

Battle: LA bardzo urosło w moich oczach w ciągu paru lat (zwłaszcza odkąd odwróciło się moje zdanie na temat Tylera), ale wciąż dla mnie za dużo temp-tracku tam, nawet w kompletnej wersji.Adam pisze:bo tak oczywiście było. zresztą to samo jak z Battle LA - film chyba jeszcze gorszy był przecież a muzyka tak samo dobra jak Zółwie.
Raczej ludzie pytaliby się zaniepokojeni, co się stało z Thomasem Newmanem, jego niepowtarzalnym stylem i lekkością. Moim skormnym zdaniem, trochę clemmensujecie. Ok fajnie, że mamy sporą orkiestrę, ale znowu jak u Briana, tematycznie tak sobie i z czasem robi się ten score przyciężki.Adam pisze:jakby taki score Newman zrobił do Bonda to by się cały świat podniecał.