Marek Łach pisze:A ja tam wolę to od Avatara.

Horner miał możliwość wykreowania całego muzycznego świata od podstaw a poszedł najbardziej standardową drogą. Danna miał ograniczenia wynikające z kontekstu kulturowego, a jednak napisał barwniejszą, lepiej przemyślaną muzykę. Może faktycznie daleko temu do arcydzieła, ale gadanie o epic failach to epic fail.

Co takiego jest barwniejszego w "Life of Pi"?

A Horner też miał ograniczenia kulturowe. Wszak musiał dopasować muzykę do kultury Navi i tak też zrobił. A co było inspiracją Navi to wiadomo? A zresztą nawet jak Horner poszedł standardową drogą to osiągnął lepszy efekt. Danna może obrał inną drogą, która skończyła się plumscorem. Czyli obrać inną drogę, aby osiągnąć efekt plumkadełka?
Koper ma rację i zresztą ja pisałem wcześniej, mamy "PiS Lullaby" i tyle pozostaje w pamięci. Jak chcę coś hinduskiego od Danny to zdecydowanie lepiej sięgnąć po "Kama Sutrę". O uprawianiu nie wspominając, ale nie z Danną.
