Ale to film Disneya, a nie zawody kobiecej kulturystykiBardziej podobał mi się jej ubiór, jaki wyobraził sobie dla niej Boris Vallejo:



Inne zdjęcia i banery: (ależ ten piesio jest sympatyczny








Ale to film Disneya, a nie zawody kobiecej kulturystykiBardziej podobał mi się jej ubiór, jaki wyobraził sobie dla niej Boris Vallejo:
I ja również czekam na ten film, bo zapowiada się naprawdę fajnie i czuć posmak przygody. Do "inspiracji" dorzuciłbym jeszcze "Gwiezdne wrota" i "Diunę". Zżyna z "Avatara"? A "Avatar" to z małej ilości rzeczy zżynał...Mystery Man pisze:Jest i zwiastun
http://www.youtube.com/watch?v=zxcykNjNpzw
Fajne, epickie przygodowe fantasy z prawdziwego zdarzenia nam się szykuje, choć już widzę te narzekania, że Star Wars, że Avatar, ale jak już wspominałem książka ma 100 lat i jak będą jakieś znajome wątki czy sceny, to znaczy to tylko, że czerpały one inspiracje od Burroughsa, tak jak chociażby bitwa na arenie w Ataku Klonów.
A Ty już na siłę chcesz się doszukiwać podobieństw zżynek z Ataku klonów --> Williamsa... Sorry, Wawrzek, aleWawrzyniec pisze:Tyle, że to chyba była książka bez obrazków, ani też nie komiks? A skoro tak to dlaczego potem arena wygląda ideantycznie jak ta z "Ataku klonów" na Geonosis.
to rozumowanie jest bzdurne, poronione, totalnie niezrozumiałe? Nie bądź jak Paweł czy bladerunner, i nie wyszukuj na siłę nawiązań do swoich ukochanych kompozytorów, tam gdzie ich kompletnie nie ma. Jestem pewien, że ten film nie ma nic wspólnego z kiszką jaką był "Atak klonów" a muzyka będzie zupełnie inna od Williamsa.Wawrzyniec pisze:Biedny Giacchino, lubię go, ale teraz niestety film nie daje mi wyboru i będę oceniał ten score przez pryzmat dwóch utworów:
"Love Pledge and Arena" - John Williams (Star Wars Episode II: Attack of the Clones"
I ten obrazek jest ciekawszy niż wszelkie screeny z filmu.Wawrzyniec pisze:Bardziej podobał mi się jej ubiór, jaki wyobraził sobie dla niej Boris Vallejo
Oj, właśnie mam zupełnie przeciwstawne uczucia - film wygląda sztucznie, głupio i przekombinowanie i jak dla mnie zapowiada się tandeta roku pokroju Flasha Gordona albo wspomnianego wyżej Epizodu II, który jest mocarnym kiczem. W dodatku główny bohater jest zupełnie bezpłciowy.Tomek pisze:Film pachnie taką ciepłą, zachęcającą przygodą, już po zwiastunie wygląda, że nie jest to typowy plastykowy twór, a design filmu i świata w nim przedstawionego jest równie ciekawy i w miejscach imponujący, co "Avatara".
To raczej Ty sorry, gdyż podobieństwa do areny tej z "John Carter" i tej z "Ataku klonów" jesy uderzająca:Tomek pisze:A Ty już na siłę chcesz się doszukiwać podobieństw zżynek z Ataku klonów --> Williamsa... Sorry, Wawrzek, aleWawrzyniec pisze:Tyle, że to chyba była książka bez obrazków, ani też nie komiks? A skoro tak to dlaczego potem arena wygląda ideantycznie jak ta z "Ataku klonów" na Geonosis.
No tak, ale co za kretyn w XXIw. próbuje ludziom pociskać bajkę o księżniczkach na Marsie?? Chyba, że grupą docelową są osoby wierzące, że na Biegunie Północnym fabrykę zabawek ma św. Mikołaj...Paweł Stroiński pisze:Tak, tytuł książki to John Carter on Mars.
hmm... Arthur Christmas?Koper pisze:Chyba, że grupą docelową są osoby wierzące, że na Biegunie Północnym fabrykę zabawek ma św. Mikołaj...