HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34961
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#571 Post autor: Wawrzyniec » czw lis 20, 2014 03:41 am

Szczerze to mnie teraz nie obchodzi co tam się teraz dzieje i czy stają na głowie, czy nie. Jak już wiele razy wspominałem, mnie takie zaglądanie do kuchni i jak coś powstało nie interesuje. To co się dla mnie liczy to efekt końcowy. I niestety soundtrack do Interstellar zarówno zwykła jak i wersja deluxe, prezentują się średnio. Czy też używając bardziej forumowego słownictwa: zapieprzono z tymi wydaniami i to poważnie.
I zanim co niektórzy zaczną tutaj bagatelizować i pisać coś "o bólach dupy z powodu jednego utworu", to pozwolę sobie zaznaczyć, że to nie tylko słynne "dokowanie" chodzi.
Gdybym wierzył w teorie spiskowe to mógłbym wręcz sądzić, że Hans Zimmer mści się na mnie, że zjechałem "12 Years A Slave". Ano dlatego, gdyż jak na złość, prawie wszystkie te momenty, w których zakochałem się od pierwszego seansu, nie znalazły się na albumach:
- Pierwsze podłączanie do Endurance'a i odpalanie go - NIE MA!
- Nagrania z domu - NIE MA!
- SCENA OBRACAJĄCEGO DOKOWANIA - NIE MA!
- Cooper wpadający wiadomo-spoilero-gdzie - NIE MA!
A utwór S.T.A.Y. właśnie się wtedy kończy kiedy dla mnie najpiękniej się rozpoczynał, ze wspaniałym finałem "Eureka"! Oczywiście tego też NIE MA! W sumie aż mnie dziwota bierze, że z kochanego przeze mnie zakończenia muzyka się znalazła, gdyż na logikę to i jej nie powinno być na soundtracku :shock:
Jeżeli jednak te momenty są, a ich nie wyłapałem, to będę serdecznie wdzięczny za pomoc przy ich lokalizacji.

Pod tym względem wydanie Deluxe jest jeszcze bardziej wredne, gdyż dodatkowe utwory poruszają się wokół tych świetnych kawałków, zapowiadając ich obecność, a następnie pokazują "Fuck You".

I niestety błędy tego wydania są ewidentne i tego się nie da obronić. I choć w pewnym sensie podziwiam Tomka i Pawła, którzy wyginają się jak jogini w Tybecie, próbując jakoś obronić te ewidentne braki na soundtracku. To jednak z bólem serca muszę stwierdzić, że jesteście w błędzie i już zaczynacie się plątać w Waszych tłumaczeniach. I niestety co też stwierdzam z jeszcze większym bólem serca i nie jest jakoś podyktowane złośliwością, ale zaczynam wykrywać pewną lekko arogancję, która bardzo mi się nie podoba. Ja nie zaprzeczam, że Interstellar to nie tylko świetny, ale przemyślany i inteligentny score (nie soundtrack, score). Ale nie zgadzam się, że trzeba posiadać wiedzę ze starożytnych run, znać na pamięć wszystkie prace Platona, a do poduszki czytać Waltera Benjamina i Jürgena Habermasa, aby słuchać tej muzyki i móc mieć o niej jakąś opinię. A niestety jakąkolwiek formę krytyki, czy też właśnie tego całego światowego (nie bójmy się użyć tego słowa) zamieszania, zbywacie pogardliwymi stwierdzeniami o słuchaczach, którym "tylko pumpikn" w głowie i którzy "się nie znają" i pewnie są jeszcze głupi i głusi. I wpisuje się niestety w to jakże demokratyczne stwierdzenia, że większość oczywiście jest w błędzie.
Byłbym jednak bardzo ostrożny z takim klasyfikowaniem, gdyż poniekąd jako recenzenci, to właśnie takie osoby mamy albo zachęcić, albo odradzić, taki i owy score. A nie uczynimy tego stojąc na piedestale z poczuciem wyższości.
Tak jak wspomniałem, nie jest to jakaś złośliwa uwaga, a bardziej życzliwa prośba do refleksji.

A właśnie jak "refleksje" to przechodzimy do "refleksyjnego" czy też jak to niektórzy piszą "medytacyjnego" soundtracku jakim ma być Interstellar. I właśnie wszelkie te próby obrony braku "Dokowania" coraz bardziej się plączą.
Możliwe, że sam pomieszam kolejność, za co z góry najmocniej przepraszam:
Na początku chyba było, że utwór ten byłby powtórzeniem "Coward". Potem, że utwór ten za bardzo odbiegałby od reszty, gdyż jest to "stary Zimmer" itd. Co w takim razie przeczy już pierwszej teorii, skoro niby ma to być powtórzenie "Coward". :? Były też argumenty, że kawałek ten zakłóciłby medytacyjny charakter ścieżki. Wiadomo nie jestem ekspertem, ale w takim razie należałoby usunąć "Coward" z albumu, któremu raczej bliżej do siły przejeżdżającej kolei Transsyberyjskiej, niż do wyciszonego utworu. A wracając do stylu, to przecież scena dokowania wcale nie odbiega stylem od reszty ścieżki. Nie jest w filmie jakimś obcym elementem, a wręcz przeciwnie ładnie się z nim komponuje.

Argumenty o spójności i medytacyjnym charakterze tej ścieżki z wyciszonym "Coward" też niestety nie mogę przyjąć. Soundtrack do "Inception" mimo, że też ograniczony jednak w pełni oddawał charakter filmu, wręcz z jego chronologiczną formą. Za to soundtrack do "Interstellar" nie ma takiej spójności, a dla każdego kto uważnie oglądał film i nie jest hejterem, prezentuje się on bardziej dziurawo od 3 kilometrowego odcinka drogi między Słupskiem, a Krępą Słupską.
W przejściu z "Coward" do "Detach" ewidentnie czegoś brak, jest dziura. I nie mam na myśli czarnej dziury, który jest w stanie zaprowadzić nas do innej Galaktyki. Ale mam na myśli taką dziurę, jaką Rosjanie stworzyli w kopalni diamentów w syberyjskim mieście Mirnyj. Tutaj możecie sobie zobaczyć zdjęcia:
http://pravda.blox.pl/2007/02/Najwieksz ... Ziemi.html

Przejście, ze "S.T.A.Y." do "Where We're Going" też nie wypada dobrze, gdyż kawałek "S.T.A.Y." ucięty jest w momencie, kiedy powinien się najpiękniej rozpoczynać.
I tak samo jeżeli chodzi o powtórzenia to przecież wiele motywów się właśnie powtarza i jakoś nie ma z tym problemu, ale z jednym "dokowaniem" już widać jest. Kiedy i tak nie jest to powtórzenie. Zawsze zazdrościłem innym tutaj forumowiczom świetnego słuchu i umiejętności wyłapywania kontrapunktów i ukrytych tematów. Ale albo mi się słuch wyostrzył, albo nie wiem co, że jakoś jednak słyszę, że scena dokowania nie posiada identycznej muzyki z tym co już było w filmie i jest na płycie.
Aha, kolejny argument, gdyż byłbym zapomniał: Niby jako Hans Zimmer sam byłby zaskoczony całą tą sprawą i popularnością muzyki ze sceny dokowanie. Jaaasne, gdyż większość tych milionowych fanów, to wzięła się z ich fascynacji i uwielbieniem wyciszonych i wysublimowanych kompozycji Zimmera.

Szczerze mówiąc to nie wiem, kiedy ostatnio spotkałem się z muzyką, która tak zachwyca mnie za każdym razem w kinie, która byłaby tak niezdarnie wydana na płycie :? :( Dlatego też mam rozdarte serce. Gdyż z jednej strony Hans Zimmer spełnił, a nawet przerósł moje oczekiwania i stworzył muzykę na którą warto było czekać te 2 lata. Tylko jednocześnie nie wiedzieć czemu postanowił sabotować swoje dzieło i tak mizernie je zaprezentować na krążku(ach). Warum Hans, Warum? :oops:
Oczywiście na razie jeszcze mogę chodzić do kina i delektować się tą muzyką, ale Interstellar nie będą grać wiecznie. I co potem mam robić? Przecież Zimmer nie wybuduje mi IMAXa w ogrodzie. OK i nawet jak będą wydane dodatkowe utwory, to niby co mam z nimi zrobić? Jak mam je wgrać na wypalone już oryginalne płyty? Jak mam je wgrać, aby były chronologicznie poukładane, abym miał spójną płytę, czy też płyty?

Domyślam się, że niektórzy mają niezły ubaw widząc tzw. "Cierpienia Młodego Fanboja". Gdyż naprawdę jestem rozdarty i z jednej strony chcę dziękować Zimmerowi za tę muzykę, a z drugiej mam ochotę zjechać go za to jak jest wydana. Jak kocham ten score, tylko nie lubię jego wydania. :cry: :? :cry:
A jeżeli ma być zabawnie, to w sumie mam pomysł na meme'a z moją podobizną i podpisame:
"Wydał majątek na Illuminated Star Projection Edition. Słucha camripów na youtubie"
...

Oczywiście można biadolić, ale trzeba też myśleć o jakimś rozwiązaniu.
Dlatego też najlepszym rozwiązaniem, byłoby nowe wydanie, czy też wydania. Wycofać te wydania z rynku, jak trzeba będzie to zapłacić odszkodowania, zwrócić niektórym pieniądze, albo wyprzedać te felerne wydania za połowę ceny. Następnie przygotować i wypalić porządne wydania, zawierające wspomniane na wstępie highlighty. Wiadomo na zwykłym wydaniu może być ich mniej, na wydaniu Deluxe więcej. Naturalnie zajęłoby to trochę czasu, ale fani cierpliwie czekali do premiery filmu, jak i po niej, to i tyle wyczekają na porządne wydania.
Ma się rozumieć koszta będą ogromne i pewnie taka sytuacja nigdy jeszcze nie miała miejsce. I w sumie wiem co powiecie, na mój pomysł:

It's not possible!


A ja Wam na to:


No, it's necessary!
Ostatnio zmieniony czw lis 20, 2014 03:56 am przez Wawrzyniec, łącznie zmieniany 3 razy.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Ghostek
Hardkorowy Koksu
Posty: 10446
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#572 Post autor: Ghostek » czw lis 20, 2014 07:16 am

Wawrzyniec pisze:...najlepszym rozwiązaniem, byłoby nowe wydanie, czy też wydania. Wycofać te wydania z rynku, jak trzeba będzie to zapłacić odszkodowania, zwrócić niektórym pieniądze, albo wyprzedać te felerne wydania za połowę ceny. Następnie przygotować i wypalić porządne wydania, zawierające wspomniane na wstępie highlighty.
Mogę to skomentować tylko w ten sposób:

Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60023
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#573 Post autor: Adam » czw lis 20, 2014 07:52 am

Wawrzyniec pisze:I w sumie wiem co powiecie, na mój pomysł:

It's not possible!


A ja Wam na to:


No, it's necessary!
:D
Ghostek pisze:Mogę to skomentować tylko w ten sposób:

Obrazek
:mrgreen:
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Ghostek
Hardkorowy Koksu
Posty: 10446
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#574 Post autor: Ghostek » czw lis 20, 2014 13:40 pm

Patrzcie co mam ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie chciało mi się skanować bookletu. Mniej więcej to samo widzieliście w pdfie wcześniej wklejanym.
Obrazek

Awatar użytkownika
Kaonashi
Joe Hisaishi
Posty: 13713
Rejestracja: pt sie 19, 2011 17:36 pm
Lokalizacja: Kraina Bogów

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#575 Post autor: Kaonashi » czw lis 20, 2014 13:53 pm

Nic nie widać.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60023
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#576 Post autor: Adam » czw lis 20, 2014 14:01 pm

digipack, w sklepach już są też.
#FUCKVINYL

hp_gof

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#577 Post autor: hp_gof » czw lis 20, 2014 15:11 pm

Kurczę, no może i bym kupił. Nawet standardowy album, do którego są jakieś tam obiekcje. Ale digipack? :roll: Ech, pomyślę jeszcze...

Awatar użytkownika
qnebra
Zdobywca Oscara
Posty: 3230
Rejestracja: pn mar 11, 2013 12:28 pm
Lokalizacja: Zadupie Mordoru

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#578 Post autor: qnebra » czw lis 20, 2014 15:32 pm

Może ktoś streścić tą analizę która pojawiła się jakieś sześć wpisów temu :roll: :?: Trylogia Sienkiewicza wydaje się być od niej krótsza, a Wawrzyniec ma chyba życiówkę teraz. Natomiast co do braku niektórych bardzo dobrych utworów na albumie, to mogę pocieszyć, że to nie jest domena tylko muzyki do Interstellar. Zresztą było już o tym mówione.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#579 Post autor: Paweł Stroiński » czw lis 20, 2014 16:17 pm

Wybacz, Wawrzek, że nie będę cytował twojego arcydługiego posta, ale muszę na niego odpowiedzieć, bo dajesz kilka ciekawych wątków, które by warto rozważyć.

Po pierwsze, muszę odpowiedzieć na temat poczucia wyższości nad masowymi słuchaczami.

Całe to forum jest w uprzywilejowanej pozycji wobec przyslowiowego zjadacza chleba, ale problem z "masą" polega na tym, że nie jestem na tyle naiwny, żeby wierzyć, że piszę dla masowego słuchacza. Tak naprawdę to mówimy tutaj o problemie, na który lamentujemy bardzo często na tym forum, choć z drugiej strony prowadzi to do pewnych schizofrenicznych wątków, jak wynikało to trochę z oceny tegorocznego FMF w wypowiedziach po, dotyczących programu.

Słuchamy niszy i nie oszukujmy się, że tak nie jest. I nasza niszowość, jak to stwierdziłem już prawie 10 lat temu w jednym z pierwszych artykułów, jakie powstały na potrzeby filmmusic.pl, nie polega na tym, że słuchamy jakiegoś wybitnie artystycznego gatunku. Jesteśmy, niestety z góry skazani na tę schizofreniczność, o której mówię. Bo z jednej strony, niby lubimy najbardziej klasycznie pisane ścieżki, przynajmniej tak ma bardzo duża część uczestników forum. Z drugiej strony jak to jest, że niby mamy megaorkiestry, a większość tematów ma strukturę popowej piosenki (tzn. oparta jest na strukturze zwrotka-refren-zwrotka)? Do kogo my tak naprawdę mówimy i na jakiej podstawie zakładamy, że gość, który poszedł sobie do IMAX-a i stwierdził, że świetna muza, kupię ją na płycie, wejdzie do nas? Na podstawie wysokich wyników w google? To wydatnie zwiększa szanse, owszem.

Poza tym masa versus jednostka... u mnie zawsze wygra jednostka. Gdyby całe nasze forum było postawione w sytuacji, w której musiałaby zadziałać psychologia tłumu, byśmy wyszli niezależnie od inteligencji poszczególnych osób w grupie, na idiotów. Pod tym względem trudno mi się zgodzić z racjami większości, bo to ta sama większość, która spytana na ulicy stwierdzi, że muzykę do Titanica napisała Celine Dion. Nie dajmy się zwariować w obie strony.

A teraz do sprawy braków, które są brakami o charakterze zewnętrznym, a nie wewnętrznym. Wyjaśnię to bliżej. Kolejna schizofreniczna sprawa, z którą ma do czynienia akurat recenzent muzyki filmowej, jest taka, że (i jestem tutaj wielkim zwolennikiem recenzowania z filmem od kilku ładnych lat) z jednej strony trzeba znać kontekst filmowy i wiedzieć, w jaki sposób muzyka działa w filmie. Może słuchanie Interstellar nie wymaga czytania Anioła historii pod poduszkę, ale przydałoby się, żeby przynajmniej ogarnął sobie, na czym polega metafizyka w tym filmie, nie musząc jednocześnie wiedzieć może czym dokładnie metafizyka (niezależnie od definicji) jest. Ale tę tezę o miłości musi jakoś sobie w głowie ogarnąć, nawet jeśli Nolan wykłada ją w trochę zbyt oczywisty (choć nie pozbawiony logicznego błędu w dialogu) sposób. Mamy jednak z drugiej strony album, który przynajmniej z założenia powinien być samodzielnym "bytem", czyli czymś co wrzucamy sobie do odtwarzacza. Album z muzyką filmową jest przez osobę niedoświadczoną traktowany jako pamiątka z filmu, przez osobę bardziej doświadczoną, taką jak my na portalu i forum, po prostu czymś, co się broni jako odsłuch albo się jako ten odsłuch nie broni.

Trzeba jednak wziąć pod uwagę pewien problem. Gdybyś nie wiedział o tym, że jest taka scena jak dokowanie, i przesłuchał album, jakbyś to ocenił? Na jakiej podstawie obniżamy ocenę (która i tak nie będzie zapewne taka, jakbyś chciał ode mnie, zwłaszcza jakby to dokowanie było na płycie i to by NIE wpłynęło na moją ocenę) za to, czego na płycie nie ma? Mówiłem Adamowi, gdybym poszedł za emocjami i swoim hejcie na Tylera za to, że nie wydał na albumie z Modern Warfare 3 moich ulubionych fragmentów z gry (ostro dysonujący koniec gry) i, zgodnie z jego deklaracją w sprawie dokowania, obniżył ocenę o dwa oczka, to tak lubiany przez niego album pumpinowy dostałby ode mnie półtorej gwiazdki. Byłoby to sprawiedliwe wobec Tylera? Adam musiałby w tej sytuacji uznać, że jak najbardziej tak, chociaż jakbym tak zrobił, to by mnie zniósł z powierzchni forum/komentarzy pod recenzjami właśnie za to.

Tu mała dygresja, bo muszę ci wypomnieć pewną niekonsekwencję, która jest dość dziwna. Porównujesz brak dokowania do tego, jakby Williams nie wydał "Duel of the Fates, Imperial March albo Journey to the Island". To dwa zupełnie inne porządki, obawiam się, ponieważ o ile w przypadku Journey to the Island (nie pamiętam filmu na tyle dobrze, by się zorientować, czy ten kawałek jest wydany w całości, czy nie ma gdzieś cięcia, ale nieważne w tej chwili) argument się broni, to Duel of the Fates i Imperial March w tej formie, w jakiej jest na płycie nie uświadczysz w filmach, ponieważ to są suity koncertowe, nagrane specjalnie na album, a także po to, by nuty móc sprzedawać chociażby na Amazonie.

Ale mając z głowy tę niekonsekwencję, zobaczmy teraz na album, jaki mamy. Nie znając filmu, pewnie byś był tak samo poruszony, jak po filmie, nie mając świadomości, że coś takiego jak dokowanie istnieje. Brakuje albumowi jakiegoś większego walnięcia, jeśli traktujemy go samodzielnie? Nie, Coward wystarczy (no i Mountains, z którego inspirowali się na pewno przy dokowaniu). Dlatego tak stoję po stronie tego, że dokowanie na płycie NIE BYŁO niezbędne i decyzja o pominięciu była po pierwsze świadoma, a po drugie nie komercyjna.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26548
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#580 Post autor: Koper » czw lis 20, 2014 17:21 pm

A ja nie byłem na filmie i ktoś może mi powiedzieć o co tyle hałasu?
O brak nieco innej wersji tego co jest w "Coward"?
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#581 Post autor: Paweł Stroiński » czw lis 20, 2014 17:44 pm

Chodzi o kawałek akcji, który używa tego samego pomysłu na narastanie z organami, co w Coward, a kończy się jeszcze mocniejszą wersją tego, co mamy na końcu Mountains.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26548
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#582 Post autor: Koper » czw lis 20, 2014 18:13 pm

Paweł Stroiński pisze:Chodzi o kawałek akcji, który używa tego samego pomysłu na narastanie z organami, co w Coward
i tam też brzmi to jak organowa aranżacja tematu z "Suspirii"?
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#583 Post autor: Paweł Stroiński » czw lis 20, 2014 18:18 pm

Dla mnie osobiście ta Suspiria jest trochę przesadzona. Takie partie na organy gdzieś słyszałem lata temu, i nie była to Suspiria. Nie jestem w stanie namierzyć, ale może to coś z klasyki było.

Awatar użytkownika
Wojteł
John Williams
Posty: 9893
Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#584 Post autor: Wojteł » czw lis 20, 2014 18:56 pm

Paweł pisze:Z drugiej strony jak to jest, że niby mamy megaorkiestry, a większość tematów ma strukturę popowej piosenki (tzn. oparta jest na strukturze zwrotka-refren-zwrotka)
Takie coś istniało juz na 300 lat przed pojawieniem się popu i nazywało się "formami okresowymi" :P
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60023
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: HANS ZIMMER - INTERSTELLAR (2014)

#585 Post autor: Adam » czw lis 20, 2014 18:57 pm

Wawrzyn tym postem wygrał dziś internet - viewtopic.php?f=1&t=3502&start=570#p232895
#FUCKVINYL

ODPOWIEDZ