 
 No nareszcie, strasznie nie lubię czekać. Cierpliwość nie jest moją najlepszą stroną... Wytrwałość - owszem, cierpliwość - nie.
 
 lis23 pisze:Heh, też miałem parę przygód:
" Obcy 4 " i gościu szukający komórki pod fotelami
" Władca Pierścieni Drużyna Pierścienia ", dwóch typków gadało prze cały film a na końcu stwierdził, że: " książka i tak była lepsza "
" Gwiezdne Wojny Zemsta Sithów ", jeden z ważniejszych pojedynków, a tu .... telefon komórkowy, brat cioteczny nie wyłączył dzwonka.

 zapadła cisza...a po chwili.....jak się ludzie rzucili do operatora
 zapadła cisza...a po chwili.....jak się ludzie rzucili do operatora  myślałem, że go zlinczują
 myślałem, że go zlinczują  ale po 15minutach włączyli na szczęście
 ale po 15minutach włączyli na szczęście 
hp_gof pisze:A ja za półtorej godziny będę w kinieeeeeeee, a Wy nieeeeeeee
No nareszcie, strasznie nie lubię czekać. Cierpliwość nie jest moją najlepszą stroną... Wytrwałość - owszem, cierpliwość - nie.
 specjalnie wolne wziąłem
 specjalnie wolne wziąłem 

 Idzie ktoś przed 10.00? Nie do wiary
 Idzie ktoś przed 10.00? Nie do wiary 
hp_gof pisze:To mnie wyłączyli projektor na chwilę na Dwóch Wieżach, ale to chyba nie był kluczowy moment filmu na szczęście
Czy to znaczy, że ja pierwszy ze wszystkich forumowiczów obejrzę film?Idzie ktoś przed 10.00? Nie do wiary
 ale to za wcześnie na oglądanie ponad 2,5 godzinnego filmu
 ale to za wcześnie na oglądanie ponad 2,5 godzinnego filmu 
 - na " Incepcji " coś mnie zmorzyło, bo film był na prawdę dobry, a " Prometeusz " mnie wynudził więc się nie dziwię
 - na " Incepcji " coś mnie zmorzyło, bo film był na prawdę dobry, a " Prometeusz " mnie wynudził więc się nie dziwię 


 
 
 
 

 Naprawdę są takie momenty, że czujesz wewnętrzny niepokój czy Tobie samemu nie grozi przypadkiem niebezpieczeństwo.
 Naprawdę są takie momenty, że czujesz wewnętrzny niepokój czy Tobie samemu nie grozi przypadkiem niebezpieczeństwo. Naprawdę, prawie jej w tym całym zgiełku apokalipsy nie słychać. Tzn. czuć jej obecność, ale to jest taki łomot, że on oddziałuje tylko na nasze emocje. W Incepcji też było głośno, ale tam ta muzyka była duszą filmu i każdą melodię, każdy dźwięk mimo wszystko wyraźnie dało się wyłapać. I teraz złośliwi się zapytają: czyli FAIL? A ja powiem, że nie! I tutaj w gruzach po raz kolejny legnie teoria Adama, która polega na czerpaniu przyjemności wyłącznie z odsłuchu płyty. Słynne już słowa "Deshi Basara" są esencją tego filmu i są silnie zakorzenione w filmie i całe to 'brzmienie', którego szukał Hans tkwi właśnie w filmie. I udało mu się stworzyć to surowe apokaliptyczne niemal (może trochę przesadzam) brzmienie. Nie ma w nim wielkiej sztuki, bo i tak jej nie byłoby słychać. Tak jak w filmie jest wiele pionków, którymi steruje jeden mózg, tak tutaj Hans jest pionkiem/najemnikiem, który pracuje dla Nolana. I w tym pojedynku Nolan bierze wszystko. Hans nie miał szans na stworzenie czegoś ładnego, oryginalnego, hambitnego etc. Nie w tym filmie. Tutaj triumfuje Nolan, jego postacie, jego zwroty akcji, jego umiejętność utrzymania tego chaosu w ryzach i zgrabne opowiedzenie całej historii. Hans wykonał swoją robotę przyzwoicie, zapewnił filmowi taką oprawę jaką potrzebował. I nigdy się nie zgodzę, jeśli ktoś powie, że przy tym filmie poniósł porażkę, ale do tego jest potrzebny pełny obraz wraz z kontekstem filmowym
 Naprawdę, prawie jej w tym całym zgiełku apokalipsy nie słychać. Tzn. czuć jej obecność, ale to jest taki łomot, że on oddziałuje tylko na nasze emocje. W Incepcji też było głośno, ale tam ta muzyka była duszą filmu i każdą melodię, każdy dźwięk mimo wszystko wyraźnie dało się wyłapać. I teraz złośliwi się zapytają: czyli FAIL? A ja powiem, że nie! I tutaj w gruzach po raz kolejny legnie teoria Adama, która polega na czerpaniu przyjemności wyłącznie z odsłuchu płyty. Słynne już słowa "Deshi Basara" są esencją tego filmu i są silnie zakorzenione w filmie i całe to 'brzmienie', którego szukał Hans tkwi właśnie w filmie. I udało mu się stworzyć to surowe apokaliptyczne niemal (może trochę przesadzam) brzmienie. Nie ma w nim wielkiej sztuki, bo i tak jej nie byłoby słychać. Tak jak w filmie jest wiele pionków, którymi steruje jeden mózg, tak tutaj Hans jest pionkiem/najemnikiem, który pracuje dla Nolana. I w tym pojedynku Nolan bierze wszystko. Hans nie miał szans na stworzenie czegoś ładnego, oryginalnego, hambitnego etc. Nie w tym filmie. Tutaj triumfuje Nolan, jego postacie, jego zwroty akcji, jego umiejętność utrzymania tego chaosu w ryzach i zgrabne opowiedzenie całej historii. Hans wykonał swoją robotę przyzwoicie, zapewnił filmowi taką oprawę jaką potrzebował. I nigdy się nie zgodzę, jeśli ktoś powie, że przy tym filmie poniósł porażkę, ale do tego jest potrzebny pełny obraz wraz z kontekstem filmowym 
 Bo podczas gdy z nadzieją oczekiwałem na film płyta zdołała zdobyć moją umiarkowaną sympatię i jestem przekonany, że fanboj po wyjściu z kina słuchając tej płyty będzie zadowolony. Bo będzie słuchał tej muzyki w kontekście filmu, a to zupełnie inne wrażenie. Ale błagam Wawrzyniec, nie popuść tylko od mega ilości wazeliny, którą Ci teraz nakładłem
 Bo podczas gdy z nadzieją oczekiwałem na film płyta zdołała zdobyć moją umiarkowaną sympatię i jestem przekonany, że fanboj po wyjściu z kina słuchając tej płyty będzie zadowolony. Bo będzie słuchał tej muzyki w kontekście filmu, a to zupełnie inne wrażenie. Ale błagam Wawrzyniec, nie popuść tylko od mega ilości wazeliny, którą Ci teraz nakładłem   
 

 ), choć wady oczywiście są. Tom Hardy/Bane natomiast wypada znakomicie, czuć, że to villain z krwi i kości, jego zmodyfikowany jak najbardziej mi się podobał, a chant dodaje mu tylko uroku
), choć wady oczywiście są. Tom Hardy/Bane natomiast wypada znakomicie, czuć, że to villain z krwi i kości, jego zmodyfikowany jak najbardziej mi się podobał, a chant dodaje mu tylko uroku 


Prolog w IMAXie to jest coś absolutnie zajebistego. Jest CHOLERNIE GŁOŚNO, ale JAK TO SIĘ OGLĄDA!!! Pierwsze kilka minut to nieustanne wbicie w fotelhp_gof pisze: - sala nie była wypełniona po brzegi, ilość ludzi była jak na normalnym seansie, a i tak nie mieliby szans przeszkadzać, bo film był tak głośny, że zagłuszał wszystko. Dosłownie CHOLERNIE GŁOŚNY. A w trakcie sceny prologu, który wszyscy tak dobrze znamy, basy dudniły do tego stopnia, że trzęsły się fotele (nie żartuję!) i przez chwilę zastanawiałem się, czy to kino nie ma jakichś dodatkowych opcji multiaktywnych, bo wrażenie było jakbyśmy osobiście uczestniczyli w katastrofie samolotu. Więc nie krępujcie się przynieść zatyczek do uszu etc


Powtarzałem wczoraj i przedwczoraj BB i TDK i o ile BB muzycznie wypada świetnie, o tyle TDK w drugiej połowie nadal trochę mnie rozczarowuje. To nie znaczy, że jest źle, ma swoje momenty, jak temat Jokera i oczywiście Batmana, ale potencjał w tym filmie na muzykę jest o wiele większy.hp_gof pisze:Ja lepiej słyszałem muzykę w Mrocznym Rycerzu. Tutaj zwrócił moją uwagę jedynie chant i motyw Bane'a, który w filmie ma ogromną moc!!! oraz motyw Batmana oczywiście.
Może przesadzam z reakcją, bo jestem zachwycony IMAXem, ale nie odczuwałem tej agresji muzyki na takiej zasadzie, jak w Sherlocku 2, który jest dla mnie jedną z najgorszych prac w karierze Zimmera. A te momenty, gdy muzyka przejmowała pierwszy plan, naprawdę wbiły mnie w glebęReszta to (nie)stety? głośna łupanka.

Amen.Marion Cotillard jako aktorka zatrzymała się w miejscu.
Co do Hathaway to zgadzam się całkowicie, po niej widać, że jej się chce, że ma pomysł na rolę, że się w tej roli przede wszystkim znakomicie czuje. Świetny występ, a pamiętam, jakie było jęczenie, kiedy ogłoszono, że to ona będzie Catwoman.Nic aktorsko nie wnosi, w przeciwieństwie do Anne Hathaway, która dosłownie w ciągu kilku sekund potrafi przemienić się z delikatnej, zahukanej panieneczki w pewną siebie, seksowną, silną kobietę-włamywaczkę. Rewelacja!
Byłem w Katowicach, niestety nic nie dostałemPS. Dexter, dostałeś plakat? W którym mieście byłeś?
 Więc strzelam, że Ty byłeś w stolicy? Duży ten plakat?
 Więc strzelam, że Ty byłeś w stolicy? Duży ten plakat?no i? muza świetnie się sprawdza w filmie, a i muza na płycie jest świetna. surowe apokaliptyczne brzmienie jest też na płycie, deszi bara jest na płycie, więc nie ma problemu i "moja teoria" (to nie moja teoria, tylko mój prywatny sposób postrzegania, z którego nie robię wyroczni i nie zmuszam wszystkich do takiej samej postawy) dalej ma rację bytu - dobra muza na płycie jest dobrą muzą na płycie. a w filmie może być ona tylko i wyłącznie jeszcze lepszą lub słabszą - czyli szanse 50 na 50.hp_gof pisze:I tutaj w gruzach po raz kolejny legnie teoria Adama, która polega na czerpaniu przyjemności wyłącznie z odsłuchu płyty. Słynne już słowa "Deshi Basara" są esencją tego filmu i są silnie zakorzenione w filmie i całe to 'brzmienie', którego szukał Hans tkwi właśnie w filmie. I udało mu się stworzyć to surowe apokaliptyczne niemal (może trochę przesadzam) brzmienie.
 ). Wyłapałem go też kilkukrotnie podczas seansu i specjalnie czekałem też do samiuteńkiego końca napisów, żeby jeszcze raz go usłyszeć
). Wyłapałem go też kilkukrotnie podczas seansu i specjalnie czekałem też do samiuteńkiego końca napisów, żeby jeszcze raz go usłyszeć 
 ma wiele zalet ale tez i wad
 ma wiele zalet ale tez i wad 



 
  ).
 ).

 
 