Było z pewnością więcej takich przypadków. Kojarzę wywiad z Silvestrim, gdzie mówił, że na płytę Mummy Returns udało się dać tylko to co, zdążył nagrać, z powodu terminów - wytwórnia miała sztywne terminy w związku z produkcją płyty, a prace nad filmem oraz nagrania były opóźnione. Historia jakich w Hollywood pewnie na pęczki.
Mieliśmy też przykłady typu Sphere Goldenthala, gdzie score nagrywały dwie orkiestry, a na płycie znalazła się tylko połowa (kwestie opłat oczywiście).
Dla mnie chronologia na płycie stanowi tylko problem jeżeli znam bardzo dobrze film i muzykę w nim, akurat wydawało mi się, że Waterworld miał w miarę chronologiczny materiał. Inna sytuacja to taka, kiedy sam film ma taki układ (płynność narracji), że muzyka w nim tworzy całość jeżeli słucha jej się chronologicznie i kiedy mi to poprzestawiają na albumie to mi wtedy wszystko się rozwala (A.I).
Tutaj akurat tak mam (z Wodnym światem)

Wydanie albumowe ma trochę właśnie utworu porozrzucane w stosunku do filmu. Co do A.I., to tu akurat myślę, że podstawka lepiej się spisuje i te highlighty score'u, które zamieścił tam Williams. Na komplicie z początku długo się nic nie dzieje, jest masa cichego underscore'u, ale nie przeczę, w kontekście słuchania całości, ma to swoje jednak znaczenie, jak muzyka się buduje, jak wchodzą tematy itp. Przeważnie rozchodzi się tu o indywidualne podejście do danej ścieżki - jedni wolą się zagłębić i poanalizować muzykę, innym wystarczy to co puści się w tle (i tu podstawki zdają swój egzamin).
Co do Wyatta Earpa 3-CD, mam podobne odczucia
