sznurek066 pisze:
Zdecydowanie zgodzę się z tym że Zimmer w tej chwili odcina kupony wykorzystując RCP. Tym bardziej zgodzę się z tym że jest dużo bardziej popularny niż na to zasługuje. Gość wśród zwykłych ludzi jest uznawany za największego geniusza muzyki filmowej(i to głównie dlatego że zrobił muzykę do ostatnich udanych blockbusterów). Bardziej przereklamowane jest chyba tylko two steps from hell.
Ale trochę też pobronie twórczości Zimmera na przestrzeni ostatnich paru lat. Jeżeli muzyka faktycznie jest jego prezentuje się to raczej nieźle.
Oczywiście Williams wypada lepiej ale czy jest jakikolwiek żywy kompozytor który jest na jego poziomie?
Tak więc porównywanie Zimmera do Williamsa to oczekiwanie od niego za wiele

. (oczywiście fajnie by było gdyby osiągnął poziom mistrzunia ale czy ktokolwiek kiedykolwiek w to wierzył? I to że nie jest na jego poziomie sprawia że jest słaby?).
O to mi właśnie chodziło, że Zimmer jest wychwalany pod niebiosa, a na to nie zasługuje, bo są po prostu lepsi od Niego.
Nie porównuję go z Williamsem, to był taki kontrapunkt, że mój pierwszy ulubiony kompozytor nie zawodzi, nawet gdy oczekiwania są wyższe, bo mimo wszystko cały czas trzyma swój poziom.
Nie zgodzę się co do nowych SW, bo dla mnie to jest dobry film - nie wybitny i nie innowatorski, ale po prostu dobry.
Może rzeczywiście popsuli to, co osiągnęła pierwsza trylogia, a przede wszystkim książki, które posunęły się już tak daleko, że ciężko się było w tym połapać. Mogli coś tam zostawić (małżeństwo Lei i Hana, oraz ich dzieci, Akademię Jedi Luke'a, Nową Republikę, itp.) ale odcięcie się całkowicie dało twórcą pełnię swobody.
Zgodzę się, że film jest bezpieczny, ale taki musiał być, żeby wybadać widownię i nie odstraszyć starszych fanów - mi to nie przeszkadza, moim zdaniem, tak by wyglądała "Nowa Nadzieja", gdyby Lucas nakręcił ją właśnie teraz, ale jak już wyżej pisałem, nie przeszkadza mi to. Nie przeszkadza mi świadome nawiązania do klasyki, jak w "Jurassic World" i nowy "Terminator" bo to jednak fajna klamra, ale też tęsknota za tym co było i kiedyś będzie się trzeba z owej tęsknoty otrząsnąć, ale moda na retro powraca też w grach (nowy "Wolfenstein" i "Doom").
Ja akurat bardzo lubię Rey i uważam, że aktorsko TFA kładzie nową trylogię - poza Obi-Wanem, Imperatorem i Qui-Gonem. Przynajmniej czuć chemię pomiędzy aktorami i pewną naturalność tych postaci, zamiast drewna w postaci Anakina i Padme.
Co do Rey i jej talentów to, moim zdaniem, jest to właśnie tytułowe Przebudzenie Mocy - fragment jednej z nowelizacji filmu:
"Kiedyś istniała rozległa wiedza na temat Mocy - pola energetycznego wytwarzanego przez wszystkie żywe istoty, które spajało całą galaktykę. To właśnie Moc dawała Jedi siłę. Pozwalała im dokonywać wielkich czynów fizycznych i umysłowych i zmieniać to, co zwyczajne, w niezwykle. Jednak kiedy rycerze zostali unicestwieni, wydawało się, że wiedza na temat Mocy przepadła razem z nimi. Przez wiele lat osoby wrażliwe na Moc pozbawione były jakichkolwiek wskazówek i porad, jak korzystać z niej właściwie. Jej prawdziwa potęga pozostawała w ich życiu uśpiona, a potencjał nigdy niewykorzystany. W końcu z braku dowodów jej obecności niektórzy zaczęli wątpić, czy Moc kiedykolwiek istniała.
Jednak w tej dziewczynie i w tym mężczyźnie (Luke), i w mieczu świetlnym pomiędzy nimi, Moc obudziła się na nowo."
Myślę, że uśpione umiejętności Rey są dobrze wytłumaczone przez to, że Moc pozostawała w stanie hibernacji i nikt nie potrafił rozwijać jej w sobie, nawet jeśli nią władał, bo nie było żadnego przewodnika, Mistrza, prócz Luke'a, który się wycofał w cień. Pamiętam, jak krytykowałem film za uśmiercenie Hana, ale jak sobie obejrzałem film na BD to dostrzegłem fajne momenty w tej scenie, np. moment gdy Ren już prawie słucha ojca i chce wrócić na Jasną Stronę, ale nagle gaśnie światło (baza Starkiller pozyskuje cała energię gwiazdy) i nastawienie Kylo się zmienia i powraca na Ciemną stronę.
"Hobbit" rozczarował mnie przede wszystkim w warstwie muzycznej (choć piosenki ma świetne), ale w warstwie wizualnej, realizatorskiej są rzeczy słabsze, ale i lepsze od trylogii WP i tutaj Jackson musiał pogodzić ogień z wodą, czyli zadowolić fanów WP a także nowych widzów, oczekujących widowiskowości. O ile Jackson może zabrnął za daleko w tą drugą stronę, o tyle Disney zabrnął za daleko w tą pierwszą, aby zadowolić przede wszystkich zagorzałych fanów oryginalnej trylogii.
Ale, to już jest off top w temacie Zimmera, więc można to przenieść gdzie indziej.