Ale ja nie chciałem w tej rozmowie Desplata

Tylko ostatnio Koper mi go przy każdej okazji przypomina
W tym cały problem, Marka. Wszędzie tylko "to nie jest ambitne" i właściwie głównie to mu nie pasuje.
Widzę, że znowu bawimy się w domorosłego psychologa

Możesz mi wierzyć albo nie, ale "ambitność" i "nieambitność" to pojęcia stopniowalne, i między Herrmannem a Faltermeyerem jest duża przestrzeń do zagospodarowania.
Po to jest wyrazisty temat przewodni, że jak się słyszy parę nutek "Axel F." to już się wie, że to "Gliniarz z Beverly Hills Cop". (...) Ale to "Axela F." zna pół świata i od razu kojarzy ten temat z roześmianą gębą Murphy'ego. Jak Tyler z Desplatem osiągną swoimi pracami ten poziom rozpoznawalności, to pogadamy.
Dokładnie to samo można powiedzieć o Transach Jablonsky'ego. Może nie pół świata od razu, ale to, że po premierze jedynki ludzie petycje pisali o wydanie score to nie jest przypadek. Rozpoznawalność to żaden wyznacznik, a w każdym razie nie jest to wyznacznik dobrej muzyki, i tyle.