uczucie oglądania pięknie wyrenderowanej gry – jak Wiedźmin 3, Horizon Zero Dawn czy The Last of Us. Wydaje mi się, że Cameron za długo zwlekał z premierą i świat po prostu technologicznie go dogonił. Nie zrozumcie mnie źle, to wciąż jest bardzo ładny film, jednak ogląda się go bez większych emocji.
https://naekranie.pl/recenzje/avatar-is ... nzja-filmu
Filmowi może zaszkodzić Disney+, część już pisze, że poczeka sobie na premierę na D+, kiedyś trzeba było czekać dłużej na premierę na płytach a teraz są jeszcze pirackie wersje na torrentach.