
Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26515
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Kto wie, kto wie ... 

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26515
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Po seansie "Godzilli" już wiem czemu ten score Desplata jest taki nijaki i nieangażujący. Olo się dostosował do stylistyki filmu. 

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Dopiero teraz się zorientowałeś, że film jest soł-soł? Spoko 

- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26515
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Dopiero obejrzałem, to wiem.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Michał Turkowski
- Zdobywca nieistotnych nagród
- Posty: 1258
- Rejestracja: sob wrz 15, 2012 13:45 pm
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Ok, to ode mnie parę słów odnośnie filmu.
Nie spełnił on moich oczekiwań, ale ogólnie... Mam szacun do Edwardsa że pewne rzeczy próbował zrobić "inaczej". Sporo rzeczy nie wypaliło, kilka tak sobie ale film ma kilka potężnych zalet. Ale o tym później.
Aktorstwo - Bryan Cranston jest rewelacyjny, ale jest go za mało - gdyby to on "prowadził" cały film to byłoby znacznie lepiej i człowiek byłby bardziej zaangażowany na to co ogląda. Olsenka jest śliczna i nic poza tym, Aaron Tylor Johnson to drewno, rola Watanabe też nieszczególna ale on mi się podobał.
Potwory - Godzilla jest REWELACYJNY. Wygląda absolutnie kapitalnie, jest to zdecydowanie najlepszy wizerunek Godzilli jaki powstał. Ogromny, potężny, masywny, z bardziej niedźwiedzim pyskiem. Do tego dochodzi kapitalnie zrealizowany efekt "ziania ogniem" i ryk, który jest zniewalający i wprost burzy ściany.
MUTO - one były ok, ale tylko ok. Zbyt ala Cloverfield, bez charyzmy Godzilli, nieszczególne i trudno je zapamiętać.
Narzeka się często na zbyt małą ilość "Godzilli w Godzilli" - kurcze, chętnie bym obejrzał walkę na Hawajach, a tu takie cięcie... Ale z drugiej strony można powiedzieć że Edwards starał się to zrobić inaczej, że perspektywa subiektywna, że widzimy to co Olsenka w tv... Ale cholera, Ford też tam był na tym lotnisku i można było to pokazać!
Mimo wszystkich wad oglądało mi się to dobrze. Nie ma tu wymuszonego humoru, nie ma powiewającej flagi... Klimat jest naprawdę poważny i na serio i to mi się podoba.
Dla mnie ten film to tak naprawdę zbiór kilku kapitalnych sekwencji - scena śmierci Binoche jest świetna, ale tutaj mamy zasługę Cranstona. Budowanie napięcia przed pierwszym pokazaniem się Godzilli na Hawajach jest super, ale gdy już potwór się ukazuje i ryknie to mamy... Cięcie. Fuck. Potem jest nudno i jak dla mnie prawdziwa zabawa zaczyna się od momentu gdy Godzilla robi rozróbę na Golden Gate. Potem znów super - HALO jump jest rewelacyjny, a muza z Odyseji Kosmicznej - miodzio.
Cały finał z walkami potworów podobał mi się bardzo, no i końcówka, która budzi nostalgię za dawnymi filmami z Japonii - Godzilla w glorii i chwale wraca do morza i jeszcze to ujęcie zza pleców.
Główne zalety filmu dla mnie to dźwięk - SFXy są fenomenalne, ryki potworów to jedno ale dźwięk przestrzenny w IMAXIe rozwalał system, te "wyciszenia" w momencie upadania samolotów do wody były super, albo gdy żołnierze na Hawajach wystrzelili flary, do tego wszystko co opisywało potwory - rewelacyjny jest też ten "radioaktywny" dźwięk, który pojawiał się przy wejściach Godzilli i gdy "ział" on swoim snopem radioaktywnym. Miazga, za dźwięk nominacja do Oskara obowiązkowo. Z kolei Desplat to średnio wypada, poza prologiem, finałem i kilkoma fajnymi scenami, jest średnio.
Druga sprawa - zdjęcia. Edwards niedoświadczony może jest ale ma fantastyczne oko. Kapitalnie kamerowane są potwory, walki ukazywane z ludzkiej perspektywy, ujęcia ukazujące je zza węgła, z autobusu (super to wypada z Godzilllą na Golden Gate), z okien. Świetne są też przejścia między szerokim planem do małych ujęć zrealizowane bez cięcia - choćby zjazd kamery po rozwałce na Golden Gate, prosto do łodzi z żołnierzami.
Efekty specjalne - świetne, wymiata zwłaszcza Godzilla, który to wygada jak prawdziwy, wybuchy, światła, detale - jest super.
Ogólnie - film był ok i tylko ok. Dziś po kilku seansach daję mu takie sobie 6/10. Fenomenalna strona techniczna, kilka fajnych pomysłów (kapitalne filmowanie walk), ale zarazem zmarnowanie znakomitego aktora na koszt nijakiego Johnsona i zbyt mimo wszystko mało Godzilli. Ale to być może dzięki temu za każdym razem gdy Król się pojawia - ciary na plecach gwarantowane. Ale w kwestiach technicznych - kibicuję o nominację do Oskarów i będę liczył na statuetki (dźwięk!!!)
Do sequela daleko ale chętnie obejrzę. Z całą pewnością film ten bije chyba wszystkie odcinki trzeciej serii Shinsei od Japończyków. Jest ok, choć mogło być znacznie lepiej. W każdym bądź razie film absolutnie należy do Godzillowego kanonu, w przeciwieństwie do filmu Emmeriacha.
Nie spełnił on moich oczekiwań, ale ogólnie... Mam szacun do Edwardsa że pewne rzeczy próbował zrobić "inaczej". Sporo rzeczy nie wypaliło, kilka tak sobie ale film ma kilka potężnych zalet. Ale o tym później.
Aktorstwo - Bryan Cranston jest rewelacyjny, ale jest go za mało - gdyby to on "prowadził" cały film to byłoby znacznie lepiej i człowiek byłby bardziej zaangażowany na to co ogląda. Olsenka jest śliczna i nic poza tym, Aaron Tylor Johnson to drewno, rola Watanabe też nieszczególna ale on mi się podobał.
Potwory - Godzilla jest REWELACYJNY. Wygląda absolutnie kapitalnie, jest to zdecydowanie najlepszy wizerunek Godzilli jaki powstał. Ogromny, potężny, masywny, z bardziej niedźwiedzim pyskiem. Do tego dochodzi kapitalnie zrealizowany efekt "ziania ogniem" i ryk, który jest zniewalający i wprost burzy ściany.
MUTO - one były ok, ale tylko ok. Zbyt ala Cloverfield, bez charyzmy Godzilli, nieszczególne i trudno je zapamiętać.
Narzeka się często na zbyt małą ilość "Godzilli w Godzilli" - kurcze, chętnie bym obejrzał walkę na Hawajach, a tu takie cięcie... Ale z drugiej strony można powiedzieć że Edwards starał się to zrobić inaczej, że perspektywa subiektywna, że widzimy to co Olsenka w tv... Ale cholera, Ford też tam był na tym lotnisku i można było to pokazać!
Mimo wszystkich wad oglądało mi się to dobrze. Nie ma tu wymuszonego humoru, nie ma powiewającej flagi... Klimat jest naprawdę poważny i na serio i to mi się podoba.
Dla mnie ten film to tak naprawdę zbiór kilku kapitalnych sekwencji - scena śmierci Binoche jest świetna, ale tutaj mamy zasługę Cranstona. Budowanie napięcia przed pierwszym pokazaniem się Godzilli na Hawajach jest super, ale gdy już potwór się ukazuje i ryknie to mamy... Cięcie. Fuck. Potem jest nudno i jak dla mnie prawdziwa zabawa zaczyna się od momentu gdy Godzilla robi rozróbę na Golden Gate. Potem znów super - HALO jump jest rewelacyjny, a muza z Odyseji Kosmicznej - miodzio.
Cały finał z walkami potworów podobał mi się bardzo, no i końcówka, która budzi nostalgię za dawnymi filmami z Japonii - Godzilla w glorii i chwale wraca do morza i jeszcze to ujęcie zza pleców.
Główne zalety filmu dla mnie to dźwięk - SFXy są fenomenalne, ryki potworów to jedno ale dźwięk przestrzenny w IMAXIe rozwalał system, te "wyciszenia" w momencie upadania samolotów do wody były super, albo gdy żołnierze na Hawajach wystrzelili flary, do tego wszystko co opisywało potwory - rewelacyjny jest też ten "radioaktywny" dźwięk, który pojawiał się przy wejściach Godzilli i gdy "ział" on swoim snopem radioaktywnym. Miazga, za dźwięk nominacja do Oskara obowiązkowo. Z kolei Desplat to średnio wypada, poza prologiem, finałem i kilkoma fajnymi scenami, jest średnio.
Druga sprawa - zdjęcia. Edwards niedoświadczony może jest ale ma fantastyczne oko. Kapitalnie kamerowane są potwory, walki ukazywane z ludzkiej perspektywy, ujęcia ukazujące je zza węgła, z autobusu (super to wypada z Godzilllą na Golden Gate), z okien. Świetne są też przejścia między szerokim planem do małych ujęć zrealizowane bez cięcia - choćby zjazd kamery po rozwałce na Golden Gate, prosto do łodzi z żołnierzami.
Efekty specjalne - świetne, wymiata zwłaszcza Godzilla, który to wygada jak prawdziwy, wybuchy, światła, detale - jest super.
Ogólnie - film był ok i tylko ok. Dziś po kilku seansach daję mu takie sobie 6/10. Fenomenalna strona techniczna, kilka fajnych pomysłów (kapitalne filmowanie walk), ale zarazem zmarnowanie znakomitego aktora na koszt nijakiego Johnsona i zbyt mimo wszystko mało Godzilli. Ale to być może dzięki temu za każdym razem gdy Król się pojawia - ciary na plecach gwarantowane. Ale w kwestiach technicznych - kibicuję o nominację do Oskarów i będę liczył na statuetki (dźwięk!!!)
Do sequela daleko ale chętnie obejrzę. Z całą pewnością film ten bije chyba wszystkie odcinki trzeciej serii Shinsei od Japończyków. Jest ok, choć mogło być znacznie lepiej. W każdym bądź razie film absolutnie należy do Godzillowego kanonu, w przeciwieństwie do filmu Emmeriacha.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26515
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Tyle, że film Emmericha jaki był, taki był, ale nie był nudny.
A Edwards to nudziarz. Świetny rzemieślnik od strony technicznej, ale w opowiadaniu historii jest fatalny. Próbuje skupić się na ludziach, ale jest w tym tak nudny i pretensjonalny, że człowiek zasypia przed ekranem. Tak było przy "Strefie X", tak samo jest przy "Godzilli". Jego spin-off "Star Warsów" to będzie straszne.
A Edwards to nudziarz. Świetny rzemieślnik od strony technicznej, ale w opowiadaniu historii jest fatalny. Próbuje skupić się na ludziach, ale jest w tym tak nudny i pretensjonalny, że człowiek zasypia przed ekranem. Tak było przy "Strefie X", tak samo jest przy "Godzilli". Jego spin-off "Star Warsów" to będzie straszne.

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Jest oddzielny wątek o Godzilli (filmie), więc proszę tam przenieść dyskusję
Tutaj sugerowałbym skupić się na rozwinięciu argumentacji na czym polega ta średniość Desplata, bo myślałem, że Turek jak już przemówi, to konkretnie, i tak w sumie zrobił, ale szkoda że muzykę skwitował tylko jednym zdaniem. Ok, ok, wiem, co chcecie powiedzieć: na więcej ta muzyka nie zasługuje, ale jesteśmy w wątku muzycznym, więc dla przyzwoitości Turek mógłby chociaż stwarzać jakieś pozory 


Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Średniość Godzilli Desplata polega na tym, że jest po prostu średniahp_gof pisze:Tutaj sugerowałbym skupić się na rozwinięciu argumentacji na czym polega ta średniość Desplata,


Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Michał Turkowski
- Zdobywca nieistotnych nagród
- Posty: 1258
- Rejestracja: sob wrz 15, 2012 13:45 pm
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Dlatego wspomniałem w mojej opinii, że "Godzilla" to dla mnie zbiór kilku fantastycznych sekwencji z potworami i z wydarzeniami z nimi związanymi. Wszystko inne gdzie Edwards skupia się na "relacjach ludzkich" to tragedia. Bronią się jedynie sceny z Crastonem ale on ma takie umiejętności i charyzmę że potrafi wykrzesać dużo z siebie nawet przy słabym scenariuszu. Scena "za szybą" ("Something killed my wife!") była superKoper pisze:Tyle, że film Emmericha jaki był, taki był, ale nie był nudny.
A Edwards to nudziarz. Świetny rzemieślnik od strony technicznej, ale w opowiadaniu historii jest fatalny. Próbuje skupić się na ludziach, ale jest w tym tak nudny i pretensjonalny, że człowiek zasypia przed ekranem. Tak było przy "Strefie X", tak samo jest przy "Godzilli". Jego spin-off "Star Warsów" to będzie straszne.

- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26515
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
No, dokładnie, co tu pisać o tej muzyce. Jest właśnie taka jak film Edwardsa. Od strony technicznej nic jej zarzucić nie można, bardzo dobra rzemieślnicza robota, ale nie niesie ona żadnych większych pokładów emocji, nie imponuje żadnymi momentami, które pamiętałoby się latami, nie stanowi kompozycji, której słuchało by się z zaciekawieniem i bez cienia znużenia. Ot, taka solidna orkiestrowa partytura, bardzo przeciętnie odnajdująca się w filmie. Każdy zapamietał z niej tylko main i end titlesy (swoją drogą jeśli miałbym za coś bić brawa Edwardsowi to właśnie za to, że wrócił do formuły porządnych napisów początkowych), które i tak nie prezentowały żadnego nadzwyczajnego tematu, oraz za kilka wejść bambusowego fletu, choć od strony ilustracyjnej - megasztampowych (bo Japonia to zaraz shakuhachi).Kaonashi pisze:Średniość Godzilli Desplata polega na tym, że jest po prostu średniahp_gof pisze:Tutaj sugerowałbym skupić się na rozwinięciu argumentacji na czym polega ta średniość Desplata,Rozwijać jakąś szerszą argumentację to można o tym dlaczego coś jest złe, albo dobre
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
No dobra, ale liczyłem na wypowiedź Turka, bo on tu jest forumowym specjalistą od Godzilli, a żadnej solidnej wypowiedzi na temat tej muzyki od niego nie widziałem. Wy już wszyscy się napsioczyliście, więc wystarczy 

Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Pewnie Turek uważa to samo co my - że nie ma o czym pisać 

Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26515
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Turek sobie odpala Ifukube i ma wywalone na Desplata i jego rzemiosło. 

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9893
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
No, to był mega pomysł - wziąć dwóch świetnych aktorów do obsady, jednego zabić po 20 minutach, a drugiemu kazać cały film stać w kącie z głupią miną i mruczeć pod nosem coś o równowadze w przyodzieMichał Turkowski pisze:Aktorstwo - Bryan Cranston jest rewelacyjny, ale jest go za mało - gdyby to on "prowadził" cały film to byłoby znacznie lepiej i człowiek byłby bardziej zaangażowany na to co ogląda. Olsenka jest śliczna i nic poza tym, Aaron Tylor Johnson to drewno, rola Watanabe też nieszczególna ale on mi się podobał.

Michał Turkowski pisze:Potwory - Godzilla jest REWELACYJNY. Wygląda absolutnie kapitalnie, jest to zdecydowanie najlepszy wizerunek Godzilli jaki powstał. Ogromny, potężny, masywny, z bardziej niedźwiedzim pyskiem. Do tego dochodzi kapitalnie zrealizowany efekt "ziania ogniem" i ryk, który jest zniewalający i wprost burzy ściany.
Czy ja wiem? Dla mnie ten pysk był właśnie ZBYT niedźwiedzi - wolałem Godzillę z serii Hensei. A to, że potwór był taki masywny, też spotkało się z falą krytyki (no ale może twórcy chcieli nawiązać do pierwszego filmu o Godzilli, bo dopiero przy sequelach jego kostium "odchudzono", żeby aktor dał radę się naparzać)
Michał Turkowski pisze:MUTO - one były ok, ale tylko ok. Zbyt ala Cloverfield, bez charyzmy Godzilli, nieszczególne i trudno je zapamiętać.
No - trzeci raz to samo (Cloverfield, super 8, teraz to)
Michał Turkowski pisze:Narzeka się często na zbyt małą ilość "Godzilli w Godzilli" - kurcze, chętnie bym obejrzał walkę na Hawajach, a tu takie cięcie... Ale z drugiej strony można powiedzieć że Edwards starał się to zrobić inaczej, że perspektywa subiektywna, że widzimy to co Olsenka w tv... Ale cholera, Ford też tam był na tym lotnisku i można było to pokazać
No, jakby taki myk z budowaniem napięcia i cięciem zrobili tylko raz, to by było wporzo. Ale oni to odstawili chyba trzykrotnie

Michał Turkowski pisze:Mimo wszystkich wad oglądało mi się to dobrze. Nie ma tu wymuszonego humoru, nie ma powiewającej flagi... Klimat jest naprawdę poważny i na serio i to mi się podoba.
Ja liczyłem, że będzie mrocznie - że całość będzie równie drapieżna, jak scena skoku z flarami. Przynajmniej taką reklamę mu zrobili twórcy przed premierą.
Michał Turkowski pisze:Druga sprawa - zdjęcia. Edwards niedoświadczony może jest ale ma fantastyczne oko. Kapitalnie kamerowane są potwory, walki ukazywane z ludzkiej perspektywy, ujęcia ukazujące je zza węgła, z autobusu (super to wypada z Godzilllą na Golden Gate), z okien. Świetne są też przejścia między szerokim planem do małych ujęć zrealizowane bez cięcia - choćby zjazd kamery po rozwałce na Golden Gate, prosto do łodzi z żołnierzami.
Szczerze? Mi się nie podobały. Przede wszystkim tonacja kolorystyczna - wiadomo, od czasu Mrocznego Rycerza każdy blockbuster poza filmami Marvela musi być szary lub niebieski, im ciemniej, tym lepiej, bo nawet jak się naparzają japońskie potworki, to zdaniem twórców jest już Mhhhrrrocznie i PPPPoważnie. Ale w momemncie, w którym czarna godzilla naparza się z szarymi potworami i szarym sprzętem wojennym w szarawej wodzie, mając szare miasto za plecami i szare niebo nad sobą poczułem się jakbym miał jebany napad daltonizmu. Na szczęście później twórcy wyszli mi naprzeciw i następna walka była sponsorowana przez aż dwa kolory: czarny i czerwony.
Michał Turkowski pisze:Efekty specjalne - świetne, wymiata zwłaszcza Godzilla, który to wygada jak prawdziwy, wybuchy, światła, detale - jest super.
Efekty też mnie nie powaliły. Były dobre, ale "tylko" dobre. Takie, jakie powinny być w blockbusterze za tę kasę.
Seria Shinsei to to jest ostatnia seria japońska? Bo ja to znałem pod nazwą "millenium", chyba, że coś mi się pojebałoMichał Turkowski pisze:Do sequela daleko ale chętnie obejrzę. Z całą pewnością film ten bije chyba wszystkie odcinki trzeciej serii Shinsei od Japończyków. Jest ok, choć mogło być znacznie lepiej. W każdym bądź razie film absolutnie należy do Godzillowego kanonu, w przeciwieństwie do filmu Emmeriacha.

Bardziej mnie ciekawi, jak Ci się podoba fakt, że Godzilla jest protagonistą? Ja liczyłem, że będzie tutaj jak w pierwszym filmie o Godzilli, gdzie to on jest sprawką całej demolki, albo chociaż jak w dwóch ostatnich seriach japońskich. Tutaj polecieli bardziej serią Showa, mimo, że Godzilla wciąż jest traktowany jak zagrożenie, to jednak ewidentnie kładzie chuja na ludzi i im krzywdy nie robi, nawet, jak naparzają w neigo rakietami

Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26515
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Mnie ta dobrotliwość Godzilli wręcz bawiła. Jeszcze to ciepłe spojrzenie na głównego bohatera w jednej scenie, a w finale wielkie wiwaty mieszkańców na część króla potworów. A wcześniej jakiś pseudonaukowy bełkot, o tym, że godzilla to taki prehistoryczny stwór, bla, bla, bla... to już lepiej by wymyślili, że to taki czarodziejski gigant, wysłannik bogini Gaji, albo co. 

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński