Wiadomo, będzie dwóch widzów, jeden powie o danym filmie, że jest arcydziełem, inny, że gniotem i obaj będą mieli rację. Jednak... Nie w przypadku tego filmu.
Jedno z Arcydzieł kinematografii, które pokazało, że oryginał to tylko "forma, dźwięki, barwy".
Wiadomo, będzie dwóch widzów, jeden powie o danym filmie, że jest arcydziełem, inny, że gniotem i obaj będą mieli rację. Jednak... Nie w przypadku tego filmu.
Jedno z Arcydzieł kinematografii, które pokazało, że oryginał to tylko "forma, dźwięki, barwy".
Dla mnie Blade Runner 2049 to jeden z lepszych filmów ostatniej dekady. Ale tak jeżeli chodzi o formę, to jest to np. totalne przeciwieństwo takie "The Force Awakens", w treści, ale też spokojnej formie. Plus film z tak pięknymi zdjęciami Deakinsa nie może być aż tak zły. Po dziś dzień mam kadr z niego na moim ekranie.
Zdjęcia i efekty są bardzo dobre, muzyka irytuje podczas seansu ale fabularnie film jest nudny jak flaki z olejem a główny bohater w ogóle mnie, jasko widza nie obchodzi, mogłoby go nawet w ogóle nie być, jest tak bardzo bezpłciowy. Jak pisałem, dla mnie jest to przerost formy nad treścią a w kinie byłem w pięć osób w różnym wieku i ja nie byłem najstarszy. Nie ma co porównywać do TFA bo to inny film, choć podobny gatunek bo można umownie powiedzieć, że jedno i drugie to SF. Gwiezdne Wojny zawsze były Kosmiczną baśnią a BR to rasowe SF.
Film wtórny wobec niszowego i awangardowego oryginału, którego produkcja była pełna bolączek i którego pokochano dopiero po latach. Koniec końców udał się przez przypadek, ale i wytoczył nowy kierunek dla całego gatunku. Sequel, idąc jego śladem, powinien zrobić to jeszcze raz, być może jeszcze odważniej. Wtedy można by mówić o respekcie dla oryginału i szanować twórców. Tymczasem zamiast podobnie arthouse'owego podejścia mamy tu czysto korporacyjne podejście podciągane pod już dosyć toporną, ascetyczną wrażliwość Kanadyjczyka - nikogo nie urazi, ale i nic nie da kinu. I tak pełno tu kopiowania świata, kopiowania scen, Leto gadającego jakby wygłaszał mszę na cześć filmu Scotta (prawdopodobnie z woli samego Scotta, któremu odbiło na stare lata), powtarzanie tropów z mnóstwa innych popularnych "produktów filmowych" z ostatniej dekady (a to Drive, a to Niepamięć, a to TDKR Nolana), kontynuowanie wątków postaci z poprzednika, sentymentalizowanie ich, uwznioślanie i wciskanie w tą śmieszną, patetyczną intrygę. Po co w zasadzie? Moim zdaniem dużo lepiej by się tu obeszło bez tej całej szarady, bez bagażu oczekiwań i prób przypodobania się wielbicielom BR, a zrobić po prostu własny film we własnym świecie. Sypnij mi Denis czymś niepospolitym, nie przymilaj się do wielkich studiów. Deckard, Rachel są ci zbędni. I choć bardzo na niego liczyłem, scenarzysta Hampton Fancher też nic nie pomógł, a wzięto go chyba tylko z powodów marketingowych - kto oglądał dodatki do BR ten zresztą wie, że Fancher to bardziej szkicownik, dopiero David Peoples wniósł do skryptu potrzebne serce i mięsko, "filmowość". Tutaj tego nie czuję, zwłaszcza w zestawieniu z dokonaniami drugiego pana od skryptu. Swoją drogą, 2049 ma koszmarne dialogi.
Odnośnie zdjęć - w miarę akceptowalne, w wyrobionej przez Deakinsa manierze kolorystycznej, acz nie nowatorskie - bezpiecznie wpasowują się w obecne trendy, bardzo zadbane, sterylne, od linijki wymierzone, bez tego humanistycznego szaleństwa, bez tej analogowej surowości.
Hans już się wypowiedział na temat tajemniczego wydania od Note[emoji2]....Czyli będzie zapewne Ptaszek na uwięzi[emoji2][emoji2][emoji2]
Teraz widać jakie Hans ma podejście do rozszerzeń, no chyba że tutaj nie pisze do końca poważnie[emoji2]
Z tego co pamiętam, to Hans nie lubi Ptaszka na uwięzi, więc z tonu jego wypowiedzi można wnioskować, że to będzie to.
Na facebookowej grupie Hans Zimmer and Friends.
Też mi się wydaje, że to będzie to. Wygląda na to, że Hans już wtedy musiał blokować wydanie tego scoru, skoro nigdy nie ujrzało światła dziennego. Tylko, że teraz mu się to nie udało i w komentarzach wylewa wiadro pomyj na wydawców. Zobaczymy niebawem.
Niech wydadzą w końcu "The Power of One", "Księcia Egiptu", "Drogę do El Dorado", "Gladiatora", ewentualnie "Ostatniego Samuraja" i "Kod Leonarda Da Vinci" - skoro Zimmer nie lubi rozszerzonych i kompletnych wydań to chyba nie ma na co czekać? ...
Nie.
On nie lubi niektórych swoich najstarszych prac. Niektórych bardzo nie lubi.
Do części z nich nie ma praw, także nie ma nic do gadania jeśli ktoś chce to wydać.
I tu masz taki przykład wyżej