To będzie najlepszy track z płyty, tak samo jak piosenka z Snow White czy Horn Of Plenty z Hunger Games

No i się nie pomyliłem. Katastrofa. To już nawet nie poziom Djawadiego, to poczucie smaku Batesa.
Długo, dużo, nieciekawe, nudno, biednie, bardzo nieprzyjemna stylistyka nie poparta nawet jakąś konkretną warstwą tematyczną. Godzinne elektryczno-elektroniczne łubu dubu i gwałt na znakomitej muzyce Powella. Jak na tą serię i takiego kompozytora, produktowi końcowemu należy się tylko jak najniższa ocena. Dam jednak 1.5/5, za piosenkę i dosłownie kilka bardziej poprawnych momentów (Manila Lab, Wolf Attack).