Wawrzyniec pisze:Parodiujesz mnie, czy na serio piszesz?

Mówię serio. To że nastawiam mnóstwo "

", to nie znaczy, że nie mówię poważnie. Do Lust Caution strasznie ciężko mi się przekonać, słucham tego rzadko, jeśli już, to zazwyczaj fragmentami, bo jak zdarzy mi się przesłuchać całość, to to strasznie przytłacza. Jeden z najlepszych tematów Desplata Wong Chia Chi's Theme pojawia się ledwo w kilku miejscach, a reszta wydaje się monotonna. To że piszę 'wydaje się' jest stwierdzeniem dość asekuracyjnym, bo z jednej strony wyrażam swoją opinię, a z drugiej nie wykluczam przeciwnej opinii innych osób. Podejrzewam, że jak wrócę na spokojnie kiedyś do tej pracy, to odkryję kawałek po kawałku wszystkie 'niuanse' i wszystkie warstwy, których Desplat nakładł jak głupi, co nie zmienia faktu, że... ciężko się tego słucha. No ale skądinąd świetny Benjamin Button też potrafi czasem przytłaczać, jak się potorturujesz nim kilka razy. Za to dzisiaj przed egzaminem słuchałem sobie Pana Lisa i po raz kolejny stwierdziłem, że to bardzo dobra, krótka acz treściwa, a przede wszystkim ŻWAWA! i pomysłowa ścieżka. Do tego temat 'Boggis, Bunce and Bean' wbrew pozorom pojawia się wyjątkowo często, w przeróżnych aranżacjach, a jest tak niepozorny, że nawet czasem jesteś w stanie nie zauważyć jego obecności, jest tak naturalny i nienachalny, zachowując jednocześnie swoją wyrazistość. Naprawdę, zawsze będę upierał się przy twierdzeniu, że Pan Lis to jedna z najlepszych prac Desplata jeśli za główne kryterium przyjmiemy "oddziaływanie w filmie". Choć jednocześnie wyjątkowo świetnie sprawdza się też jako dzieło autonomiczne (choć album jest poszatkwoany piosenkami). No dobra, jak tak dalej pójdzie, to zaraz tu Desplatowi całą monografię napiszę
