Bo to najbardziej "definitywny", wizerunkowy score Williamsa? Niezapomniane dwa tematy główne, kilka pobocznych, akcja, przygoda, horror, dramat, egzotyka, jest tam wszystko, nawet kojące momenty wyciszenia i magii (Hatching Baby Raptor, Remembering Petticoat Lane). Z technicznego punktu widzenia: potężna, pobudzająca wyobraźnię orkiestra symfoniczna, elektronika, awangardowe wybiegi kompozycyjne, chóry, perkusje. I genialnie zmontowany album i prezentacja muzyki na płycie. Wszystko tak jak powinno być. Nie potrzebny tu nawet chronologiczny z filmem odsłuch. I jeszcze wspomnę o wybitnych orkiestracjach. To naprawdę robi wrażenie po latach (ostatnio odświeżałem).Kaonashi pisze:Koper! Masz Furię
A tak poza tym to trochę dziwi mnie, że JP jest często tak wysoko. No ale gusta są różne, rzecz jasna.
@Szczypior. Bo "Szczęki" trudno zaliczyć do ulubionych płyt/dzieł Williamsa. Wszyscy poważają, ale mało kto chyba uwielbia czy kocha powracać. Mówię oczywiście o większości. I chyba u większości jest tak, że to taka płyta, która stoi na półce, ale raczej zbiera kurz

