Tak sobie myśląc jeszcze o singlowych wersjach piosenek Eltona z " Króla Lwa " to o ich brzmienie najprędzej posądziłbym ludzi z bezpośredniego otoczenia Eltona ( Guy Babylon, Patrick Leonard ) a tu, niespodzianka, gdyż producentem owych nagrań jest Chris Thomas - patrzę w listę jego produkcji i wszystko jasne, wiele płyt Eltona z lat 80 - tych, czyli najgorszego dlań okresu oraz dwie z lat 90 - tych, ale są wśród nich nie tylko te słabsze longplaye ( To Low For Zero, Reg Strikes Back, The One ) ale i te ciut lepsze ( The Fox, Jump Up!, Breaking Hearts ) oraz najlepszy album z lat 90 - tych, " Sleeping With the Past ", jednak tego najlepszego, najbardziej spójnego i z niewielką ilością syntezatorów i ogólnego " łubu dubu " albumu, czyli " Made in England " nie produkował - a przecież nie jest to zły producent, ma na koncie, min. " The Division Bell ", Floydów, " How to Dismantle an Atomic Bomb ", U2 oraz " On an Island ", Gilmoura, więc myślę, że i ludzie Eltona też maczali palce przy singlowych wersjach piosenek do " Króla Lwa ". Producent ma jednak wiele do powiedzenia, wystarczy, że od 2004 roku Elton sam został własnym producentem a jakość jego utworów się poprawiła, a gdy w 2010? roku produkcją płyt Eltona zajął się T-Bone Burnett, jakość jeszcze skoczyła, wydobywając to, co najlepsze w muzyce Brytyjczyka, wracając do korzeni, do bluesa, R&B, soulu, rocka, itp. ( The Union, The Diving Board ).
A wracając do piosenek filmowych, a zwłaszcza tych Disneyowskich to występuje pewna prawidłowość, a mianowicie fakt, że singlowe wersje przebojów są gorsze od tych filmowych:
" Beauty ant the Beast " - " Beauty and the Beast "
" Aladin " - " A Whole New World "
" Pocahontas " - " Colors of the Wind "
" The Huncback of Notre Dame " - " Dod Help The Outcast "
dopiero przy " Herculesie " jest lepiej, gdyż tam ' Go To Distance " wykonuje Bolton
a teraz filmy, gdzie wersje filmowe i singlowe wykonuje ten sam artysta:
" Tarzan " - Phil Collins
" The Road To El Dorado " - Elton John
" Brother Bear " - Phil Collins
tutaj też wersje filmowe piosenek są lepsze od tych singlowych ( choć w " El Dorado " broni się " Someday Out of the Bloe ", duet z Newmanem oraz " Queen of Cites " ).
Wracając do Zimmera, bo to przecież jego wątek

: wiążę pewną małą iskierkę nadziei z drugim " Spider Manem " - dlaczego? - ano dlatego, że o ile Batmany Nolana oraz MoS, w pewnym sensie też Nolana to obrazy trochę napuszone i przesadnie poważne, nowy Spider Man to odmienne kino, nie tak dęte, nie tak napuszone, bardziej na luzie, widać, że Weeb wie i rozumie, o co tu chodzi i to może być impulsem dla Zimmera, który w ub. roku " Jeźdźcem Znikąd " pokazał, że dobrze się czuje w lżejszej konwencji.