Najbardziej rozczarowuje perkusja, szczególnie w dobie marketingu, jaki Zimmer i wytwórnia wokół tego stworzyła. Tych 12 czy 16 perkusistów nie kreuje brzmienia, powera, który by czymś zachwycał, porywał. Dodatkowo jest to tak zmiksowane/nagrane, że brzmi bardzo płasko. Muzyka akcji jest w momentach do akceptacji, w momentach jest zwyczajnie kiepska, szczególnie jak na Zimmera i na to co choćby rok temu pokazał w TDKR. To taki generic action scoring w stylu RCP, słychać, że odpowiadał za to Balfe. Utwory takie jak "You Die or I Do" czy "I WIll Find Him" są poprostu kiepskie. Do tego ten syntetyczny chór... Skoro zaprzęga się takie środki i mamy do zilustrowania film z takim rozmachem, dlaczego nie zrobić tego lepiej?
Podobają mi się natomiast tematy (to co za zaletę uważa Paweł w swojej recenzji). Podoba mi się emocjonalizm tematu Clarka/Kal-Ela, nawet grany na solowym pianienie




Problemem albumu jest też nuda i anonimowość paru śćieżek (np. I Have So Many Questions), które można było wywalić i zastąpić ciekawszymi utworami z drugiej płyty. Na przykład takie "Terraforming" to typowe RCP-owe ciężkie granie, które mnie osobiście męczy. Irytuje nagłe zakończenie kilku krótkich, rozkręcających utworów. Nie wiem dlaczego Zimmer nie chce montować tego w dłuższe całości, tak jak robił to kiedyś? Byłoby to z pożytkiem jako doznania słuchowego. Na szczęście na końcu jest znakomita muza pod finał i napisy końcowe, która wcześniej była w głównym trailerze i ratuje nieco album, jest jego oczywistym highlightem. W sumie, to czego innego można było się spodziewać od Hansa w tym punkcie jego kariery? Najbardziej boli to nazbyt syntetyczne brzmienie, któremu brakuje przestrzeni, a przecież jego ścieżki sprzed dekady brzmiały dość organicznie. Dlatego nie kupuję tłumaczeń Zimmera o "uproszczeniu" brzmienia i tak jak Marek Łach się gdzieś tu wypowiadał wcześniej, na takim poziomie, i z takim budżetem na muzykę, nie powinno się to zdarzyć. Spory potencjał, w swojej warstwie rozrywkowej, heroicznej i w tematycznej, mile łechce i aspiruje do czegoś większego, pokazuje, że Zimmer mimo swojej pozycji w branży nadal poszukuje i próbuje pewnych rzeczy, ale z drugiej strony - jest niewolnikiem brzmienia, które stworzył i zamiast wybijać się ponad swoich padawanów, niestety równa w obszarze akcji oraz tła/designu brzmieniowego do nich. Pozostje tylko liczyć, że Zimmer wraz z sequelem, który przy takim sukcesie filmu jest nieunikniony, nie pójdzie bardziej w tapetę tak jak przy Dark Knight, lecz jednak spróbuje muzykę jednak bardziej ukolorować, rozwinąć to co stworzył tutaj. Trochę wątpię, no ale skoro emblemat rodowy Supermana określa Nadzieja, to należy jej trochę mieć

Teraz pytanko, o to wydanie limitowane z USA w steelcase'ie. Czy ten limit to taki marketingowy chwyt, czy faktycznie zrobili tylko ograniczoną ilość tegoż? Na razie trochę to drogo kosztuje jednak i nie wiem czy poczekać czy nie. Bo rozumiem, że w Europie mamy tylko digipacka (którego wykonanie pewnie nie zachwyca).