To jest miejsce gdzie można podyskutować o samych filmach. Czekamy na wasze analizy, opinie, ciekawe spostrzeżenia, no i przede wszystkim produkcje godne polecenia. Zarówno te ambitne jak i te komercyjne. Piszcie, dyskutujcie, spierajcie się, niech forum zacznie wrzeć.
Nie chciało mi się wcześniej uzewnętrzniać, bo i czasu nie było, teraz jest, więc wpadłem tylko napisać dwie rzeczy. Pierwsza - ten film jest po prostu słaby i nudnawy. Powiedzieć, że najsłabszy Tarantino ze wszystkich, to trochę za mało. Całość ratuje Pitt, który kradnie tutaj aktorsko cały film wszystkim. I bardzo się z tego ciesze, bo to jest jeden z tych aktorów, którzy do dziś mają niewykorzystany potencjał, bo od prawie 2 dekad nie mieli farta trafić na dobry film. Ostatnią dekadę z powodu problemów rodzinnych i odwyków w ogóle nie miał szans zagrać w czymś porządnym, a do tego z dużymi sukcesami - o ironio - zajął się produkcją co z automatu autowało go z częstego grania. Od zawsze mu kibicuję, i mam nadzieje, że na stare lata mu się uda lepiej. Notabene starzeje się zajebiście.
I dwa - największa śmiechawa tego filmu - Zawierucha. Gość z zegarkiem w ręku w 3-godzinnym filmie pojawia się na 30 sekund łącznie w 3 migawkach i mówi 3 wyrazy w tym dwa brzydkie.Terminator miał więcej kwestii. Kreowany przez media (NASZE) na główną współgwiazdę, za wielki sukces, odkrycie, bla bla bla itd itp. Przykro na to się patrzyło, jak i na to, że na końcu w napisach statystki takie same jak on, ale z gangu Mansona, wymienione miały kogo zagrały, a przy nim nie było takiej informacji. Także skończyło się jak zawsze - kompleks polskich mediów znów pękł jak mydlana bańka. Tak jak Lewandowski po strzeleniu dwóch bramek kreowany jest na nowego Pele i Ronaldo, tak i teraz skończyło się jak zawsze. Wyśmiewana Rosati praktycznie w każdej produkcji w jakich zagrała (czy to ze Stallonem, czy z Pacino, czy z Farrelem) miała więcej czasu ekranowego i dialogi, nawet w Detektywach gdzie pokazała cycki (na co nasze media zrobiły z niej taką co tylko pokazuje cycki - a zrobiła to raz tam na tyle występów i te cycki były dłużej na ekranie niż Zawierucha). Gdyby nie to, że Zawierucha teraz wyskakuje z lodówki na portalach, to nikt by nawet go nie rozpoznał w tych 3 migawkach. Fajnie że zagrał, ma niezapomniane przeżycie, mega szacun dla gościa, ale gówno mu da ta rola poza wpisem CV i czekiem, ale najwieksze pretensje mam do polskich mediów, które robią mu i jego karierze teraz tylko krzywdę pompując balonik w sposób żałośnie nieprzyzwoity. I dziwie się gościowi, że nie ma mądrych agentów, którzy powinni teraz zrobić to co niedawno zrobili agenci Kota po bzdurnej histerii wokół Bonda - powinni napisać krótkie "Nasz klient pojawił się u Tarantino z minimalną rolą, nie jest głównym bohaterem, nie przyćmił tam nikogo, cieszymy się z angażu i przeżyć na planie, ale prośmy polskie media by nie histeryzowały i nie robiły z niego bohatera narodowego, bo służy to tylko clickbaitom mediów, a samemu zainteresowanemu przeciwnie bo naraża go na śmieszność".
A ten zaś o tym Zawierusze (?) Ja w ogolę zapomniałem o tym gościu dopiero podczas oglądania filmu sobie przypomniałem że tam jakiś polski aktor gra, swoją drogą sądzę, że sama postać Polańskiego była średnio potrzebna filmowi. Szkoda, żę więcej nie napisałeś argumentów przeciwko filmowi, a tylko tę dramę opisujesz. Bo powiedzieć film nudny i słaby to trochę mało i o niczym mi to nie mówi.
Ja nie jestem recenzentem filmowym Na każdym portalu film i Zawierucha wyskakują z lodówki, więc łatwo Ci będzie porządne recki namierzyć I trudno o tym nie pisać skoro po seansie wychodząc z imaxa schodzisz schodami i słyszysz tylko pytania (głównie lasek): ty a gdzie ten Polak był? To ten w aucie. Serio? Ale tam 5 sekund go było widać.. A drugie dialogi jakie przeważały to: ee nudny.. P.S: osoba po mnie też nie dała argumentów
A ten zaś o tym Zawierusze (?) Ja w ogolę zapomniałem o tym gościu dopiero podczas oglądania filmu sobie przypomniałem że tam jakiś polski aktor gra, swoją drogą sądzę, że sama postać Polańskiego była średnio potrzebna filmowi. Szkoda, żę więcej nie napisałeś argumentów przeciwko filmowi, a tylko tę dramę opisujesz. Bo powiedzieć film nudny i słaby to trochę mało i o niczym mi to nie mówi.
No w sumie też nie wiem, czego Adam się spodziewał, tym bardziej że sam sobie odpowiedział i wie doskonale, że jak Polak w ogóle przejdzie koło Hollywoodzkiego planu filmowego, to Dzień Dobry TVN zachowuje się jak to plemię Aborygenów z Papui Nowej Gwinei spotykające po raz pierwszy białego człowieka w popularnym filmiku na youtubie. Przy czym różnica jest taka, że mało kto może się pochwalić choćby symboliczną współpracą z Tarantino, więc opowiadanie o tym, jak to wygląda, jest dużo bardziej do zrozumienia, niż kilka innych żenujących histerii, takich jak:
-pompowanie Izy Miko i Joanny Krupy na A-listowe zagraniczne gwiazdy
-promowanie i zapraszanie laski, która była w jednej scenie z Conanem Momoą (nie pamiętam, czy to była ta, która pokazała cycki, czy nie pokazała, czy coś mówiła, czy nie. Generalnie, znowu: opowiadanie jak z perspektywy Polaka wygląda hollywoodzka produkcja jest ok <chociaż o to lepiej spytać aktora, np. Zawieruchę, a nie statystkę, czy modelkę, czy kim ona w ogóle była>, gorzej, że ją pompowali jakby była gwiazdą tego filmu
-pompowanie każdej roli Rosati, włącznie z wpierdalaniem jej na plakat drugiego Largo Wincha, mimo, ze była tam z 30 sekund
-i chyba największa żenada, oboko tej laski z Conana, czyli wywiady ze statystą z Gry o Tron, robieniem z nim paneli i eventów, mimo, że był jednym z 500 set statystów zakrytych od stóp do głów przez kostium, napierdalający się mieczem po ciemku, bez kwestii mówionych, i dużą możliwością skończenia jako ścinek ze stołu montażowego, co sam zaznaczał. Jeszcze promowanie Largo Wincha Rosati to jakoś zrozumiem, bo może polski dystrybutor oszuka wystarczająco wielu ludzi tym sposobem, żeby mu się jakoś w zarobkach odbyło, ale w przypadku GoT to raczej dużej różnicy to nie zrobi, to już taka typowa pogoń za sensacją dla motłochu.
I tak to działa za każdym razem, gdy Polskiemu aktorowi się trafi cokolwiek w B-klasowej produkcji w Hollywood. A co dopiero graniu najbardziej znanego polskiego reżysera w filmie uber znanego amerykańskiego rezysera, nawet jeśli małej. Że Zawierucha chętnie o tym opowiadał też się nie dziwię, wystarczy spojrzeć, jak podjarany był Szyc na oskarach – przygoda raz na całe życie.
Nie wiem, czy to dobrze, ale tak sobie pomyślałem,
Spoiler:
że scena, jak Tarantino rozprawia się z bandą Mansona była zrobiona dla Polańskiego.
Spoiler:
Raczej dla Sharon Tate – popatrz, ile czasu ekranowego jej poświęca, i z jaką "czułością" i szacunkiem traktuje zarówno prawdziwą Tate, jak i wersję Robbie. Dlatego pokazuje urywki z oryginalnego filmu z Tate bez cyfrowej manipulacji a la Forest Gump, tak jak w reszcie filmu, do tego wersja Robbie prawie nic nie mówi, ale na ekranie jest ucieleśnieniem słodyczy. Polański to w tym filmie bardziej robi za wehikuł motywacji, czy inny plot device dla postaci DiCapria.
Swoją drogą, co do samego zakończenia, mam mieszane uczucia. Jasne, satysfakconujące jest zobaczyć, jak tacy ludzie dostają to, na co zasłużyli, a niewinne, przedwcześnie przerwane życia zostają ocalone. Z drugiej strony, mam trochę wrażenie, że to pójście na skróty - wiadomo, żeby publiczność cieszyła się z przemocy czy śmierci antagonisty, trzeba go uczynić jak najbardziej antypatycznym. Dużo łatwiej jest, gdy widz od początku wie, że antagonista jest zły i w pełni zasługuje na swój los, stąd Naziści tak często pojawiali się jako bad guye w historii kina - również u Tarantino. I tutaj też ta powtórka z Bękartów to trochę tani ruch, bo każdy widz już przed seansem nienawidzi bandy Masona, więc dla mnie to takie dawanie upustu swojemu fetyszy przeszarżowanej przemocy bez obaw o jakiekolwiek mieszane uczucia u widza czy kontrowersje, takie jak przy Kill Billu.
TL;DR Fajnie zobaczyć jak ludzie, o których wiemy jeszcze przed filmem, że są źli, dostają wpierdol, ale trochę to taki trochę "easy target".
Na pewno będę musiał ten film jeszcze parę razy obejrzeć i przetrawić, bo wciąż mam mieszane uczucia.
Zawierucha w polskim kinie również był słabo wykorzystany. Zawsze pojawiał się w epizodach jako przynieść-postój-pozamiataj. Chyba jedyną główną rolę zagrał u Andrzeja Barańskiego w "Księstwie". Tylko, że tam grał wiejskiego chłopaka roztropka i fajtłapę, który zawsze ma pecha.
W pierwszych ujęciach kompletnie nie można go rozpoznać. Długie włosy i słoneczne okulary zasłaniające twarz. Jedyne zbliżenie w filmie to ta scena jego dialogu z psem. Nie sądzę, że w wersji rozszerzonej będzie go więcej.
W jednej ze scen Polański wygląda jakby zszedł z planu "Nieustraszonych pogromców wampirów" - ma te bufiaste rękawy na koszuli.
A sam film jest niczym innym niż oddaniem hołdu dla kina starej ery. Tak jak pisałem. Mniej tu typowego Tarantino, który bluzga nam krwią i błyskotliwym dialogiem, a bliżej mu do dziadkowego Woody Allena. Co nie znaczy, że sam seans nie dał mi satysfakcji z jego oglądania. Powiedzmy, że otrzymaliśmy rzetelne rzemiosło, gdzie bawimy się w powielanie dobrze znanych nam klisz. Bardzo np. fajna scena przyjacielskiej walki Bruce'a Lee z kasakderem-Bradem Pittem. Jak ktoś napisał w recenzji, że jest symbolicznym ukazaniem jak tandetne kino kung-fu z Azji siłuje się z kinem amerykańskim.
O brawo Wojtas za poruszenie tematu „Polak w grze o tron” - fakt, to największa żenada ostatnich lat
Podobna akcja, lecz na mniejszą skalę, była odwalona z polakiem który pracował przy "The Jungle Book" przy CGI. Myślał chłopak, że się po cichu pochwali na wykopie i nikt oprócz grupki zapaleńców tego nie zauważy, a tu bum.