#146
Post
autor: Pawel P. » śr mar 28, 2012 09:44 am
Nie odnosząc się do opinii wyrażonych powyżej - bo trudno przekonywać kogoś, że nie ma racji, bez względu na to czy mu się coś podoba czy nie - muszę napisać, że mnie ta praca absolutnie nie rozczarowała. Muzykę odbieram jako odpowiednio bogatą i zróżnicowaną, a proporcje między orkiestrą a elektroniką jak najbardziej trzymają się standardów JNH - i to wcale nie tych z Green Lantern.
Nie jest to typowa ilustracja muzyczna do filmu przygodowego, bo i nie tego wymagał ten film, stąd pewnie duża rozbieżność w odbiorze tej płyty - na tym forum jest głównie negatywna, na świecie proporcje między pochwałami a rozczarowaniem są o wiele bardziej wyważone, a nawet lekką przewagę mają te pozytywne.
To muzyka niekiedy bardzo klimatyczna, oparta na nastroju, który mnie kojarzy się czasem ze Snow Falling On Cedars, partyturami pisanymi dla Shylamana czy Dreamcatcherem, nadal jednak jest to muzyka bogata tematycznie.
Horn of Plenty - fatycznie tylko przez Howarda zaaranżowane, ale jestem pewien, że mające jego DNA, tak jak temat Bonda ma DNA Barry'ego. Swoją drogą chciałbym usłyszeć oryginał Arcade Fire - jeśli to ta piosenka z drugiego soundtracku, podobieństw nie widzę.
Podoba mi się, jak sprawnie Howard oddaje nieposkromioną dzikość natury - coraz bardziej przemawiają do mnie na przykład najbardziej "akcyjne" Muttations, jest w tym temacie coś pierwotnego. Dla równowagi – ogromne wrażenie zrobił na mnie nostalgiczny The Train. Zachwyca mnie przepiękny temat Rue's Farewell, obecny też, choć bez finałowego crescendo, w ostatnim na płycie Tenuous Winners/Returning Home. Dla mnie czysta Howardowska magia.
Na pewno dużym plusem płyty jest czas jej trwania - 45 minut. Ani za długo, ani za krótko. Jeśli o mnie chodzi, z każdym przesłuchaniem odkrywam w niej coś nowego. Nie jestem więc rozczarowany, przeciwnie - obok Johna Cartera to dla mnie najlepsza płyta trzech pierwszych miesięcy roku 2012, jeśli o muzykę filmową chodzi.
W skali standardów Jamesa Newtona Howarda oceniłbym ten album jako dobry. Nie epokowy, przełomowy, genialny. Po prostu dobry.