
W takim razie jedziemy

Na początku trochę mi niezręcznie, znowu wypominać coś jednemu forumowiczowi i członkowi redakcji, którego bardzo cenię i szanuję. I tak samo jak w przypadku Marka, którego też wielce cenię i szanuję i on o tym wie, nie czynię tego z łatwym sercem. Gdyż szczerze bolało mnie mocno jak właśnie osoby, o których mam wysokie mniemanie ulegały tej nostalgicznej kampanii i po prostu... pisały głupoty. Dlatego najmocniej przepraszam, ale tym razem padło na Pawła, który zaraz po premierze TFA napisał, że "J.J. Abrams jest jedynym współczesnym filmowcem, który rozumie "Hero's Journey" Josepha Campbella (Bohater o tysiącu twarzy)"... Taa...
I właśnie cały problem z Rey jest taki, że J.J. Abrams NIE ROZUMIE Campbella i całego cyklu podróży jaki bohater ma przebyć. On co najwyżej odfajkowuje tylko poszczególne etapy, ale znowu traktuje wszystko zbyt dosłownie i powierzchownie. Gdyż nie chodzi tylko o podróż w dosłownym znaczeniu, ale też o tę jaką dany bohater przeżywa wewnątrz siebie, jak ona go zmienia jako postać. I fakt, że to jest baśń, nie ma znaczenia, a wręcz tym bardziej wymaga, aby główny bohater był wiarygodny. Tak samo jak rycerz, który w powieście ma zgładzić smoka, nie może być od niego potężniejszy.
Rey jest szablonowym przykładem Mary Sue. A teraz dokonajmy dokładnej analizy, dlaczego Anakin, a już szczególnie Luke, Mary Sue, czy też Gary Stue nie są, nie jest. I znowu budżet nie ma tu nic do rzeczy, gdyż właśnie Lucas zna i rozumie Campbella.
Ale do konkretów, aby nie było, że rzucam słowa na wiatr.
ANAKIN
Przyznaję i to był akurat błąd Lucas, ze uczynił w Mrocznym widmie Anakina zbyt młodym. I to może wpływać na odbiór tej postaci i tego co dokonuje.Ale mimo to jednak ma ona jakieś podwaliny. Wiemy, że pracuje u Watto i zna się na mechanice i wiemy, że robi to od najmłodszych swych dni, tak samo jak wiemy, że już brał udział w wyścigach. Wiadomo wiek tutaj trochę to psuje, ale jednak jest wytłumaczone, że ten dzieciak jest dobrym pilotem. I w sumie tylko to czyni w tym filmie. Zresztą są nawet filmiki na youtubie analizujące, że bohaterowie nie za bardzo wiedzą co zrobić z Anakinem.

Dobra to teraz przejdźmy do II Epizodu i zobaczmy co takiego niesamowitego i totalnie jak Mary Sue, wyczynia tam Anakin.
- w pościgu na Coruscan, gubi miecz świetlny
- łamie zasadę Zakonu Jedi i nie jest w stanie opanować swych emocji i uczuć
- w fabryce na Geonosis uszkadza miecz świetlny, daje się złapać
- w finałowej potyczce z Dooku, najpierw dostają strzałą Sithów, a potem traci rękę i przegrywa ten pojedynek.
Zaznaczam w II części Anakin jest padawanem/uczniem. w III części jest już Rycerzem Jedi i tak jak wspomina Yoda w Imperium kontratakuje jest potężny. Pokonuje Dooku, jest świetnym pilotem itd. I wiele narzeka, że czemu Anankin w Epizodzie II nie mógł być taki jak w Epizodzie III, tylko to też część jest przemiany, drogi jaką przebył, od niewolnika, pilota, padawana, po rycerza Jedi. A i tak kiedy jest wszechpotężny, przegrywa pojedynek na Mustafar, tracąc kończyny i prawie nie zginąwszy od oparzeń.


A teraz przejdźmy do Luke'a, który ponoć był jeszcze większym kozakiem.
Dobra to przeanalizujmy jak kozaczył w Nowej Nadziei. Tym bardziej, że Przebudzenie Mocy ją kopiuje i w sumie Rey, to taki nowy Luke.
Tylko warto zaznaczyć, że w Nowej nadziei Luke też jest trochę taką marudzącymi nad swoim losem flakami jak Anankin, o czym często się zapomina. Ale mniejsza oto i przejdźmy jaką Mary Sue i jak wszechpotężny jest, kiedy go po raz pierwszy poznajemy.
- zostaje zaatakowany przez Ludzi Pustyni i zostaje uratowany przez Obi-Wana
- później w kantynie Obi-Wan znowu ratuje mu skórę
- Na Gwieździe Śmierci RD-D2 ratuje go w zgniatarce
- Zresztą podczas Bitwy o Yavin też R2-D2 ma do pomocy i właśnie wtedy robi się niebezpieczni, kiedy Vader rozwala R2-D2 i wtedy RATUJE go Han Solo!
Kozackość Luke'a objawia się tym, że oddaje celny strzał, wiadomo przy pomocy Mocy. A, że umie latać i strzelać to też jest wielokrotnie w filmie podkreślane.
Kolejna część, nasz bohater Luke z większym doświadczeniem
- zaatakowany na Hoth, udaje mu się pokonać bestię, ale grozi mu śmierć od zamarznięcia - znowu ratuje go Han Solo
- na Dagobah w jaskinimi/magicznym drzewie popełnia błąd
- nie jest w stanie wyciągnąć statku z bagna, a Yoda pokazuje, że to jest możliwe
- przegrywa walkę z Vaderem, który ma nad nim ogromną przewagę i właściwie bawi się nim.
I wreszcie w Powrocie Jedi, który nie bez powodu ma taki tytuł, wreszcie widzimy Luke, jako potężnego rycerza Jedi. Przy czym zaznaczam, droga jaką przeszedł zajęła mu trzy filmy (!). A i tak w ostateczności nie staje się wielkim bohaterem, przez swoją siłę i tym, że góruje nad wrogami. Wygrywa dzięki dobroci i temu, że finałowej walce, rzuca broń. I to jego ojciec, w którym odrodziły się resztki dobroci, ratuje go przed Imperatorem.
Proszę to jest droga bohatera! Kolejne etapy, porażki, powstawanie po nich, osoby z wadami itd. Dlatego też proszę nie wmawiajcie mi, że Rey jest taka sama jak Luke i Anakin. Czego się nie dotnie zamienia w sukces, a jedyny moment jej słabości, kiedy ucieka po dotknięciu miecza, wynika tak naprawdę, że zobaczywszy tę wizję jeszcze bardziej dowiadujemy się jak jest ona ważna i tak naprawdę przeraziła się swojej własnej zajebistości. Tak, tak zostaje złapana, ale potem sama się uwalnia znając nagle Jedi-Mind-Tricks, którymi operuje taki potężny rycerz jak Obi-Wan i które Luke dopiero w Powrocie Jedi opanował.

I oczywiście Kaonashi ma rację, Luke w ANH to p**da, ale właśnie oto chodzi. Od p**zdy do bohatera, to jest droga bohatera. A co z tego, że niby Rey wpisuje się w sierotę na odludziu, skoro już wszystko potrafi.
Amen. I dlatego u Camerona to działa, gdyż z jednej strony jest bezbronna Sarah Connor, a z drugiej niezniszczalna maszyna z austriackim akcentem. A nie na odwrót. Zresztą Rey byłaby idealnym Sithem i całkowicie lepiej wypadłoby odwrócenie ról z Kylo Ren. Z jednej strony mamy wszechpotężną wojowniczkę, która ja świetnym pilotem, zna tajniki mocy, świetnie strzela, umie walczyć, w szczególności mieczem świetlnym i posiada najbardziej brytyjski akcent z możliwych. (to ważny element, tylko przypominam, że wszyscy w Imperium, a szczególnie na Gwieździe Śmierci są mega brytyjscy). A z drugiej strony mamy Kylo Rena, chłopak z problemami emo, który nie dogaduje się z rodzicami, ma kompleks dziadka, który był potężny. Jest niezrównoważony emocjonalnie, powątpiewa w siebie, nie potrafi dobrze walczyć i tak wstydzi się swojej zdeformowanej twarzy, że musi nosić maskę. I właśnie ktoś taki z problemami nadaje się na bohatera i aby zaczął swoją "podróż", a nie ktoś kto już wszystko umie.qnebra pisze:Ogólnie przy Rey najbardziej mi przeszkadza to, że nie czuje się żadnego zagrożenia przy tej postaci. Nie czuć jakiegokolwiek grożącego jej niebezpieczeństwa, czegoś co jej zagraża, czegoś co może jej zaszkodzić, czegoś co może ją skrzywdzić. Nic, taka żeńska wersja T-800 skrzyżowana z Macgyverem. To jest w tej postaci najgorsze, jak tu się angażować i przeżywać przygody? Co z tego że motyw ładniutki.
I teraz powiedzcie mi, czego takiego może Rey nauczyć Luke, skoro ona już wszystko umie? Tak naprawdę to ona może nauczyć go jak się porozumiewać z Wookie i droidami

Dziękuję za uwagę i jeszcze raz dziękuję za dyskusję.
Niech Moc będzie z Wami!