Wojtek pisze:
Moim zdaniem rycerskości i powagi jest wystarczająco - zwłaszcza w dwóch wieżach, z przeciąganymi w nieskończoność ujęciami Theodena na tle światła bijącego z okna, jego przemowami i 120 godzinami underscoru Howarda Shore'a
Boże, jakby do takiego filmu wcisnął tego pstrokatego grubasa to by chyba sam Tolkien tego nie obejrzał (gdyby żył)
Hę? Ja bym powiedział, że to nie moc pierścienia i nie "obraził się" na Denethora, tylko wręcz przeciwnie - za wszelką cenę chciał zdobyć jego uznanie i miłość, którym tak darzył Boromira. Jakby nim zawładnął pierścień, to by go chciał dla siebie i na pewno nie wypuściłby hobbitów. A jakby się obraził na Denethora, to by w dupie miał Osgiliath i wyjechał by sobie do Shire'u czy jakiegoś innego przytulnego zakątka, mając w dupie wojny swojego ojca (inna sprawa, że wkrótce z Shire'u też nic by nie zostało). Fakt, odbiega to trochę od książki, ale pogłębia postać Faramira i nie jest tak sielankowe.
Jeśli chodzi o śmierć Sarumana, to przeniesienie jej na początek filmu wyszło na dobre - gdyby męczyć widza kolejnym wrogiem do pokonania, mimo, że Sauron został zniszczony i zapanował ład i pokój, to by było za długie i zbyt męczące. Co do Denethora to się zgodzę.
Chodziło mi raczej o to, że Faramir z miłości do ojca, lub z żalu, że Ten Go nie kocha, pcha się na straceńczą, samobójczą misję - kto o zdrowych zmysłach szarżuje konno, w biały dzień na uzbrojony posterunek Orków, obsadzony łucznikami? - w książce inaczej to wyglądało.
Nie chodziło mi o miejsce śmierci Sarumana tylko sama śmierć = nabicie się na koło młyńskie - litości ...
moim zdaniem, Jackson przed WP nie zrobił żadnego poważnego filmu i to odbija się na jakości " Władcy " i na powadze tych filmów, Jego śródziemie jest jakieś dziwne ....
aha, u Jacksona nie ma też żadnych konsekwencji dla Shire; w około wojna a Shire jest jedyną ostoją spokoju, istna " zielona wyspa "
Wawrzyniec:
Ale co do podziału na dobro i zło to się mogę trochę odnieść. Otóż w trylogii "Władcy Pierścieni" jest on aż za mocno odczuwalny. Gdyż dobrzy są aż za mocno dobrzy, honorowi, szlachetni, rycerscy i w ogóle samo dobro. Brakuje postaci na miarę Hana Solo. A więc postać pozytywna, ale nie krystaliczna, która nawet jak nieuzbrojona to zabije wszystkich super dowcipem.

Dlatego też zdecydowanie wolę tych złych. W ogóle gdybym miał wybrać trójkę ulubionych postaci z LotR to byłby to Sauron (ładnie mu z oczu patrzy), Saruman (Christopher Lee bitches!) i Gollum. To są fajne postacie
Tak sobie to Tolkien wymyślił więc tak powinno być - poza tym, w WP są postaci wątpiące i nie tak odporne jak reszta; Boromir, Demethor + Gollum, najbardziej niejednoznaczna postać całej powieści.
Zgodzę się co do Froda, powinien On wyglądać tak, jak filmowy Bilbo.