No ale Wojtkowi trzeba wszystko w 10 zdaniach wyjaśnić, bo inaczej od razu do lekarza wysyła i nie domysli się skrótów myslowych

bo ja po prostu bardzo emocjonalnie podchodze do muzyki i w jeden dzień mogę coś uwielbiać o pół roku nienawidzić. słucham w zasadzie wszystkiego poza klasyką i muzyką francuską, po wiele godzin dziennie róznych rzeczy bo mam taką możliwość akurat i to może od tego przesytu.
I dalej się upierasz, że nie potrzebujesz pomocy lekarskiej? Brzmi jak przejawy borderaAdam pisze: ↑sob gru 16, 2017 19:17 pmbo ja po prostu bardzo emocjonalnie podchodze do muzyki i w jeden dzień mogę coś uwielbiać o pół roku nienawidzić. słucham w zasadzie wszystkiego poza klasyką i muzyką francuską, po wiele godzin dziennie róznych rzeczy bo mam taką możliwość akurat i to może od tego przesytu.
Mówiłem mu tyle razy, ale się nie słuchaAdam pisze:tylko te kudły zetnij
Mówiłeś, że nie wiesz co by się stało, jakbym się wystrzygł po bokach, co też się stało, dzięki nieudolności pani fryzjerki, która miał mi tylko podciąć najbardziej odstające kłaki
a co Ty dupisz
Piszesz tak, jakby Williams nie nadawał się już do współczesnego kina, jakby był reliktem przeszłości, dinozaurem w XXI wieku.No właśnie w tym utworze jest dość dobrze słyszalne - znowu dość banalny i prymitywny rytm na kontrabasy, znowu rwane i błyskawiczne wstawki znanych tematów, podyktowane superdynamicznym montażem
...
co też jest moim zdaniem oznaką, że Williams mógł być zmęczony ciągłym napierdalaniem rytmicznej muzy akcji i lataniem pomiędzy bohaterami - tym bardziej się nie dziwię, że nie chciał się brać za Ready Player One.
Skoro film robi dokładnie, wielokrotnie to samo, to i papa John idzie tym tropem. Szkoda.Wojtek pisze: ↑sob gru 16, 2017 18:45 pmJedną z niewielu sekwencji, w której muzyka miał chwilę dla siebie, jest chyba scena w Canto Bight - ale tam Williams z kolei dokonuje innego zabiegu, mianowicie świadomie odnosi się do naszej kultury, łamiąc immersję filmu, poprzez nawiązanie do muzyki z filmów z lat 20stych. Do tej pory nawet, jeśli Williams odnosił się wprost do naszych elementów kulturowych, to była to zawsze ich star warsowa interpretacja, tutaj jest to natomiast świadome mruganie do widza, zrywając z kreowaniem świata przedstawionego.
A co dokładnie robi tak samo?
Tak, to jest dokładnie moja opinia, co udowadniam na każdym kroku, zwłaszcza bardzo krytyczną opinią TFA.lis23 pisze: ↑sob gru 16, 2017 19:47 pmPiszesz tak, jakby Williams nie nadawał się już do współczesnego kina, jakby był reliktem przeszłości, dinozaurem w XXI wieku.No właśnie w tym utworze jest dość dobrze słyszalne - znowu dość banalny i prymitywny rytm na kontrabasy, znowu rwane i błyskawiczne wstawki znanych tematów, podyktowane superdynamicznym montażem
...
co też jest moim zdaniem oznaką, że Williams mógł być zmęczony ciągłym napierdalaniem rytmicznej muzy akcji i lataniem pomiędzy bohaterami - tym bardziej się nie dziwię, że nie chciał się brać za Ready Player One.