Przy czym ja też nie jestem aż takim specjalistą, aby móc analizować różnice w stylu Desplata czy Marianellego, gdyż niestety moja ignorancja wykazuje się tym, że dla mnie brzmią tak podobnie, że wrzucam ich do tego "europejskiego" worka.
DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35184
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
"Copernicus Star" OK, ale "A Single Man", czy "W.E." to jest właśnie to co zły amerykański producent, który sądzi, że w Polsce żubry chadzają po ulicach, oczekuje od europejskiego kompozytora. Takiego właśnie typu muzyki. Wystarczy tylko zobaczyć na score'y do czołowych filmów, które zdobywają wszelakie nagrody i nominacje, aby przekonać się jakie tam są nazwiska i jaki to styl muzyki jest.
Przy czym ja też nie jestem aż takim specjalistą, aby móc analizować różnice w stylu Desplata czy Marianellego, gdyż niestety moja ignorancja wykazuje się tym, że dla mnie brzmią tak podobnie, że wrzucam ich do tego "europejskiego" worka.
Przy czym ja też nie jestem aż takim specjalistą, aby móc analizować różnice w stylu Desplata czy Marianellego, gdyż niestety moja ignorancja wykazuje się tym, że dla mnie brzmią tak podobnie, że wrzucam ich do tego "europejskiego" worka.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6116
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
No nie schodźmy do tak niskich poziomówPaweł Stroiński pisze:Nie można zignorować czegoś, czego nie ma.kiedyśgrześ pisze:No i koleiny raz moja miażdżąca argumentacja została zignorowana![]()
MarnaNeli nie jest hambitna, MarnaNeli jest zwyczajnie cienka jak drutDroga do nikąd
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6116
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
Porównywanie Desplata z MarnąNelii to jakieś nieporozumienie, na miłość boską on Agorę wyrzucił do śmietnika, no kto zapamiętał cokolwiek muzycznie z tego przedsięwzięcia? no niech tu przywali ogół samplamiWawrzyniec pisze:"Copernicus Star" OK, ale "A Single Man", czy "W.E." to jest właśnie to co zły amerykański producent, który sądzi, że w Polsce żubry chadzają po ulicach, oczekuje od europejskiego kompozytora. Takiego właśnie typu muzyki. Wystarczy tylko zobaczyć na score'y do czołowych filmów, które zdobywają wszelakie nagrody i nominacje, aby przekonać się jakie tam są nazwiska i jaki to styl muzyki jest.
Przy czym ja też nie jestem aż takim specjalistą, aby móc analizować różnice w stylu Desplata czy Marianellego, gdyż niestety moja ignorancja wykazuje się tym, że dla mnie brzmią tak podobnie, że wrzucam ich do tego "europejskiego" worka.
-
hp_gof
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
Czy to nie chodzi przypadkiem o to, że cokolwiek nie skomponuje Williams czy Zimmer - czy to jest akcyjniak, czy dramat - to jest to łatwe do słuchania od pierwszego włożenia płyty do odtwarzacza, a jak włączysz Desplata czy Marianelliego, to słuchasz pierwszy, trzeci, piąty raz - ledwo co wyłapujesz jakąś melodię, wszystko Ci się zlewa w całość i się musisz namęczyć, żeby w ogóle dojść do sedna? I większość osób taką płytę po jednym czy nawet kilku przesłuchaniach po prostu odrzuca, komentując że się płytę przesłuchało i nic w niej nie ma ciekawego i Williams czy Zimmer zrobili by to lepiej, (bo by szybciej wpadło w ucho). Nie jest to trochę tak, że jest kilka osób na tym forum, które po prostu rozumieją i lubią ten typ muzyki i są w stanie użyć wielu sensownych argumentów, żeby tej muzyki bronić, a druga strona nie miała tego szczęścia i tak naprawdę nie jest w stanie pozytywnie ocenić Desplata/Marianelliego, bo tych pozytywnych stron po prostu nie słyszy i nie może się ich doszukać? Chyba że napiszą coś mega przejrzystego, co wpada w ucho i jest trochę mniej w ich 'plumkadełkowym' stylu, jak Potter czy Ghost Writer?
Ja tutaj nie chcę nikogo szufladkować, choć i tak stwierdzicie, że to robię, ani nie miałem też zamiaru wskazywać palcem na Wawrzyńca przywołując przykłady Williamsa i Zimmera (więc nie odbieraj tego osobiście). Generalnie zauważcie, że jest duża zależność między lubieniem Desplata i Marianelliego. Ja na przykład nie jestem fanbojem Marianelliego i szczerze mówiąc nie śledzę jakoś szczególnie jego twórczości, ale wiem, że niektóre jego pozycje są w stanie mnie wciągnąć, i to bardzo - mam na półce jego Oscarową Pokutę, a w ramach zwiększonych oczekiwań Anny Kareniny zapuściłem sobie wczoraj Jane Eyre, którą kiedyś raz przeleciałem i rzuciłem, bo była zbyt mało przystępna przy pierwszym odsłuchu, a wczoraj wydawała mi się zdecydowanie łatwiejsza. I jeśli będę miał okazję wrócić do tej ścieżki ponownie, to wiem, że jestem w stanie ją w pełni docenić czy nawet pokochać. Paweł? Wypowiada się pozytywnie zarówno o Marianellim, jak i o Desplacie. [On się generalnie kulturalnie wypowiada, więc to nie nowość.] Marek Łach? Też lubi obu panów.
Pamiętacie, jak na początku nie podobał mi się War Horse? Byłem sceptycznie nastawiony, oceniałem wyżej Adventures of Tintin etc. Nie potrafiłem zrozumieć zachwytu nad tą ścieżką. A była to ocena po 1-2 odsłuchach. Nie spodobało mi się, więc przestałem słuchać,a opinia poszła w świat. Dopiero po obejrzeniu filmu i przesłuchaniu - najpierw kilku najlepszych kawałków, potem stopniowo zmierzając ku całości - zacząłem dostrzegać walory tej pozycji. Nie słucham jej na co dzień. Nadal wolę Adventures of Tintin, ale nie ogłaszam wszem i wobec, że John Williams powinien odejść na emeryturę, bo mu się Koń (jak na jego możliwości) tak sobie udał. Bo stwierdzam, że mu się udał. Ale musiałem się zaangażować w porządne przesłuchanie.
Czasami zastanawiam się, gdzie jest granica między zaangażowaniem a naciąganiem faktów i usprawiedliwianiem twórcy. Ale to już inny temat. Być może Wawrzyniec zaraz wykorzysta moje 'zwierzenie' na swoją modłę i powie, że on słucha scoru w dobrej jakości z płyty po obejrzeniu filmu bla bla bla, więc ja też tak powinienem był zrobić - owszem, zgadzam się. Ale Ty tak robisz głównie z pracami Williamsa i Zimmera - jest to swoisty rytuał przygotowywania się do celebrowania muzyki w filmie i jest to bardzo piękne. Nie sądzę, żebyś robił tak z każdym filmem i np. z muzyką Desplata. Ja na przykład mam od lat inną metodę - zanim pójdę do kina, przesłuchuję ważną dla mnie świeżo wydaną ścieżkę dźwiękową do momentu aż przynajmniej rozpoznaję główne motywy, jestem z nią oswojony (bo czasami zdarza się soundtrack kompletnie inny od moich oczekiwań), znam najlepsze utwory i potem jak idę do kina ciary mnie przechodzą jak je słyszę
Każdy przeżywa muzykę filmową na swój sposób. Być może sposobem na dostrzeżenie tych niuansów u Desplata i Marianelliego jest pójście do kina i zaangażowanie się w film? Gdyż zwłaszcza ten pierwszy (za niego mogę ręczyć, bo jego twórczość bardzo dobrze znam) piszę muzykę przede wszystkim pod scenę, czasami kosztem melodyjności i atrakcyjności dla słuchacza. Ot, inny sposób podejścia do muzyki filmowej niż inni kompozytorzy i inny styl.
PS. Sorry, kiedy ja tu wypisywałem swoje wypociny, Wy już z wątkiem polecieliście do Abla Korzeniowskiego
Ja tutaj nie chcę nikogo szufladkować, choć i tak stwierdzicie, że to robię, ani nie miałem też zamiaru wskazywać palcem na Wawrzyńca przywołując przykłady Williamsa i Zimmera (więc nie odbieraj tego osobiście). Generalnie zauważcie, że jest duża zależność między lubieniem Desplata i Marianelliego. Ja na przykład nie jestem fanbojem Marianelliego i szczerze mówiąc nie śledzę jakoś szczególnie jego twórczości, ale wiem, że niektóre jego pozycje są w stanie mnie wciągnąć, i to bardzo - mam na półce jego Oscarową Pokutę, a w ramach zwiększonych oczekiwań Anny Kareniny zapuściłem sobie wczoraj Jane Eyre, którą kiedyś raz przeleciałem i rzuciłem, bo była zbyt mało przystępna przy pierwszym odsłuchu, a wczoraj wydawała mi się zdecydowanie łatwiejsza. I jeśli będę miał okazję wrócić do tej ścieżki ponownie, to wiem, że jestem w stanie ją w pełni docenić czy nawet pokochać. Paweł? Wypowiada się pozytywnie zarówno o Marianellim, jak i o Desplacie. [On się generalnie kulturalnie wypowiada, więc to nie nowość.] Marek Łach? Też lubi obu panów.
Pamiętacie, jak na początku nie podobał mi się War Horse? Byłem sceptycznie nastawiony, oceniałem wyżej Adventures of Tintin etc. Nie potrafiłem zrozumieć zachwytu nad tą ścieżką. A była to ocena po 1-2 odsłuchach. Nie spodobało mi się, więc przestałem słuchać,a opinia poszła w świat. Dopiero po obejrzeniu filmu i przesłuchaniu - najpierw kilku najlepszych kawałków, potem stopniowo zmierzając ku całości - zacząłem dostrzegać walory tej pozycji. Nie słucham jej na co dzień. Nadal wolę Adventures of Tintin, ale nie ogłaszam wszem i wobec, że John Williams powinien odejść na emeryturę, bo mu się Koń (jak na jego możliwości) tak sobie udał. Bo stwierdzam, że mu się udał. Ale musiałem się zaangażować w porządne przesłuchanie.
Czasami zastanawiam się, gdzie jest granica między zaangażowaniem a naciąganiem faktów i usprawiedliwianiem twórcy. Ale to już inny temat. Być może Wawrzyniec zaraz wykorzysta moje 'zwierzenie' na swoją modłę i powie, że on słucha scoru w dobrej jakości z płyty po obejrzeniu filmu bla bla bla, więc ja też tak powinienem był zrobić - owszem, zgadzam się. Ale Ty tak robisz głównie z pracami Williamsa i Zimmera - jest to swoisty rytuał przygotowywania się do celebrowania muzyki w filmie i jest to bardzo piękne. Nie sądzę, żebyś robił tak z każdym filmem i np. z muzyką Desplata. Ja na przykład mam od lat inną metodę - zanim pójdę do kina, przesłuchuję ważną dla mnie świeżo wydaną ścieżkę dźwiękową do momentu aż przynajmniej rozpoznaję główne motywy, jestem z nią oswojony (bo czasami zdarza się soundtrack kompletnie inny od moich oczekiwań), znam najlepsze utwory i potem jak idę do kina ciary mnie przechodzą jak je słyszę
PS. Sorry, kiedy ja tu wypisywałem swoje wypociny, Wy już z wątkiem polecieliście do Abla Korzeniowskiego
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9896
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
Ale abstrahując od wszystkich innych zalet jego kompozycji - inteligencji, artyzmu itd - to mi się Marianelliego też zwyczajnie dobrze słucha. Rozumiem, że temat miłosny z Pokuty może trochę nudzić niektórych, ale temat Briony albo takie utwory jak The Half Killed? Przecież to świetnie brzmi! Tak samo Jane Eyre - jak ktoś już leje na całą jego inteligencję i erudycję, to przecież to się broni jako muzyka sama w sonie. Jedynie Agora była dla mnie nudna i poprzestałem na jednym przesłuchaniu, może jeszcze kiedyś do tego wrócę.
Ostatnio zmieniony sob cze 23, 2012 21:52 pm przez Wojteł, łącznie zmieniany 1 raz.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
-
hp_gof
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
No więc właśnie. Według mnie cały problem rozbija się o to, czy komuś chce się w ogóle takiej 'nudnej' plumkadełkowej muzyki słuchać albo czy akurat trafi na żwawsze utwory tego kompozytora, czy woli posłuchać kogoś, kto bez większego wysiłku potrafi skoncentrować na swojej muzyce uwagę. I zazwyczaj jest tak, że spośród prac Desplata czy Marianelliego większości podobają się właśnie te bardziej przystępne prace, które potrafią trafić po 1-2 odsłuchach.
Coś w tym jest. A Pokuta jest śliczna.
Coś w tym jest. A Pokuta jest śliczna.
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
Ja bym powiedział nawet, że jak na mój gust, to Marianelli jest najbardziej słuchalnym obecnie kompozytorem swojego pokolenia. Każda jego płyta w ostatnich latach podchodzi mi już przy pierwszym odsłuchu, jest świetnie skonstruowana, a emocji wcale nie trzeba się tu doszukiwać pod piętnastoma warstwami symboliki i techniki.
-
hp_gof
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6116
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
Cały problem polega na tym, że ludzi wielokrotnie czegoś nie rozumiejąc predysponują to do miary sztukihp_gof pisze:No więc właśnie. Według mnie cały problem rozbija się o to, czy komuś chce się w ogóle takiej 'nudnej' plumkadełkowej muzyki słuchać albo czy akurat trafi na żwawsze utwory tego kompozytora, czy woli posłuchać kogoś, kto bez większego wysiłku potrafi skoncentrować na swojej muzyce uwagę. I zazwyczaj jest tak, że spośród prac Desplata czy Marianelliego większości podobają się właśnie te bardziej przystępne prace, które potrafią trafić po 1-2 odsłuchach.
Coś w tym jest. A Pokuta jest śliczna.
-
hp_gof
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
Jak już wspominałem, nie jestem specjalistą w Marianellim, więc oddaje pole do popisu Pawłowi, a przede wszystkim Markowi. Ja ci w mogę w innym wątku wymienić dowody geniuszu Alexandre'akiedyśgrześ pisze:Cały problem polega na tym, że ludzi wielokrotnie czegoś nie rozumiejąc predysponują to do miary sztukihp_gof pisze:No więc właśnie. Według mnie cały problem rozbija się o to, czy komuś chce się w ogóle takiej 'nudnej' plumkadełkowej muzyki słuchać albo czy akurat trafi na żwawsze utwory tego kompozytora, czy woli posłuchać kogoś, kto bez większego wysiłku potrafi skoncentrować na swojej muzyce uwagę. I zazwyczaj jest tak, że spośród prac Desplata czy Marianelliego większości podobają się właśnie te bardziej przystępne prace, które potrafią trafić po 1-2 odsłuchach.
Coś w tym jest. A Pokuta jest śliczna.na zasadzie wyborców wiadomej partii nie rozumiejących podstaw algebry idących jak… na rzeź
Marianelli jest ok., przykłady tego ok. poproszę? Póki co Wojtek zapodał jeden sampel, który swoją nieudolnością, tylko mnie rozjuszył
Stanowcze nie przeciwko nijakości
A Ty podaj WSPÓŁCZESNE przykłady utworów i kompozytorów, którzy nie są byle jacy i nadają się do zakwalifikowania w kategorii 'sztuka', a żeby utrudnić Ci trochę zadanie i żeby ewentualne porównanie z Marianellim i Desplatem było łatwiejsze, proszę zawęzić przykłady do dokonań w zakresie liryki. Plus co w stylu np. Marianelliego określasz bylejakością? Twoja definicja mnie interesuje.
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9896
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
kiedyśgrześ pisze: Póki co Wojtek zapodał jeden sampel, który swoją nieudolnością, tylko mnie rozjuszyłStanowcze nie przeciwko nijakości
Litości, przecież to się broni jako muzyka sama w sobie - świetny fortepian na początku, zmiana metrum z rytmem prowadzonym przez kontrabas, genialne przetworzenie tematu pod koniec (róg i harfa) no i świetne dysonanse na drewna - a oddziaływanie tegoż w filmie to już w ogóle miazga.
http://www.youtube.com/watch?v=Pyc9GZaP5KI to pewnie tez nudy i smęty?
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
Czekaj, to Ty twierdzisz, że np. Pachnidło to dziadostwo a The Grey zasługuje na **** gwiazdki?kiedyśgrześ pisze:Porównywanie Desplata z MarnąNelii to jakieś nieporozumienie, na miłość boską on Agorę wyrzucił do śmietnika, no kto zapamiętał cokolwiek muzycznie z tego przedsięwzięcia? no niech tu przywali ogół samplami

-
hp_gof
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
Wojtek, dzięki za przypomnienie mi o utworze Half Killed - majstersztyk!
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6116
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
Tematu? Jakiego tematu? Nie wspominając o tym, że ekspozycja, przetworzeni, repryza to jest przedszkole a nie muzyka, nieważne, MaranNeli nawet tego nie potrafiła zrobić... litościWojtek pisze:Litości, przecież to się broni jako muzyka sama w sobie - świetny fortepian na początku, zmiana metrum z rytmem prowadzonym przez kontrabas, genialne przetworzenie tematu pod koniec (róg i harfa) no i świetne dysonanse na drewna - a oddziaływanie tegoż w filmie to już w ogóle miazga.
http://www.youtube.com/watch?v=Pyc9GZaP5KI to pewnie tez nudy i smęty?
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6116
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: DARIO MARIANELLI - ANNA KARENINA (2012)
Argumentum ad populum to żadne argumentum po raz wtóryTomek pisze:Czekaj, to Ty twierdzisz, że np. Pachnidło to dziadostwo a The Grey zasługuje na **** gwiazdki?kiedyśgrześ pisze:Porównywanie Desplata z MarnąNelii to jakieś nieporozumienie, na miłość boską on Agorę wyrzucił do śmietnika, no kto zapamiętał cokolwiek muzycznie z tego przedsięwzięcia? no niech tu przywali ogół samplamiPonownie, głosząc tak polaryzujące komentarze (mające na celu, nie wiem co: trollingową prowokację?), twierdząc iż Agora, score oceniany choćby na internetowych portalach przeważnie na maxa to nic do zapamiętania muzycznie, powoduje, że tak naprawdę trudno brać Twoje opinie na poważnie...
ps. o tych Klimkach Tykwerach itd. już nawet przez grzeczność wspominać nie będę
