
(joke

Werner Herzog pojawia się w 2-3 scenach i jest kręcony w półcieniach, stoi w mroku. Są zbliżenia na jego charakterystyczną twarz, przez chwilę pada światło na jego "diaboliczne" oblicze. Kwestie, które wypowiada brzmią dokładnie tak samo jak jego narracje w dokumentach. Gdy ktoś zna "Spotkania na końcu świata" czy "Jaskinie zapomnianych snów", to ta rola wygląda komicznie i parodystycznie do jego twórczości. Spokojny i filozoficzny głos Wernera Herzoga miał straszyć, ale tu mnie śmieszył. Teksty wypowiadane przez niego brzmią jak "prawdy objawione" i były czymś naturalnym, nie było w tym nic z czarnego charakteru. Herzog lepiej sprawdziłby się jakby stanął za kamerą, może dostalibyśmy świetne kino rozrywkowe w stylu "Złego porucznika" z Nicolasem Cagem. Muzyka świetnie wypada w sekwencji otwierającej (utwór pierwszy), dlatego to tak świetnie się tego słucha na płycie. Przez 10 minut mamy same napisy, panoramę miasta i oddech snajpera. Podooba mi się także wstawka etniczna w scenie z Iraku (utwór chyba nr 3).Wawrzyniec pisze:A jak Werner Herzog wypadł?