
Co do muzyki, to Giacchino potraktował Johna Cartera jako pierwszą część trylogii, więc pewnie wszystkich kart tu nie pokaże, ale moja teza, że Michael już nigdy w karierze nie osiągnie poziomu 6 sezonu Lost, może lec tu w gruzach, choć nie miałbym tu nic przeciwko, aby się tak stało
