Cóż można rzec, film jako letni blockbuster sprawdza się doskonale. Nie wprowadza jakiejś świeżości do uniwersum. Jest zdecydowanie najbardziej humorystycznym filmem Marvela (i Sony). Przebija nawet Strażników Galaktyki. Tom Holland jako Spider-Man też daję radę. Postacie drugoplanowe dobrze dobrane, a szczególnie Zendaya i Happy jako comic reliefy wypadają świetnie, z kolei Flash Gordon to jest jakiś żart castingowy, nie mówię już o poprawności politycznej, ale Flash kojarzył mi się zawsze z jakimś wysokim tępym osiłkiem. Natomiast w filmie wygląda tak, że nawet Peter bez supermocy dałby mu radę. Tony Stark jest tylko po to żeby, rzucić jednym mądrym tekstem, aby zmotywować głównego bohatera.
Vulture i jego motywacje są zrozumiałe. Jednak jest on kolejnym bad guyem z mało ciekawą historią. Jedynie charyzma Michaela Keatona ratuję tę postać. Co do muzyki, to oprócz tematu pająka i Vulture'a, które dostajemy w różnych aranżacjach, nie ma na czym zawiesić ucha. W sekwencjach akcji muzyka jest zagłuszona przez efekty. Utworu Fly-By-Night Operation w ogóle nie słychać. W scenie na statku, która była w zwiastunach, kiedy Iron Man przybywa Peterowi z pomocą, aż się prosiło użyć tematu Tylera; wyszłoby wyśmienicie. Nawet temat Avengers pojawił się dwa czy trzy razy. Teraz wystarczy poczekać na płytkę. Polecam też dotrwać do końca napisów; nie zawiedziecie się
