Na wstępie dziękuję bardzo za wyczerpującą odpowiedź
Trochę szkoda, że kiedy dyskusja się tak ładnie toczyła nie mogłem w niej wziąć udziału. Muszę przyznać, że argumenty wszystkie są bardzo na poziomie i argumentacja Marka dość mocno rozłożona i podparta, ale niestety z całym moim szacunkiem do uczestników, nie mogę się zgodzić z tezą końcową tej dyskusji. Dlatego też najmocniej przepraszam, ale jestem zmuszony zabrać głos i to nie przytakujący, a wręcz przeciwnie.
Po pierwsze nie podoba mi się, że nagle znaleźliśmy winnego. I wiadomo kto to jest: George Lucas. Jakże mogłoby być inaczej

Tutaj muszę stanowczo zaprotestować! Oczywiście moja argumentacja będzie z perspektywy fanatycznego fana "Star Wars", który lubi taką, a nie inną muzykę filmową, a co gorsza nie przepada za "Lord of the Rings". Dlatego też z mojej strony zero obiektywizmu, gdyż jestem fanatycznie zaślepiony.
Do rzeczy
Zwalanie winy na Lucasa uważam dlatego też niezasadne, gdyż ta muzyka spisuje się naprawdę dobrze w filmie. A po za tym to są jego filmy, on jest reżyserem i to on decyduje o efekcie końcowym. Po za tym jeżeli Lucas angażuje się w tworzenie muzyki filmowej to ma tym większy u mnie plus. Zresztą ja wiem, że zawsze jest na miejscu itd. Gdyż gdybym to ja był reżyserem (marzenie ściętej głowy) to też raczej angażowałbym się w tworzenie muzyki. I na pewno nie byłbym reżyserem typu: Ja film nakręciłem, to teraz zostawiam Ci (kompozytorowi) wolną rękę i rób co chcesz. Po za tym według mnie to dobrze świadczy o Lucasie, że od początku do końca jest przy tworzeniu filmu.
A teraz do tych błędów ilustracyjnych.
Dla mnie z perspektywy fana, czy też jak to niektórzy mnie nazywają fanatyka "Star Wars" to ja zawsze byłem święcie przekonany, że jest to jedna z najlepszych serii jeżeli chodzi o współgranie muzyki z obrazem

Gdyż nigdy nie odczuwałem jakiś zgrzytów, zawsze muzyka mi odpowiadała itd.
Do konkretów:
Co do "The Phantom Menace" to mnie to pocięcie "Duel of the Fates" aż tak bardzo nie przeszkadzało. Właściwie to dla mnie to wszystko było logiczne. "Duel of the Fates" dla świetnej walki na miecze świetlne. Inny motyw dla walki w kosmosie. Inny dla walki na Naboo.
Taka bardziej suite'owa wersja może byłaby lepsza, ale też nie jestem pewny. W każdym razie mnie to nie raziło, a wręcz miło było, kiedy wraz z walką na miecze świetlne powracał "Duel of the Fates".
"Attack of the Clones" może i ma dziwnie zilustrowane muzyczne sceny. Jak wykorzystanie motywu Federacji Handlowej podczas prezentacji armii klonów na Kamino. Ale z drugiej strony ta scena z tą muzyką świetnie prezentowała się w filmie. A wykorzystanie "Duel of the Fates" skomentuję tak: Jestem w stanie zrozumieć irytację Marka, gdyż to profesjonalista. Ale ja fan "Star Wars" byłem wniebowzięty, kiedy się ta muzyka pojawiła. I po za tym ja też interpretuję jego użycie jako przedstawienie uczuć, wewnętrznej walki bohatera.
A teraz przejdźmy do "Revenge of the Sith". Często spotykam się z tym argumentem, że "leniwa" "mało oryginalna" praca. A jest to chyba najczęściej przeze mnie słuchana płyta z całej Sagi

Dla mnie ta muzyka jest genialna i przez cały czas jej słuchania jestem w muzycznym niebie. Co do oryginalności, to nie uwłaczając i z całym mym wielkim szacunkiem, kłaniając się w pas, ale strasznie mnie irytują te argumenty zarzucające "RotS" brak oryginalności, jakby się zapominało, że to nie jest sama muzyka, ale muzyka do filmu, który łączy obie trylogie. Nawiązania musiały być i ja sam jestem za nie bardzo Williamsowi i Lucasowi wdzięczny. Po za tym też nie przesadzajmy. Williams stworzył tam sporo nowych rzeczy. Wspaniałem "Battle of the Heroes", motyw Grivousa, nie wspominając o takich "perełkach" jak "Palpatine's Teachings" czy też "Padme's Rumination" - geniusz! I ja tam aż tak "chamskiego" kopiuj-wklej nie widzę i nie słyszę. A wykorzystanie "Clash of the Lightsaber" jest uzasadnione, a po za tym reszta muzyka idzie w już zupełnie innym kierunku, który w filmie wywoływał u mnie ciarki na całym ciele. A wykorzystanie "Duel of the Fates" do walki Imperatora z Yodą jak najbardziej uzasadnione. Nie wiem dlaczego niby ten utwór miał być tylko pod jedną scenę

Dla mnie to epicki motyw walk "Jedi vs. Sith". "Pojedynek/walka o przeznaczenie" i taka jest też walka między Sidiousem a Yodą. Yoda przegrywa, Ciemna Strona Mocy rządzi, Imperium rządzi, yeah

Przepraszam, zawsze wolałem ciemną stronę Mocy

A co do motywu z pogrzebu "Qui-Gonna" to mógłby mi ktoś przetłumaczyć ten śpiew, gdyż ja tam słyszę słowo "Sith", więc jeśli tak to użycie tej muzyki ma sens.
To są ma się rozumieć moje, mało znaczące rozważania. Ale dla mnie jako fana "Star Wars" to ta muzyka nie mogła być lepiej dopasowana. Ja wiem, że w ocenianiu muzyki filmowej, panuje jakaś obsesja nad oryginalnością, ale to jest Saga. Te filmy są częściami jednego wielkiego filmu. Niektóre motywu muszą się pojawiać. I dobrze, że się pojawiają, dają ciągłość Sadze i budują klimat.
Po za tym "Nowa Trylogia" też ma dla mnie wiele z wagnerowskiego stylu ilustrowania. Williams dalej tworzy tematy i pojawiają się one przy danych bohaterach.
Ja tam jestem w pełni usatysfakcjonowany z efektem końcowym. I nie będę ukrywał, że gdyby nie Ty to nigdy bym nie wpadł, że te części są źle zilustrowane

Wiadomo ja inaczej i mniej profesjonalnie postrzegam te filmy, muzykę do nich i jej rolę.
Dlatego też z całym moim szacunkiem, szanuję gusta innych, ale co do "Star Wars" to raczej zdania nie zmienię i niestety też, najmocniej przepraszam, ale dalej będę krytyczny, bardzo krytyczny wobec recenzji muzyki do Sagi na tej szanowanej i przeze mnie bardzo lubianej stronie. Najmocniej przepraszam.
Dziękuję za uwagę i mam nadzieję, że nie przesadziłem z długością
