
Dlaczego filmówka?
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14342
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Dlaczego filmówka?
Ja tam nie musiałem żadnej Claudii kupować, gdyż szybko zakupiłem oryginał HP - zresztą, ja wtedy kupowałem muzę w dniu premiery a nawet wcześniej - premiery były chyba w poniedziałki, ale w Katowicach, MM mięli już w piątek 

Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Dlaczego filmówka?
Ja pozwolę sobie bezczelnie skopiować fragment z mego krótkiego opisu z głównej strony, gdyż jest on zarazem odpowiedzią na zadanie przez kiedyśgrzesia pytanie:
Moja miłość do muzyki filmowej jest wprost związana z moją miłością do filmu. Kocham kino, uwielbiam oglądać jak i podczas ich seansów zwracać uwagę na oprawę muzyczną. W sumie już od najmłodszych lat zwracałem uwagę na muzykę jaka grana jest w tle. I tak kreskówki z mego dzieciństwa jak Kacze Opowieści czy Gumisie nagrywałem na kasety VHS, łącznie z napisami końcowymi. Po to, aby móc się wsłuchiwać w muzykę. Pierwszym poważnym doświadczeniem z muzyką filmową był wypad do kina na Park Jurajski. Miałem wtedy 8 lat i oprócz niesamowitej przygody, świetnych efektów, także muzyka zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. I nie rozumiałem dlaczego ludzie wychodzą w trakcie napisów końcowych, zamiast posłuchać tej wspaniałej muzyki. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że jej autorem jest John Williamsa. Co więcej, nie miałem pojęcia, kto to jest? Życie w niewiedzy miało jednak niedługo się zmienić, a wszystko za sprawą Gwiezdnych wojen. Jeżeli miałbym wybrać moment, w którym zaczęła się moja przygoda z muzyką filmową, to bez wahania powiedziałbym, że wszystko zaczęło się od Gwiezdnej Sagi. Filmy i świat wykreowany przez Georgea Lucasa wywarł na mnie ogromny wpływ, także jak i na moją fascynację kinem. Odległa Galaktyka byłaby jednak pusta bez wspaniałej muzyki Johna Williamsa. I tak się właśnie zaczęło. Moim pierwszym soundtrackiem stało się Mroczne widmo z niesamowitym Duel of the Fates. Z czasem udało mi się zebrać całą kolekcją i do dnia dzisiejszego uważam Gwiezdne wojny całą serię, za największe, najlepsze i najważniejsze dokonanie w muzyce filmowej. I tak też do dnia dzisiejszego moim ulubionym kompozytorem pozostaje John Williams. Tym bardziej, że z czasem miałem jeszcze lepiej poznać jego niesamowitą filmografię. Nim to się jednak stało w roku 2000 poszedłem do kina na Gladiatora. Film mi się bardzo podobał, ale nie wiem czy nie jeszcze bardziej muzyka do niego. Niektóre stacje radiowe puszczały nawet przepiękny kawałek Now We Are Free z wokalem Lisy Gerrard. Mając jednak dość polowania na niego po stacjach radiowych, postanowiłem zakupić soundtrack. Tak właśnie poznałem muzykę Hansa Zimmera i byłem nie zachwycony. Najpierw Gwiezdne wojny potem Gladiator. Najpierw Williams, potem Zimmer. To właśnie dwójka tych kompozytorów wprowadziła mnie w świat muzyki filmowej i do dzisiaj cenię ich najbardziej. Z czasem dane mi było poznać więcej soundtracków Johna Williamsa, jak i Hansa Zimmera. Jednak uświadomiłem sobie, że nie tylko Williams i Zimmer komponują muzykę i poznając nowe filmy, czy też wracając do starych zacząłem poznawać, często na nowo, inne ścieżki dźwiękowe jak i kompozytorów. I tak jest aż do dnia dzisiejszego. I choć poznałem twórczość wielu kompozytorów to jednak pozycja Johna Williamsa jako mojego No.1 i Hansa Zimmer, jako mojego No. 2 jest niezachwiana.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9893
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: Dlaczego filmówka?
Trochę mnie zaskoczyłeś, bo myślałem, że napiszesz jeszcze raz to samo, tylko tak, żeby było jeszcze dwa razy dłuższe


Cholera, wydało się, jak ja, Templar i Kaonashi mieliśmy niecałe 10 lat, to co tydzień lataliśmy do kiosku, kupowaliśmy Claudię, a potem namiętnie czytaliśmy pod kocami.hp_gof pisze:Nie no, z jednej strony niektórzy wskakują na Wawrzyńca i jego zamiłowanie do piękna kobiecego ubioru, a z drugiej strony na forum tworzy się całkiem spory już krąg czytelniczek Claudii
Ciekawe co jeszcze ten wątek przyniesie ciekawego

Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Dlaczego filmówka?
Właśnie.hp_gof pisze:Nie no, z jednej strony niektórzy wskakują na Wawrzyńca i jego zamiłowanie do piękna kobiecego ubioru, a z drugiej strony na forum tworzy się całkiem spory już krąg czytelniczek Claudii

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14342
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Dlaczego filmówka?
Ja mam tylko z " Filmu " jakąś składankę z muzą Williamsa, tam po raz pierwszy usłyszałem jeden z moich ulubionych utworów, marsz z " 1941 " Spielberga.
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


Re: Dlaczego filmówka?
No jak wspomniałem przed chwilą, ja mam też tę płytkęWawrzyniec pisze:Właśnie.Dobra, przyznawać się kto ma na płytce "Across the Stars" z Ataku klonów z vivowego dodatku?

Re: Dlaczego filmówka?
Wzruszyła mnie Twoja historiaWawrzyniec pisze:Ja pozwolę sobie bezczelnie skopiować fragment z mego krótkiego opisu z głównej strony, gdyż jest on zarazem odpowiedzią na zadanie przez kiedyśgrzesia pytanie:
Moja miłość do muzyki filmowej jest wprost związana z moją miłością do filmu. Kocham kino, uwielbiam oglądać jak i podczas ich seansów zwracać uwagę na oprawę muzyczną. W sumie już od najmłodszych lat zwracałem uwagę na muzykę jaka grana jest w tle. I tak kreskówki z mego dzieciństwa jak Kacze Opowieści czy Gumisie nagrywałem na kasety VHS, łącznie z napisami końcowymi. Po to, aby móc się wsłuchiwać w muzykę. Pierwszym poważnym doświadczeniem z muzyką filmową był wypad do kina na Park Jurajski. Miałem wtedy 8 lat i oprócz niesamowitej przygody, świetnych efektów, także muzyka zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. I nie rozumiałem dlaczego ludzie wychodzą w trakcie napisów końcowych, zamiast posłuchać tej wspaniałej muzyki. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że jej autorem jest John Williamsa. Co więcej, nie miałem pojęcia, kto to jest? Życie w niewiedzy miało jednak niedługo się zmienić, a wszystko za sprawą Gwiezdnych wojen. Jeżeli miałbym wybrać moment, w którym zaczęła się moja przygoda z muzyką filmową, to bez wahania powiedziałbym, że wszystko zaczęło się od Gwiezdnej Sagi. Filmy i świat wykreowany przez Georgea Lucasa wywarł na mnie ogromny wpływ, także jak i na moją fascynację kinem. Odległa Galaktyka byłaby jednak pusta bez wspaniałej muzyki Johna Williamsa. I tak się właśnie zaczęło. Moim pierwszym soundtrackiem stało się Mroczne widmo z niesamowitym Duel of the Fates. Z czasem udało mi się zebrać całą kolekcją i do dnia dzisiejszego uważam Gwiezdne wojny całą serię, za największe, najlepsze i najważniejsze dokonanie w muzyce filmowej. I tak też do dnia dzisiejszego moim ulubionym kompozytorem pozostaje John Williams. Tym bardziej, że z czasem miałem jeszcze lepiej poznać jego niesamowitą filmografię. Nim to się jednak stało w roku 2000 poszedłem do kina na Gladiatora. Film mi się bardzo podobał, ale nie wiem czy nie jeszcze bardziej muzyka do niego. Niektóre stacje radiowe puszczały nawet przepiękny kawałek Now We Are Free z wokalem Lisy Gerrard. Mając jednak dość polowania na niego po stacjach radiowych, postanowiłem zakupić soundtrack. Tak właśnie poznałem muzykę Hansa Zimmera i byłem nie zachwycony. Najpierw Gwiezdne wojny potem Gladiator. Najpierw Williams, potem Zimmer. To właśnie dwójka tych kompozytorów wprowadziła mnie w świat muzyki filmowej i do dzisiaj cenię ich najbardziej. Z czasem dane mi było poznać więcej soundtracków Johna Williamsa, jak i Hansa Zimmera. Jednak uświadomiłem sobie, że nie tylko Williams i Zimmer komponują muzykę i poznając nowe filmy, czy też wracając do starych zacząłem poznawać, często na nowo, inne ścieżki dźwiękowe jak i kompozytorów. I tak jest aż do dnia dzisiejszego. I choć poznałem twórczość wielu kompozytorów to jednak pozycja Johna Williamsa jako mojego No.1 i Hansa Zimmer, jako mojego No. 2 jest niezachwiana.

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Dlaczego filmówka?
Po emoticonce widzę, że wzruszyła, ale nie do łez.
A zresztą nie napisałem niczego, czego by już i tak większość nie wiedziała.

A zresztą nie napisałem niczego, czego by już i tak większość nie wiedziała.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: Dlaczego filmówka?
Ano wydało sięWojtek pisze: Cholera, wydało się, jak ja, Templar i Kaonashi mieliśmy niecałe 10 lat, to co tydzień lataliśmy do kiosku, kupowaliśmy Claudię, a potem namiętnie czytaliśmy pod kocami.


Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9893
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: Dlaczego filmówka?
Ja byłem takim zatwardziałym fanbojem, że dostawałem co tydzień 

Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
Re: Dlaczego filmówka?
Wszyscy zaczynaliśmy od filmów dziecięcych. Czytam, że prawie większość od Menkena. A ja z kolei zacząłem od "W pustyni i w puszczy" - tej z muzyką Andrzeja Korzyńskiego. To był pierwszy film, który widziałem w kinie i już wtedy ilustracja muzyczna robiła na mnie wrażenie. Szkoda, że ten materiał nie został opublikowany na płycie.
Później pojawił się Pan Kleks i oszalałem na punkcie piosenek. Pierwszy soundtrack jaki miałem to "Podróże Pana Kleksa" na vinylu.
Byłem również pod wrażeniem "Star Warsa". Pamiętam jak w latach 80. na Międzynarodowych Targach Poznańskich zatrzymywałem się przy kołchoźniku-megafonie i wsłuchiwałem się w charatkerystyczne fanfary Johna Williamsa. Oczywiście, wtedy nie wiedziałem kto jest kompozytorem, bo na te rzeczy zacząłem zwracać uwagę później.
Pierwszy film na który samodzielnie poszedłem do kina to był Bond! James Bond, Tylko On! Pod koniec lat 80. zaczęły pojawiać się w kinach pierwsze filmy z zakazanej serii przygód Agenta 007. I na duzym ekranie po raz pierwszy usłyszałem cudowny głos Shirley Basey i jej "Moonraker". I chyba po raz pierwszy "goliznę" widziałem, w czołówce bondowskiej.
Później ilustrację "Moonrakera" prezentował Tomasz Beksiński w radiowej Dwójce. To były piekne czasy - płyty prezentowano w radiu w całości. Do dziś mam kasetę z nagranym "Moonrakerem" na Kasprzaku. Dzięki Tomkowi Beksińskiemu poznałem też Ennio Morricone - ciekawie opowiadał o utworze "Człowiek-Harmonijka", który stał się z miejsca dla mnie kultowym kawałkiem. W TV pojawił się serial "Tajemnice Sahary", czy też w nocy po kryjomu oglądałem "Frantica". I oczywiście zakupiłem sobie pirackie kasety z tymi scorami w zwykłej księgarni.
Wtedy chyba bardziej zwracano uwagę na muzykę. Nie zapomnę jak laski z mojej klasy prosiły, aby pani od muzyki zagrała kawałek Vladimira Cosmy z jakiegoś babskiego serialu, który właśnie wtedy emitowano. Tak, laska wyraźnie mówiła, że to Cosma. Dzisiaj taka laska gimnazjalna to tylko Bieber'a ma w głowie.
Był też Clannad i jego "Robin Hood", "Miami Vice", "Twin Peaks" - bardzo często można było to usłyszeć w radiu i dużo osób nuciło tą muzykę. Ja specjalnie także nagrałem przystawiając magnetofon do telewizora czołówkę "Dynastii" - Bill Conti dawał czadu co niedziela - cała Polska oglądała!
Pojawiło się "300 mil do nieba" i wtedy zakochałem się w muzyce Michała Lorenca. Ta miłość trwa do dziś. Pierwszym CD jaki zakupiłem były "Psy 2. Ostatnia Krew". Ówczesne Radio ESKA bardzo często "katowało" słuchaczy "Hawajami" z tego krążka.
Później pojawił się Pan Kleks i oszalałem na punkcie piosenek. Pierwszy soundtrack jaki miałem to "Podróże Pana Kleksa" na vinylu.
Byłem również pod wrażeniem "Star Warsa". Pamiętam jak w latach 80. na Międzynarodowych Targach Poznańskich zatrzymywałem się przy kołchoźniku-megafonie i wsłuchiwałem się w charatkerystyczne fanfary Johna Williamsa. Oczywiście, wtedy nie wiedziałem kto jest kompozytorem, bo na te rzeczy zacząłem zwracać uwagę później.
Pierwszy film na który samodzielnie poszedłem do kina to był Bond! James Bond, Tylko On! Pod koniec lat 80. zaczęły pojawiać się w kinach pierwsze filmy z zakazanej serii przygód Agenta 007. I na duzym ekranie po raz pierwszy usłyszałem cudowny głos Shirley Basey i jej "Moonraker". I chyba po raz pierwszy "goliznę" widziałem, w czołówce bondowskiej.
Później ilustrację "Moonrakera" prezentował Tomasz Beksiński w radiowej Dwójce. To były piekne czasy - płyty prezentowano w radiu w całości. Do dziś mam kasetę z nagranym "Moonrakerem" na Kasprzaku. Dzięki Tomkowi Beksińskiemu poznałem też Ennio Morricone - ciekawie opowiadał o utworze "Człowiek-Harmonijka", który stał się z miejsca dla mnie kultowym kawałkiem. W TV pojawił się serial "Tajemnice Sahary", czy też w nocy po kryjomu oglądałem "Frantica". I oczywiście zakupiłem sobie pirackie kasety z tymi scorami w zwykłej księgarni.
Wtedy chyba bardziej zwracano uwagę na muzykę. Nie zapomnę jak laski z mojej klasy prosiły, aby pani od muzyki zagrała kawałek Vladimira Cosmy z jakiegoś babskiego serialu, który właśnie wtedy emitowano. Tak, laska wyraźnie mówiła, że to Cosma. Dzisiaj taka laska gimnazjalna to tylko Bieber'a ma w głowie.

Pojawiło się "300 mil do nieba" i wtedy zakochałem się w muzyce Michała Lorenca. Ta miłość trwa do dziś. Pierwszym CD jaki zakupiłem były "Psy 2. Ostatnia Krew". Ówczesne Radio ESKA bardzo często "katowało" słuchaczy "Hawajami" z tego krążka.
Re: Dlaczego filmówka?
Wow. Każde pokolenie ma ciekawe początki
Świetny jest ten temat 


Re: Dlaczego filmówka?
Czyli jednak zapiłkiedyśgrześ pisze:Ooooo fajnie, że jest kilka postów, wieczorem napiszę coś od siebie, jeśli nadal będę trzeźwy

Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
Re: Dlaczego filmówka?
Koniec lat 90. to internet - stopklatka, imdb, strony wytwórni filmowych.
W 2000 rok poznałem co to są pliki mp3 i po raz pierwszy ściągnęłem "Gladiatora" Zimmera. Słuchałem klika miesięcy przed oficjalną premierą. A potem się głowiłem jak wyciągnąć to z komputera na uczelni do domowego użytku. Bo w domu kompa nie miałem.
W 2000 rok poznałem co to są pliki mp3 i po raz pierwszy ściągnęłem "Gladiatora" Zimmera. Słuchałem klika miesięcy przed oficjalną premierą. A potem się głowiłem jak wyciągnąć to z komputera na uczelni do domowego użytku. Bo w domu kompa nie miałem.
Re: Dlaczego filmówka?
Piosenki z Kleksa to ja też uwielbiałem, całymi dniami to puszczałem, mam na winylu pierwszą część i w sumie to była pierwsza rzecz jakiej słuchałem z jakiegoś nośnika. Bo mieliśmy początkowo tylko adapter, później dopiero doszedł magnetofon, a pierwszym odtwarzaczem CD jaki miałem było PlayStation 1swordfish pisze:Później pojawił się Pan Kleks i oszalałem na punkcie piosenek. Pierwszy soundtrack jaki miałem to "Podróże Pana Kleksa" na vinylu.
