Harold Faltermeyer powraca

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#16 Post autor: Koper » ndz lut 28, 2010 17:15 pm

Nie mamy zamiaru Cię przekonywać, bo to najmniejszego sensu nie ma. Łatwiej by było z koniem o tym podyskutować. :D Daj sobie więc spokój z Faltermeyerem i skup się na tych paru zaległych recenzjach, które masz do machnięcia, Desplatfanie. :P

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#17 Post autor: Marek Łach » ndz lut 28, 2010 17:24 pm

Dlaczego nie ma sensu?

Ja tylko chciałbym pierwszy raz w życiu usłyszeć merytoryczny argument, dlaczego muzyka Faltermeyera jest dobra. Ale wiem, że wygodniej jest wycofać się po stwierdzeniu "nie znasz się" :P :wink:

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#18 Post autor: Koper » ndz lut 28, 2010 17:27 pm

Niezwykle melodyjna, wpadająca w ucho, radosna, bezpretensjonalna, do tego zwykle dobrze wypadająca w filmach i zostająca w głowie po seansie. Będąca esencją elektronicznego stylu lat 80 obok muzyki Jana Hammera do "Miami Vice". Cóż Ci więcej mam mówić. Spadaj recki pisać. :P

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#19 Post autor: Marek Łach » ndz lut 28, 2010 17:50 pm

Pierwsze cztery określenia nieprzekonujące, to o dobrym oddziaływaniu w filmach to jakiś żart, którego od lat zrozumieć nie mogę :wink: A MV Hammera lubię :)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#20 Post autor: Koper » ndz lut 28, 2010 18:25 pm

Nie, no jasne. Cholernie przekonującym argumentem jest na pewno "nienawidzę Faltermeyera". Nie bardzo rozumiem jakie masz uwagi do działania jego muzyki w takich obrazach jak "The Running Man" czy "Beverly Hills Cop". Może po seansie pamięta się tylko temat główny ale to i tak zwykle o wiele więcej niż w przypadku standardowego Desplata. :P

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#21 Post autor: Marek Łach » ndz lut 28, 2010 18:31 pm

Po co tu Desplata przywoływać, dla mnie nawet Tyler jest sto razy lepszym kompozytorem od Harolda :) Ktoś kiedyś trafnie ujął, że muzyka Faltermeyera to taki zestaw piosenek, które nic wspólnego z normalnym scoringiem nie mają i można je do woli wymieniać między filmami. Dla mnie to najpoważniejszy zarzut wobec muzyki filmowej, tym bardziej, że muzyka Faltermeyera jest delikatnie mówiąc banalna technicznie i są tysiące ambitniejszych piosenek, które można by pod obraz podłożyć :P "Pamięta się temat główny" - wielka mi zaleta.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60014
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#22 Post autor: Adam » ndz lut 28, 2010 18:59 pm

i znów się zaczyna.. "oj jakie to nie ambitne, a jaki Desplat to ambitny" :P
#FUCKVINYL

bladerunner

#23 Post autor: bladerunner » ndz lut 28, 2010 19:04 pm

Adam ... Desplat faktycznie ma bym powiedział taki wyszukany styl artystyczny. Oczywiście szanuję go bardzo, ale żeby nikt się nie obraził, dla mnie to trochę goguś.

Za to Faltermeyer robi sobie jaja z muzyki i miliony ludzi go słucha i szanują choćby za poprawę nastroju :D Czego więc więcej chcieć?

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60014
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#24 Post autor: Adam » ndz lut 28, 2010 19:06 pm

Dla Marka musi być "hambitne" i kropka :P
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#25 Post autor: Koper » ndz lut 28, 2010 19:17 pm

Właśnie. W tym cały problem, Marka. Wszędzie tylko "to nie jest ambitne" i właściwie głównie to mu nie pasuje. Zarzutu, że można by to podłożyć do różnych filmów nie kupuję (owszem, Harodl mógłby to napisać do innego filmu, ale napisał akurat do tego). Po to jest wyrazisty temat przewodni, że jak się słyszy parę nutek "Axel F." to już się wie, że to "Gliniarz z Beverly Hills Cop". Zatem to jednak jest zaleta, bo czym może poszczycić się Desplat? Jeszcze nie widziałem "Autora widmo", może tam stworzył cokolwiek wyjątkowo charakterystycznego. Jasne, że Faltermeyer jest nieambitny. Jasne, że Desplat a nawet Tyler są jako tako lepszymi kompozytorami, a Harold pewnie nawet nie potrafiłby nic sensownego na orkiestrę napisać. Ale to "Axela F." zna pół świata i od razu kojarzy ten temat z roześmianą gębą Murphy'ego. Jak Tyler z Desplatem osiągną swoimi pracami ten poziom rozpoznawalności, to pogadamy. ;)

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#26 Post autor: Marek Łach » ndz lut 28, 2010 20:41 pm

Ale ja nie chciałem w tej rozmowie Desplata :P Tylko ostatnio Koper mi go przy każdej okazji przypomina :P
W tym cały problem, Marka. Wszędzie tylko "to nie jest ambitne" i właściwie głównie to mu nie pasuje.
Widzę, że znowu bawimy się w domorosłego psychologa :P Możesz mi wierzyć albo nie, ale "ambitność" i "nieambitność" to pojęcia stopniowalne, i między Herrmannem a Faltermeyerem jest duża przestrzeń do zagospodarowania.
Po to jest wyrazisty temat przewodni, że jak się słyszy parę nutek "Axel F." to już się wie, że to "Gliniarz z Beverly Hills Cop". (...) Ale to "Axela F." zna pół świata i od razu kojarzy ten temat z roześmianą gębą Murphy'ego. Jak Tyler z Desplatem osiągną swoimi pracami ten poziom rozpoznawalności, to pogadamy.
Dokładnie to samo można powiedzieć o Transach Jablonsky'ego. Może nie pół świata od razu, ale to, że po premierze jedynki ludzie petycje pisali o wydanie score to nie jest przypadek. Rozpoznawalność to żaden wyznacznik, a w każdym razie nie jest to wyznacznik dobrej muzyki, i tyle.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60014
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#27 Post autor: Adam » ndz lut 28, 2010 20:46 pm

Marek Łach pisze:Rozpoznawalność to żaden wyznacznik, a w każdym razie nie jest to wyznacznik dobrej muzyki, i tyle.
To jest wg mnie duży wyznacznik. Co mi z wielce ambitnej jakiejś muzy którą zna 10 osób na świecie na krzyż? Ale bym zarobas był jakbym w tej dziesiątce był ;-) A Transów się czepiacie, a ludzie nie związani z muzą filmową słuchają Transów, a nie mulacza Desplata :P I to jest największa siła muzyki - jeśli potrafi ona zjednoczyć i przyciągnąć do siebie ludzi słuchającej standardowo od zawsze czegoś innego. I nie powiecie mi że score z Transów był reklamowany jak Hansu wyskakujący z lodówki.. A mimo tego ludzie go słuchali, szukali i pisali petycje. O Desplacie nikt nie pisze a też pisze do blockbusterów vide Zmierzch (score się kiepściutko sprzedaje)..
Ostatnio zmieniony ndz lut 28, 2010 20:52 pm przez Adam, łącznie zmieniany 2 razy.
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#28 Post autor: Marek Łach » ndz lut 28, 2010 20:48 pm

Bez kitu, już mi się naprawdę nie chce o Desplacie gadać :D

Awatar użytkownika
Bucholc Krok
Jean-Baptiste Lully
Posty: 17506
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
Lokalizacja: Golden Age

#29 Post autor: Bucholc Krok » ndz lut 28, 2010 20:52 pm

Marek, szkoda czasu... niech sobie słucha tego disco-polo. :D
"Wszyscy się koncentrują na tej wymianie słów z Lechem Wałęsą, który jest niesłychanie szybki, jeżeli chodzi o riposty, i tutaj ma taki intelekt najwyższych lotów" Rafał "Rafaello" Trzaskowski, prezydęt Warszawy

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60014
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#30 Post autor: Adam » ndz lut 28, 2010 20:53 pm

wole disko polo niż połowe, zaznaczam połowe a nie wszystkie, Desplaty - bo połowa to się nadaje dla emo do słuchania przy cięciu żyletką lub misiem haribo :)
#FUCKVINYL

ODPOWIEDZ