Co do score, to po pierwszym kontakcie powiedziałbym tak: to nie jest ścieżka wybitnych utworów czy powalających fragmentów (i jako taka pewnie nie znajdzie uznania wśród słuchaczy, dla których ważne są "galowe", rozpoznawalne i pamiętne utwory/koncertówki), to jest ścieżka którą trzeba oceniać całościowo. Wtedy widzi się, jak mistrzowsko Anderson i Desplat rozplanowali sobie muzyczny wizerunek filmu i z jaką podziwu godną konsekwencją swój zamysł zrealizowali. Gdyby oceniać score w filmie epizodycznie, scena po scenie, to pewnie zasługiwałby na 4/5, bo ta muzyka "nie kradnie show": jest raczej takim tętniącym, trochę podskórnym pulsem Zubrovki. Ale po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że właśnie za to zasługuje ona na maksa (w filmie) - bo jest nierozerwalnie związana z wizualną kreacją Andersona i równie dla niej ważna, co wysmakowane kadry filmu. Powiedziałbym nawet, że w dużym stopniu dzięki Desplatowi właśnie Zubrovka żyje i tętni emocjami!
Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
W moim przypadku humor Andersona zadziałał idealnie, w zasadzie śmiałem się od pierwszej do ostatniej minuty filmu. 
Co do score, to po pierwszym kontakcie powiedziałbym tak: to nie jest ścieżka wybitnych utworów czy powalających fragmentów (i jako taka pewnie nie znajdzie uznania wśród słuchaczy, dla których ważne są "galowe", rozpoznawalne i pamiętne utwory/koncertówki), to jest ścieżka którą trzeba oceniać całościowo. Wtedy widzi się, jak mistrzowsko Anderson i Desplat rozplanowali sobie muzyczny wizerunek filmu i z jaką podziwu godną konsekwencją swój zamysł zrealizowali. Gdyby oceniać score w filmie epizodycznie, scena po scenie, to pewnie zasługiwałby na 4/5, bo ta muzyka "nie kradnie show": jest raczej takim tętniącym, trochę podskórnym pulsem Zubrovki. Ale po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że właśnie za to zasługuje ona na maksa (w filmie) - bo jest nierozerwalnie związana z wizualną kreacją Andersona i równie dla niej ważna, co wysmakowane kadry filmu. Powiedziałbym nawet, że w dużym stopniu dzięki Desplatowi właśnie Zubrovka żyje i tętni emocjami!
Co do score, to po pierwszym kontakcie powiedziałbym tak: to nie jest ścieżka wybitnych utworów czy powalających fragmentów (i jako taka pewnie nie znajdzie uznania wśród słuchaczy, dla których ważne są "galowe", rozpoznawalne i pamiętne utwory/koncertówki), to jest ścieżka którą trzeba oceniać całościowo. Wtedy widzi się, jak mistrzowsko Anderson i Desplat rozplanowali sobie muzyczny wizerunek filmu i z jaką podziwu godną konsekwencją swój zamysł zrealizowali. Gdyby oceniać score w filmie epizodycznie, scena po scenie, to pewnie zasługiwałby na 4/5, bo ta muzyka "nie kradnie show": jest raczej takim tętniącym, trochę podskórnym pulsem Zubrovki. Ale po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że właśnie za to zasługuje ona na maksa (w filmie) - bo jest nierozerwalnie związana z wizualną kreacją Andersona i równie dla niej ważna, co wysmakowane kadry filmu. Powiedziałbym nawet, że w dużym stopniu dzięki Desplatowi właśnie Zubrovka żyje i tętni emocjami!
-
hp_gof
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
Niekoniecznie. Bardziej zwaliłbym to na przeziębienie i lekkie przyćpanie lekami. Plus inne wydarzenia z tego tygodnia, które wpłynęły na mój nastrój. To też nie jest tak, że ja się nie wiadomo jak jarałem tym filmem, bo w gruncie rzeczy aż tak wielu materiałów dostępnych nie było. Owszem, score znam na pamięć, tak jak większość score'ów, których słucham przed większością seansów. Po prostu może miałem troszeczkę inne wyobrażenie na temat filmu i wykorzystania muzyki niż to się ostatecznie odbyło. Ja w przypadku większości filmów mam tak, że już po pierwszej scenie wiem, że film mi się albo mega spodoba, albo będzie średni. Tutaj, jak zaczęło się taką gadaniną narracyjną czułem, że nie takiej konwencji się spodziewałem i że to nie będzie to.DanielosVK pisze:Wielce. Najwyraźniej fanboyizm gofa i jego jaranie się 24h na dobę zwróciły się przeciwko niemu.
Co do muzyki, to nie jest tak, że ta muzyka w filmie jest zła, albo źle użyta. Bo to co ja pisałem, a co zacytował Wawrzyniec i zestawił ze słowami Marka, to jest prawda - wiele utworów jest wplecionych w dialogi i jest ona lekko wycofana; oczywiście nadal podskórnie działa na widza i kreuje żubrówkowy nastrój, ale jest to bardziej oddziaływanie na bazie różnych dźwięków, a nie konkretnie słyszalnych motywów. A ja mam tak, że lubię wszystko dokładnie słyszeć na pierwszym planie
Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że w trakcie seansu wiele osób się śmiało na sali, a ja do końca nie wiedziałem z czego się śmieją
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7895
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
A więc syndrom kobiety. Też ładnie.hp_gof pisze:Niekoniecznie. Bardziej zwaliłbym to na przeziębienie i lekkie przyćpanie lekami. Plus inne wydarzenia z tego tygodnia, które wpłynęły na mój nastrój.
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
-
Templar
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
Mnie w filmie rozwaliła scena z kotem i ta pierwsza reakcja Goldbluma
A z tych wtrąceń przekleństw to poza genialnymi Finnesa to jeszcze świetna była reakcja Brody'ego jak zauważył brak obrazu i jego "Holy fuck"
Ja tak jak Marek śmiałem się od pierwszej do ostatniej minuty filmu 
-
hp_gof
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
Tia, scena z kotem świetna. Była już w jakichś spotach, zwiastunach czy reportażach. W ogóle postać Joplinga jest niesamowita - te wszystkie ujęcia, jak pokazują jego sylwetkę w oddali ze złowieszczym uśmieszkiem i świecącymi kłami
I sporo zabijania. Od koleżanki usłyszałem, że to taki "lukrowany Tarantino" 
Chciałem jeszcze podnieść kwestię, czy na płycie jest cały materiał z filmu, czy doszło coś nowego. Wydaje mi się, że niektóre utwory w filmie były wydłużane specjalnie pod scenę, więc to akurat nie wnosi nowego materiału. Plus jakiś kawałek albo kawałki był troszeczkę inaczej zaaranżowany, tak że na początku wydawało mi się, że to nowy utwór, a jednak okazało się że nie, bo potem rozpoznałem tę melodię. Ale jakiś dodatkowy materiał chyba też był, tyle że to w dalszym ciągu była "wariacja na temat", więc suma sumarum nic nowego
W ogóle w oglądaniu filmów uwielbiam też to, że tytuły tracków, które przed seansem nic Ci nie mówią, nagle w trakcie seansu nabierają sensu
np. No-Safe House albo A Dash of Salt itd.
By the way, te organy z Dimitrijem i Agatą to były w drugiej połowie A Troops Barracks, co nie?
PS. Uwielbiam jak wchodzi Kyrie Eleison w Canto
PS2. I jeszcze zajebiste są bębny w scenie w pociągu jak Gustave, Zero i konduktor wymieniają się spojrzeniami. Idealna synchronizacja
(Daylight Express to Lutz). W ogóle widać, że muzyka jest bardzo związana z filmem i organicznie wywodzi się z filmu. A to duży plus.
Chciałem jeszcze podnieść kwestię, czy na płycie jest cały materiał z filmu, czy doszło coś nowego. Wydaje mi się, że niektóre utwory w filmie były wydłużane specjalnie pod scenę, więc to akurat nie wnosi nowego materiału. Plus jakiś kawałek albo kawałki był troszeczkę inaczej zaaranżowany, tak że na początku wydawało mi się, że to nowy utwór, a jednak okazało się że nie, bo potem rozpoznałem tę melodię. Ale jakiś dodatkowy materiał chyba też był, tyle że to w dalszym ciągu była "wariacja na temat", więc suma sumarum nic nowego
By the way, te organy z Dimitrijem i Agatą to były w drugiej połowie A Troops Barracks, co nie?
PS. Uwielbiam jak wchodzi Kyrie Eleison w Canto
PS2. I jeszcze zajebiste są bębny w scenie w pociągu jak Gustave, Zero i konduktor wymieniają się spojrzeniami. Idealna synchronizacja
Ostatnio zmieniony ndz mar 30, 2014 15:20 pm przez hp_gof, łącznie zmieniany 1 raz.
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
Tak, w "A Troop Barracks".
GBH najpełniej też z trzech prac Desplata dla Andersona eksponuje charakterystyczne dla tego kina "zapętlanie" muzyczne. Duża część tej ścieżki to takie zapętlone frazy, które nadają jej trochę schizofrenicznego, absurdalnego klimatu, jak gdyby wszystko kręciło się w kółko.
Odbywa się to może kosztem rozbudowanych melodii, bo takich GBH nie posiada, ale to jest właśnie tętno tej muzyki i filmu, coś co dla mnie jest w niej najbardziej charakterystyczne i co wyróżnia ją na tle współczesnej soundtrackowej produkcji.
GBH najpełniej też z trzech prac Desplata dla Andersona eksponuje charakterystyczne dla tego kina "zapętlanie" muzyczne. Duża część tej ścieżki to takie zapętlone frazy, które nadają jej trochę schizofrenicznego, absurdalnego klimatu, jak gdyby wszystko kręciło się w kółko.
-
hp_gof
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
Dodatkowo teraz do mnie w pełni dotarło (co było powiedziane dużo wcześniej), że GBH jest naturalnym, muzycznym przedłużeniem Moonrise Kingdom. Zdecydowanie GBH jest bardziej podobne do MK niż do FMF. Podobne instrumentarium, podobny rytm, podobne muzyczny poziom absurdu. Lis był zupełnie inny, bo instrumentarium było "kukiełkowe".
A co do ekspozycji muzyki w filmie, bo muszę sprecyzować: ona była generalnie dobrze wyeksponowana, tylko zależy od utworu: organy i bębny zawsze ładnie się wybijały na pierwszy plan, bo one miały za zadanie podkręcić mocno już pokręconą akcję i uwydatnić absurd danej sceny. Reszta utworów, ta bardziej nastrojowa, miała działać podskórnie, żeby było czuć klimat Żubrówki albo też różnych planów ucieczek, tajemnicy itd. I narzekałem na tę część utworów, aczkolwiek jak widać nie słusznie, bo jest tak jak powinno być. No generalnie widzicie, że zaczynam znowu Olka i Andersona bronić
A pies to j**** 
A co do ekspozycji muzyki w filmie, bo muszę sprecyzować: ona była generalnie dobrze wyeksponowana, tylko zależy od utworu: organy i bębny zawsze ładnie się wybijały na pierwszy plan, bo one miały za zadanie podkręcić mocno już pokręconą akcję i uwydatnić absurd danej sceny. Reszta utworów, ta bardziej nastrojowa, miała działać podskórnie, żeby było czuć klimat Żubrówki albo też różnych planów ucieczek, tajemnicy itd. I narzekałem na tę część utworów, aczkolwiek jak widać nie słusznie, bo jest tak jak powinno być. No generalnie widzicie, że zaczynam znowu Olka i Andersona bronić
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9395
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
Tak, muzyka z Grand Budapest Hotel na pewno brzmi lepiej od Festiwalu Muzyki Filmowej 
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
Kolejna rzecz, która mi się niesamowicie w GBH podoba to fajne połączenie różnych stylistyk. Spójrzmy na te synkopowane rytmy, którymi pulsuje ścieżka: z jednej strony jest skoczne "oompah-oompah" charakterystyczne dla wschodnioeuropejskiego i trochę romskiego folkloru; z drugiej strony synkopy i użyte przez Desplata perkusjonalia to tradycja jazzowa.
I w ten sposób z jednej strony rytm sugeruje lokalny koloryt zakorzeniony w tradycji, a z drugiej sugeruje, że na ekranie rozgrywa się jakieś szachrajstwo, kombinatorstwo (duszna, jazzowa motoryka często w kinie wykorzystywana była dla różnej maści spekulantów, blagierów i półświatka). Dwa oblicza filmu za pomocą samej ścieżki perkusyjnej!
To świetnie pokazuje, że GBH nie jest tylko profesjonalną imitacją folkloru, ale samodzielną kreacją, która w ciekawy, niecodzienny sposób łączy różne światy i tworzy nową jakość. Tak samo zresztą jest z wizją Andersona - niby jest ona osadzona w klimacie przedwojennej Europy Środkowo-Wschodniej, ale ani przez moment nie ulega wątpliwości, że ten sztafaż Anderson wzbogaca i poszerza swoją autorską kreacją.
Oczywiście dwa ostatnie utwory na płycie to świetne przygrywki, które są wisienką na torcie, ale gdyby cały score brzmiał w ten sposób byłbym pewnie rozczarowany - a tak, mam do czynienia z pracą o wysokich walorach artystycznych i sporej dawce funu.
I w ten sposób z jednej strony rytm sugeruje lokalny koloryt zakorzeniony w tradycji, a z drugiej sugeruje, że na ekranie rozgrywa się jakieś szachrajstwo, kombinatorstwo (duszna, jazzowa motoryka często w kinie wykorzystywana była dla różnej maści spekulantów, blagierów i półświatka). Dwa oblicza filmu za pomocą samej ścieżki perkusyjnej!
Oczywiście dwa ostatnie utwory na płycie to świetne przygrywki, które są wisienką na torcie, ale gdyby cały score brzmiał w ten sposób byłbym pewnie rozczarowany - a tak, mam do czynienia z pracą o wysokich walorach artystycznych i sporej dawce funu.
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
Paweł.
Dlatego wszystkie swoje bieżące przemyślenia przelewam tutaj.
Btw rytmika GBH ma dodatkowy praktyczny wymiar, bo świetnie się do niej biega. 
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35183
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
O_oMarek Łach pisze:Paweł.![]()
#WinaHansa #IStandByDaenerys
-
hp_gof
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
Tia, ja też jestem ciekaw co Paweł napisze
Mam nadzieję, że zaskoczy mnie czymś czego nie wiem
Ale no pressure
Tylko błagam, nie postaw kolejnej "bezpiecznej czwórki", bo wykituję
Staw 2 albo 3 nawet, tylko to ładnie uzasadnij
A zresztą, niech Paweł robi co chce
W ostatnim czasie prześladuje mnie Canto i jego rytm. Z głowy się tego wybić nie da. Tylko że te rozwiązania nie są zbyt oryginalne, bo były w Moonrise Kingdom. Dosłownie to kontynuacja muzyki z tamtego filmu. Co nie zmienia faktu, że GBH jest bardziej rozwinięte w różnych kierunkach, jest produktem pełniejszym. Wawrzek, słuchałeś? Kiedy się wybierasz do kina? Co sądzisz o GBH? Say something!
W ostatnim czasie prześladuje mnie Canto i jego rytm. Z głowy się tego wybić nie da. Tylko że te rozwiązania nie są zbyt oryginalne, bo były w Moonrise Kingdom. Dosłownie to kontynuacja muzyki z tamtego filmu. Co nie zmienia faktu, że GBH jest bardziej rozwinięte w różnych kierunkach, jest produktem pełniejszym. Wawrzek, słuchałeś? Kiedy się wybierasz do kina? Co sądzisz o GBH? Say something!
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35183
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
Ja chcę iść do kina, nawet jutro bym chciał pójść, ale albo większość moich znajomych już widziała, albo jest zajęta. A samemu nie za bardzo mi się chce iść do kina.hp_gof pisze:Wawrzek, słuchałeś? Kiedy się wybierasz do kina? Co sądzisz o GBH? Say something!
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: Alexandre Desplat - The Grand Budapest Hotel
No ale na tyle zasługujehp_gof pisze:Tylko błagam, nie postaw kolejnej "bezpiecznej czwórki", bo wykitujęStaw 2 albo 3 nawet, tylko to ładnie uzasadnij
A zresztą, niech Paweł robi co chce
![]()
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.